Gracz Roberta Altmana jest satyrą na fabrykę snów. Reżyser przedstawił w nim filmowy światek pełen zła, gdzie nie ma nigdzie miejsca na lojalność i ludzkie uczucia. Tytułowym graczem jest wysoko postawiony oraz działający bez żadnych skrupułów hollywoodzki producent (Tim Robbins). Żaden inny film nie zgromadził tak wielu, blisko sześćdziesięciu słynnych gwiazd filmowych grających w epizodach samych siebie.
Moim zdaniem ten film nie jest żadną satyrą Hollywoodu. To raczej średnio udany dramat z elementem kryminalnym. Jeśli to satyra to dlaczego przez 2 godziny nie pojawia się nawet uśmiech na twarzy ? Wątki satyryczne występują kilkukrotnie, ale są raczej zrozumiałe tylko dla filmowców i ludzi kina. Tak sobie wyobrażam historię ometkowania tego filmu jako "satyra": głupki z Filmwebu skopiowały lub coś przekręciły od głupków z IMDB, a tamci bezmyślnie przepisali to co napisali płatni krytycy. Zaznaczam, iż film nie jest zły, ale bardzo ciężki i pozbawiony określonego kształtu. To zdecydowanie dramat i to z tych cięższych (trudniejszych do zrozumienia). Robert Altman jest bardzo dobrym reżyserem i z pewnością coś chciał przekazać kręcąc ten film. Pytanie tylko co ? Jeśli ktoś chce zobaczyć prawdziwą satyrę Hollywoodu, gdzie można zrywać boki ze śmiechu, ukazującą brudy, paradoksy, problemy i sposoby ich rozwiązywania, aktorów, producentów i reżyserów z ich nieciekawymi charakterkami, koniecznie musi obejrzeć "State and Main" ("Hollywood Atakuje") Davida Mameta z wyborową obsadą. "Gracz" jest trudny do opisania. Sama fabuła jest, jak się dowiadujemy wielką ironią do końca niewyjaśnioną i w jakimś stopniu nakreśla delikatnie klimat Hollywoodzkich filmowców. Można obejrzeć jak ktoś gustuje w takim kinie, Osobiście czuję się zawiedziony.
Odpowiedz
Wyszukiwanie odpowiedzi..
