W imię Ojca
Daremnie stąd chcesz uciec i troski odpędzasz,
Wiecznie będziesz tu wracał, śmieszny polski nędzarz.
Do klęsk, do krwi, do grobu, co trawą już zarósł,
Do walki i do krzywdy, domokrążny wiarus.
Do miast, do wsi spalonych, do gruzów i ruder,
Gdzie jak pies się wałęsa twój smutek - maruder.
Do pieśni, ze już idą, biją w tarabany, Do ziemi i miłości w kraju zakazanej.
Do snów, do drzew i ptaków, do mgieł na pastwisku-
Nie podołasz swej trosce, już jesteś w tym spisku.
W tym wolnym zgromadzeniu, w tym bractwie i kole,
W religi bierzmowany rozpaczą na czole.
Zrywający sie nocą na głos powołania
Szerzyć wiarę śród pogan twojego wyznania.
Gotów iść tchu ostatkiem, dopóki nie skonasz,
Domokrążny po świata pustyni misjonarz.
W przymusie dobrowolnym, co nie zna zwątpienia,
Bo prawda jest nad klęską i nic jej nie zmienia.
W swej racji samowiednej, w natchnieniu wytrwałem,
Bo słowo wyszło z prawdy i stało się, ciałem.
I stanie sie wolnością i Bóg jej wysłucha
W imię Ojca i Syna i polskiego ducha.
1946
Nasz serwis wykorzystuje pliki cookie. Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz zmienić w ustawieniach Twojej przeglądarki.