Melinda Gordon jest świeżo upieczoną mężatką, która niedawno przeprowadziła się do jednego z małych amerykańskich miasteczek. Nowością nie jest jednak dla niej zdolność porozumiewania się z umarłymi, którą posiada od dziecka. Dzięki swojemu darowi Melinda stara się pomagać zagubionym duszom, choć często jest to niełatwe zadanie gdyż jej wizje nie zawsze są spójne i oczywiste. Z tego powodu ci, którzy nadal żyją sceptycznie lub z niedowierzaniem odnoszą się do jej talentu. Nadchodzą jednak chwile, kiedy Melindzie udaje się pomóc zarówno umarłym, jak i tym stąpającym jeszcze po ziemi dzięki czemu uświadamia sobie, że zdolność, którą posiadła jest zaletą, a nie przykrym obowiązkiem
Tak w ogóle to szczur zachowywał się jakby był opętany... jakby w nim było i przez niego przemawiało kilka małych szczurków... najpierw powiedział rozkazującym tonem -Chodź tu ! A potem - Mamy problem PROSZĘ PANI... A potem znowu - A teraz SPADAJ ! Po czym wybija wszystkie szyby w oknach sugerując, że powinna sama wyskoczyć przez okno !... Poza tym, siedzi rozparty jak na tronie i bije kolegę kijem ale przegląda się w zwierciadełku i układa sobie włosy jak panienka...
Odpowiedz
Jak powiedziała o kumplu Jimmiego ?... "Prymitywny gbur. Zatrzymał się na poziomie podstawówki ". Czy ona nie zauważyła prymitywnego MARTWEGO gbura na poziomie podstawówki- SZCZURA ?... Ten gbur jej nie przeszkadzał... wręcz przeciwnie... garnęła się do niego... szukała jego towarzystwa i znosiła jego grubiaństwo, apodyktyczne traktowanie i rozkazy wydawane tonem nie znoszącym sprzeciwu...
Odpowiedz
Wiele odniesień do ognia piekielnego... "Chcecie by was dopadł ogień, to idźcie !" W domyśle: "Jeśli w tym stanie, jeśli pójdziecie do światła ale nie zmienicie waszego podejścia... sposobu myślenia... spłoniecie w ogniu piekielnym "... Czy ci chłopcy zmienili sposób myślenia zanim poszli do światła ? NIE ZAUWAŻYŁEM... Ktoś celowo przyśpieszył zburzenie tego domu, pozwolił, aby zagroziło szybkie zburzenie go właśnie po to by ich zmusić do zmiany sposobu myślenia... Żeby już nie czuli się tak przywiązani do tego miejsca... Problem w tym, że NIC SIĘ NIE ZMIENIŁO ! Nadal byli za bardzo przywiązani do siebie nawzajem, i gdziekolwiek mieli pójść chcieli tam pójść tylko razem WSZYSCY TRZEJ... I w tym tkwi problem... Szczur do końca niczego nie żałował, uważał się za nieomylną wyrocznię a był wyniosłym pyszałkowatym zarozumialcem i przecież z pożaru uratował się tylko Ernie właśnie dlatego, że nie podążył za jego "światłym " przewodnictwem... Teraz poszedł "w stronę światła " tylko dlatego, że nadal pozostał ich przywódcą, że nadal nie musiał nikogo słuchać ani za nic przepraszać... Co to za światło którym się teraz znaleźli wszyscy trzej bo chyba NIE BOŻE... w nim oni nadal będą w niego wpatrzeni jak w nieomylnego przywódcę a on nadal będzie wyniosłym pyszałkowatym zarozumialcem...
Odpowiedz
Wyszukiwanie odpowiedzi..
