Serbia, tradycyjnie jeden z najbliższych sojuszników Rosji w Europie, stara się zdystansować od Moskwy. Świadczą o tym kolejne wypowiedzi prezydenta Aleksandara Vučicia, który najpierw powiedział, że Rosja powinna wstrzymać wysiłki mające na celu rekrutację Serbów do walki w szeregach Grupy Wagnera, a teraz odrzucił roszczenia terytorialne Rosji wobec Ukrainy.

REKLAMA

W środowym wywiadzie udzielonym dla serbskich mediów prezydent Serbii Aleksandar Vučić odrzucił roszczenia terytorialne swojego rosyjskiego odpowiednika Władimira Putina wobec Ukrainy.

My od samego początku mówiliśmy, że nie jesteśmy w stanie i nie możemy poprzeć rosyjskiej inwazji na Ukrainę - powiedział Vučić. Dla nas Krym to Ukraina, Donbas to Ukraina - i tak pozostanie - dodał, cytowany przez agencję Bloomberga.

Serbski przywódca odniósł się też do samej wojny. Stwierdził, że "najgorsze dopiero nadejdzie", gdy obie strony zaczną się okopywać. Vučić, który w ostatnich latach odbył dziesiątki spotkań z Putinem i nawet uczył się języka rosyjskiego, by móc z nim rozmawiać bezpośrednio, powiedział, że nie kontaktował się ze swoim odpowiednikiem "od wielu miesięcy".

"Nie" dla Grupy Wagnera

Prywatna rosyjska firma wojskowa, zwana Grupą Wagnera, za pomocą stron internetowych i grup w mediach społecznościowych w języku serbskim zachęca ochotników do wstąpienia w jej szeregi i do walki w Ukrainie. Vučić odniósł się do tego w stanowczy sposób, mówiąc we wtorkowym wywiadzie, że "Grupa Wagnera nie będzie rekrutowała w Serbii". Dodał, że jest to sprzeczne z prawem, które zakazuje obywatelom Serbii udziału w konfliktach za granicą.

Te słowa spotkały się z uznaniem ambasadora USA w Serbii, Christophera Hilla.

Ucieszyłem się, słysząc od prezydenta Vučicia i jego administracji, że dostrzegają zagrożenia dla pokoju i stabilności przez Grupę Wagnera potencjalnie działającą w Serbii - powiedział we wtorek Hill. To wymowne, że najlepsze, co Rosja ma do zaoferowania Serbom, to szansa na śmierć w odległej krainie w imieniu czyjejś agresywnej wojny - dodał, cytowany przez agencję Bloomberga.

Serbscy ochotnicy brali udział w walkach u boku sił prorosyjskich w Ukrainie w 2014 i 2015 roku. Nie jest znana dokładna liczba rekrutów z Serbii, ale eksperci podają, że przed dziewięcioma laty zgłosiło się kilkudziesięciu ochotników.

Serbia balansuje między Wschodem a Zachodem

Serbia w przeszłości starała się balansować między Wschodem a Zachodem, zarówno w kontekście geopolitycznym, jak i gospodarczym. Komentarze Vučicia świadczą jednak o stopniowej zmianie podejścia do relacji z Rosją. To o tyle znaczące, że władze europejskich krajów ciągle próbują odizolować Moskwę od kontynentu, czemu przeszkadza m.in. nastawienie Serbii.

Serbia - wraz z Węgrami - nadal wyróżnia się stanowiskiem wobec Rosji. Serbskie narodowe linie lotnicze utrzymywały połączenia z Rosją, a sam Belgrad jest celem podróży Rosjan, którzy uciekają przed polityką władz na Kremlu. Trzeba do tego dodać przeprowadzony latem ubiegłego roku sondaż wśród serbskich obywateli, z którego wynika, że Putin jest ich ulubionym światowym przywódcą.

Serbia od pierwszego dnia rosyjskiej inwazji na Ukrainę unikała sprzymierzenia się ze Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską w sprawie nakładania sankcji na Rosję. To sprawiło, że Belgrad znalazł się pod międzynarodową presją, by zerwał więzi z Moskwą i uniezależnił się od niej energetycznie.

Kosowo to kwestia, która łączy oba kraje

Powodem, dla którego Serbia sprzeciwia się nakładaniu sankcji na Rosję, jest wsparcie, jakiego Moskwa udziela Belgradowi w kontekście nieuznania niepodległości Kosowa. To kwestia, która łączy oba kraje. Serbia uważa Kosowo za kolebkę swojej narodowości - podobnie jak Putin postrzega Ukrainę - a uznanie jego suwerenności to w oczach Serbów największa przeszkoda do spełnienia celu, jakim jest przystąpienie do UE - zauważa Bloomberg.

Vučić powiedział, że jest wdzięczny Rosji za wsparcie w sprawie Kosowa i to - jego zdaniem - wyjaśnia, dlaczego Serbia nie może poprzeć kar gospodarczych wobec Moskwy. Byliśmy objęci sankcjami przez prawie dziesięć lat i nie wierzymy, by było to odpowiednie rozwiązanie - powiedział.

Prezydent Serbii podkreślił jednak, że błędem byłoby zakładać, że jego rząd w pełni popiera rosyjskie przywództwo. Nie zawsze jesteśmy zadowoleni z niektórych ich decyzji - powiedział 52-letni Vučić. Mamy tradycyjnie dobre stosunki, ale to nie znaczy, że popieramy każdą decyzję lub nawet większość decyzji podejmowanych przez Kreml - dodał.

Pod względem gospodarczym Serbia od lat oddala się od Rosji. Kraj ten odpowiada za około 6 proc. serbskiego handlu zagranicznego. Zdecydowanie największym partnerem jest za to Unia Europejska. Aby ustabilizować finanse pod koniec ubiegłego roku, Serbia pozyskała 2,6 mld dolarów z Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz pożyczkę w wysokości 1 mld dolarów od Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

52-letni Vučić, który w ubiegłym roku został wybrany na kolejną kadencję, twierdzi, że jego ostatecznym celem jest członkostwo w UE. Prezydent Serbii jest przekonany, że obywatele zagłosują za wejściem do UE i zaakcentują zwrot w kierunku zachodnim. Powiedział, że aby tak się stało, będą potrzebować zapewnień, że członkostwo jest realne.

Wiem, że UE jest naszą drogą - powiedział. Nie ma innych dróg - podsumował.