@anonim160: To prawda. Ja też przyznaję rację. Te seryjne konteksty o dzieciach bogów, czy o replikatorach, na ogół bywały ładnie, zgrabnie, spójnie i sensownie poukładane w jakiś tam przyjemnie barwny ciąg. Natomiast ten kontekst Ori, najpotężniejszego z przeciwników, gdzie kapłani, jako rzeczywiście chyba jedyni z tego całego przedszkola, którzy przy okazji naprawdę dokopali Tauri, z początku był istnym szałem. Whau! Bo w końcu pojawił się taki naprawdę godny wróg na arenie, z którym nie ma przelewek i przy potędze, którego ci poprzedni się chowają I faktycznie ten bum, odcinek po odcinku, przez chwilę szedł w dobry deseń. Stanowiąc zarazem wręcz super pomysł na eleganckie zakończenie całego serialu. Tym samym nic dziwnego, że za moment zaczął pojawiać się niesmak. Ponieważ widzowie wobec tego ekstrawaganckiego szału, jaki nastał wraz z pojawieniem się wyznawców Ori, oczekiwali aż do końca takiej samej petardy ! Tymczasem okazuje się, że im dalej, tym wszystko dziwnie blednie w ekspresowym tempie, byle dało się jakoś dobrnąć do końca tak genialnego sitcomu, ale już na samej szarzyźnie. Centralnie nijakie odcinki, w których zawiało nudą i faktycznie pustymi półkami. Bardzo szkoda. Co więcej, fani z całego świata po tak intrygującym zakończeniu z otwartą furtką, wyraźnie przecież reflektującym na 2 część serialu, są równie rozczarowani, że tymczasem kontynuacja nie została podjęta. Minęły cała lata, w związku z czym powrotu na pewno już nie będzie. Więc po jaką cholerę pozostawiono takie otwarte zakończenie, wiedząc z góry, że prawdopodobnie nikomu już nie będzie się chciało kiedykolwiek pociągnąć tego dalej, bo samym twórcom, serial też już zdążył przejeść się na dobre. Zatem, skoro sprawy już zawczasu przybrały takiego właśnie obrotu, to można było chociaż jakoś zdecydowanie lepiej zakończyć ten serial. A nie, że po 20tu odcinkach samej bryndzy, trzepnęli na koniec od biedy ze trzy odcinki, znów z szałem. I na tym zakończyli cały serial.
Odpowiedz
Wyszukiwanie odpowiedzi..
