Skomplikowany bieg wypadków doprowadza bohatera filmu do karkołomnej wspinaczki po ścianie wieżowca jednego z domów towarowych, co oczywiście stanowi znakomity chwyt reklamowy. Na każdym piętrze Lloyd oczekuje odsieczy, która ma nadejść ze strony specjalisty od wspinaczki. Niestety pomoc nie nadchodzi, a dzielny subiekt walczy z piętrzącymi się trudnościami. Upływ czasu nie miał wpływu na mistrzowsko zrealizowany film, w którym tylko w nielicznych wypadkach zastępowali Lloyda kaskaderzy.
Włączyłem, bo zainteresowała mnie treść. Nie spodziewałem się dostać tak pasjonującego seansu. W kilku momentach musiałem robić pauzę, bo emocje szczytowały. Zdumiony jestem, że ten film jest, mimo wszystko, dość średnio znany, bo sceny z Haroldem Lloydem są nie mniej kultowe niż te z Chaplinem. Gorąco polecam.
Odpowiedz
anonim()2023-09-17 21:23:330
@anonim113: Zgadzam się, że filmy z Lloydem są równie warte oglądania, co filmy Chaplina, ten widziałam w dzieciństwie i praktycznie nic już z niego nie pamiętałam, a to prawdziwy rollercoaster, nie jestem jeszcze w połowie, a tempo rośnie z minuty na minutę, podobnie było w "Hipochondryku", też z 1923 roku! Można sobie wyobrazić, jakie wrażenie te filmy robiły w czasie, gdy powstały, skoro i teraz tak wciągają widza, pomimo tego, że powstały w tak przestarzałej technologii a język kina był wtedy o bardziej prymitywny (plansze z objaśnieniami sytuacji, których nie dało się wyjaśnić dialogiem/sceną)... Nawet "znikający obiad biznesmena" musiał się ówczesnej widowni wydawać prawdziwie magiczny! Nic dziwnego, że Lloyd zarabiał bajońskie sumy!
Odpowiedz
anonim() 2023-12-19 23:37:46+1
Kiedy Chalie Chaplin zaczynał , Harold Lloyd już był w przemyśle filmowym milionerem . Sceny jakie kręcili w tym filmie były kręcone na makietach budynków najwyższa makieta miał 10 metrów . A wysokość jest tylko tykiem filmowym , bo aktor na wskazówkach zegara zwisał kilka metrów nad ziemią . Ale i tak film dobrze wyszedł i jest dość zabawny nawet dzisiaj .
Odpowiedz
Skończyłam oglądać całość. Napięcie większe, niż w "Mission Impossible"! Ze sceny na scenę rośnie, zwroty akcji następują w końcu w zawrotnym tempie, a w tym wszystkim HUMOR, po prostu majstersztyk! Nawet scenki z siecią w drugiej połowie i na samym końcu - oryginalne, dowcip dla wszystkich zrozumiały a przy tym NIE rubaszny/wulgarny/prostacki, jak to się często spotyka we współczesnych amerykańskich komediach obliczonych na szeroką widownię. Jestem zachwycona tym filmem i "Hipochondrykiem", muszę obejrzeć wszystkie z Lloydem, to fantastycznie poprawia humor! Mam wymagającą pracę i trudno mi się odprężyć, jeśli akcja w filmie rozwija się wolno, bo mój mózg wtedy automatycznie wraca do opracowywania zadań zawodowych, pomagały do tej pory jedynie sitcomy o bardzo szybkim tempie, a tu, proszę, i stuletnie filmy dają radę!
Odpowiedz
anonim227(*.*.10.227) 2023-04-02 01:59:480
Obejrzane po wielu latach z wczoraj na dzisiaj dokładnie w setną rocznicę premiery filmu Lloyda. Było to wyzwanie dla mojego poczucia norm i grawitacji. Niezły był z Pana ancymonek Panie Lloyd.
Odpowiedz
Wyszukiwanie odpowiedzi..
