50-letni Brett Archibald z Południowej Afryki wybrał się ze znajomymi na wakacje. Wynajęli luksusowy jacht i zamierzali przeżyć jedną z najpiękniejszych przygód swojego życia. Kiedy przygotowywali się do rejsu Archibald nie miał jeszcze pojęcia, że ta wyprawa na zawsze odmieni jego życie. Na początku było fantastycznie i wydawałoby się, że nic nie może zepsuć dobrych nastrojów uczestników tej męskiej wyprawy. Starzy przyjaciele, którzy nie widzieli się w takim gronie od dawna słuchali muzyki, opowiadali sobie różne historie z życia i cieszyli wakacjami. Jacht płynął na Indonezyjskie wyspy Mentawai na Sumatrze. Brett chciał się nauczyć surfować, ale kilka dni temu on i jego kilku przyjaciół zatruli się egzotycznym, indonezyjskim jedzeniem i było to niemożliwe. Ból brzucha i mdłości nie dawały spokoju, więc mężczyzna co jakiś czas wychodził na pokład, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Tej deszczowej i wyjątkowo wietrznej nocy Brett wstał z łóżka i wychylił się za burtę żeby zwymiotować. Nagle zabujało łódką, zakręciło mu się w głowie, stracił równowagę i wpadł prosto do lodowatej wody. Był przerażony, krzyczał z całych sił i wołał o pomoc, ale na pokładzie nie było nikogo, kto mógłby go usłyszeć, a jacht bardzo szybko znikał z pola jego widzenia. Nikt nie słyszał desperackiego wołania o pomoc mężczyzny. ,,Patrzyłem jak światła łodzi nikną w ciemności i krzyczałem ile sił w płucach. Przez chwilę też płynąłem za jachtem, ale szybko zrozumiałem, że to bez sensu. Jak tylko podniosłem głowę wiedziałem, że nigdy nie uda mi się dogonić łodzi. Myślałem, że to dla mnie koniec. mówił Archibald.
Wyszukiwanie odpowiedzi..
