Film z pokroju dokładnie tych, do obejrzenia na jeden raz. Niby ciut lepszy od tej całej bryndzy dookoła. Czyli, po prostu taki, który jeszcze daje się obejrzeć w całości. Bo jak większość filmowców karmi widza zaledwie kanapką z dżemem, a nagle jeden odstaje, serwując kanapkę z mortadelą, to wiadomo, że wszyscy z miejsca rzucą się na tą trochę lepszą kolację. Choć akurat ta produkcja, to niestety jeszcze nie ta filmowa uczta, do jakiej, niestety dużo jej brakuje. Dlaczego? Bo obecnie nawet te pozornie trochę lepsze filmy, dające się oglądać, miewają tą samą wadę, że zamiast dobrego kino, jest to jedynie produkt nastawiony przede wszystkim na sprzedaż. Są to wprawdzie na pewno lepsze filmy, które posiadają dobry pomysł, względnie dobry scenariusz i podobnie dobre wykonanie. Ale co z tego, skoro brakuje im podstaw tego porządniejszego kina, a więc przede wszystkim, tego po prostu uroku filmowego, jakiego większość z nich zdaje się nie posiadać nawet w tym minimalnym stopniu. I nawet przy najszczerszych chęciach, zwyczajnie nie mogą go posiadać z tej prostej przyczyny, że jest to wyłącznie produkt na sprzedaż, jaki dalece odbiega od tej po prostu pasji zamiłowania zarówno wobec kina i do sztuki filmowej.
Odpowiedz