Świetnie! Coś w tym kierunku trzeba robić. Najlepiej, gdyby w miarę duża grupa obywateli miała jakiekolwiek (na wzór krajów skandynawskich), choćby i najbardziej podstawowe przeszkolenie wojskowe i z pierwszej pomocy (to się zawsze przyda, dobrze, że jest już na kursach prawa jazdy jako obligo). Organizowane lokalnie szkolenia przez samorządy, weekendowe lub nawet 1-dniowe, np. raz na kilka miesięcy jakaś grupa, zaczynając od młodych. Do tego lokalne mini-magazyny broni ręcznej do treningów i na wszelki wypadek, a po paru latach mielibyśmy na tyle dużą potencjalną partyzantkę, że efekt odstraszania mógłby być relatywnie wysoki, że w kalkulacji najazd wychodziłby na nieopłacalny.Poza tym zasoby do ewentualnych uzupełnień byłyby zupełnie inne, tak pod względem ilościowym, jak i jakościowym. To co mówi Kosiniak, wyszkolenie, zjednoczenie i odczucie zdeterminowanego społeczeństwa nie może być pomijane w kalkulacjach najeźdźcy.