Danuta Kowalska, gwiazda Klanu: Jestem półhrabianką

2014-03-10 3:00

Była żoną Karola w kultowej komedii "Och, Karol", Jolą w serialu "Alternatywy 4". Danuta Kowalska (59 l.), aktorka i kobieta biznesu, córka hrabiny, potomkini słynnych rodów, opowiada "Super Expressowi" o swojej rodzinie i narodzinach w obecności taty.

Mama była hrabianką, od strony ojca to de Virionówna, a od strony mamy Skirmuntówna. Żartuję, że ja jestem półhrabianką, a syn ćwierćhrabią, dobrze, że nie ćwierćinteligentem. Mama... była za młoda, by mieć świadomość swojego szlacheckiego pochodzenia. A po wojnie nie wypadało afiszować się swoim pochodzeniem. Celowo spolszczano jej nazwisko, odcinano "de", pisano Zofia Wirion. Potem sporo czasu zajęło nam odtworzenie poprawnej jego pisowni.

Zobacz też: Danuta Kowalska spisała dzieje rodziny

I wojna światowa doprowadziła moją rodzinę do znacznego zubożenia, a II wojna zabrała im wszystko, zostali ograbieni z majątków, na które pracowały pokolenia, zdegradowano ich pozycję społeczną, zniweczono wielopokoleniową tradycję. Trudno było im odnaleźć się w komunistycznej rzeczywistości i przyzwyczaić do nowych warunków, byli zubożali, zastraszeni, do tego musieli ciężko pracować. Trzeba pamiętać, że to byli ludzie wykształceni, znający po parę języków...

Najgorsza była II wojna światowa

Kiedy wybuchła wojna, mama miała tylko 10 lat. Wojna zabrała jej dzieciństwo i młodość. Bardzo szybko musiała dojrzeć. Jej rodzice byli repatriantami z Wilna, zakwaterowano ich w obozie na Majdanku pełnym pluskiew. Babcia chorowała, więc mama musiała zacząć pracę w fabryce pończoch i chodaków. W 1949 roku poznała w Bydgoszczy mojego ojca. Po roku narzeczeństwa wzięli ślub. Jednak żeby mogła wyjść za mąż za tatę, Zbigniewa Kowalskiego, który nie był arystokratą ani ziemianinem, był obywatelem, jak się wtedy mówiło, musiała mieć zgodę rodziców.

Sprawdź: Wszystko o Danucie Kowalskiej

Mój ojciec był świetnym materiałem na męża, bo nie dość, że miał dobry zawód, był inżynierem elektronikiem, to jeszcze otrzymał intratną posadę w Warszawie oraz dwupokojowe mieszkanie. Rodzice, ze swoją pierworodną córką Ewą, przenieśli się z Bydgoszczy do Warszawy w 1955 r.

Urodziłam się w czepku, w Warszawie

I ja urodziłam się już w Warszawie przy ul. Okopowej 31/31. Do dziś stoi ten budynek i mieszkają tam moi sąsiedzi.

Tata mówił, że urodziłam się w czepku. Zawsze byłam ciekawa, co to znaczy... A potem dowiedziałam się, że ludzie urodzeni w czepku są bardzo szczęśliwi. Jedna z mamy przyjaciółek, która była wróżką, znała się na numerologii, powiedziała, że jestem czwórką, a moją nadrzędną liczbą jest 11. Miało to oznaczać podwójne szczęście. Nie wiem, ile w tym prawdy, bo nigdy niczego nie dostałam za darmo, na wszystko musiałam ciężko zapracować.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki