Jan Monczka: Kobiety za mną szalały - WYWIAD

2012-04-02 4:00

Jan Monczka, słynny Tulipan, w latach 80. rozkochał w sobie tysiące Polek. Kobiety zaczepiały go na ulicach i zasypywały listami. - Taka sympatia to dla aktora dowód, że rola była trafiona. Ale był czas, kiedy popularność mnie męczyła. Tym bardziej, że niektórym wydawało się, że prywatnie jestem taki sam jak mój bohater - mówi z uśmiechem odtwórca głównej roli w serialu "Tulipan".

Do dziś Jan Monczka potrafi jednym spojrzeniem uwieść niemal każdą kobietę. - Co tu dużo mówić, takie zainteresowanie pań jest miłe dla każdego mężczyzny - wyznaje aktor. Prywatnie artysta różni się jednak od podrywacza z popularnego serialu. - Od wielu lat wciąż mam tę samą żonę i dwie cudowne córki. Zdecydowanie nie jestem typem skandalisty - przekonuje aktor, który naszym Czytelnikom zdradza nie tylko kulisy swojej sławy, ale opowiada też o tym, jak spędzi święta.

- No tak, za mną też szalały (śmiech). Gdy tylko się gdzieś pojawiałem, rozlegały się podniecone komentarze, czułem na sobie palące spojrzenia. Często jeździłem na bardzo popularne w tamtych latach spotkania z aktorami i zawsze były na nich tłumy. Głównie kobiet. Były wśród nich i takie, którym się wydawało, że w życiu prywatnym też jestem taki jak "Tulipan". Niektóre zwierzały mi się, szukały dobrego słowa, rady.

- Czy ta rola sprawiła, że poczuł się pan amantem nie tylko na ekranie, ale też w życiu prywatnym?

- Nie, nie miałem takiego poczucia. Owszem, widziałem, że budzę zainteresowanie nie tylko jako aktor, ale też jako mężczyzna i sprawiało mi to ogromną przyjemność, ale jednocześnie zdawałem sobie sprawę z tego, że to tylko rola. Z amantem kojarzyłem się także reżyserom, bo potem obsadzali mnie chętnie w rolach związanych z miłością.

- Prawdziwy "Tulipan", czyli Jerzy Kalibabka, podobno miał 30 dzieci...

- I tu też się zdecydowanie rozminęliśmy. Ja mam wciąż tę samą żonę, dwie cudowne córki. Zdecydowanie nie jestem typem skandalisty.

- Ale podrywać zaczął pan wcześnie, podobno już w wieku 7 lat flirtował pan z koleżanką w szkole?

- Tak, to była moja pierwsza miłość. Takie tam pocałunki pod płaszczami w szatni, całkiem niewinne, ale to było urocze.

- Wiele kobiet wciąż pana pamięta i marzy o spotkaniu. Czy sądzi pan, że to z powodu roli, czy może widzą w panu mężczyznę, z którym warto zgrzeszyć?

- Wolałbym myśleć, że tak się dzieje nie tylko z powodu filmu. Co tu dużo mówić, takie zainteresowanie jest miłe dla każ-dego mężczyzny.

- Ma pan w sobie dużo wrażliwości, o czym świadczy zainteresowanie... kwiatami. Pański ukwiecony taras jest podobno przedmiotem zawiści nie tylko sąsiadów...

- Jeśli miłość do kwiatów świadczy o wrażliwości, to tak, jestem wrażliwy. Lubię otaczać się pięknymi kolorami, zapachami, sadzić, podlewać. Moje pelargonie i geranium mogą budzić podziw.

- Jak pan spędzi święta?

- Rodzinnie, w moim Krakowie. Przyjedzie córka, która mieszka za granicą, przyjdzie teściowa, z którą doskonale się rozumiemy. Trącimy się jajeczkiem, zjemy pyszny sernik mojej żony i pójdziemy na spacer.

- Bierze pan udział w świątecznych przygotowaniach?

- Nie jestem w tym dobry, ja staram się po prostu nie przeszkadzać i pilnować porządku.

- Dziękuję za rozmowę i życzę ciepłych, pachnących, spokojnych świąt.

- Ja też życzę wszystkiego dobrego Czytelnikom "Super Expressu".

Jan Monczka
Popularny aktor telewizyjny, teatralny i filmowy. Krakowską PWST ukończył w 1980 roku. W latach 80. sławę przyniosła mu rola uwodziciela w serialu "Tulipan". Aktor wystąpił również w serialach "Pitbull", "Linia życia", "Pierwsza miłość", "Fala zbrodni" oraz w filmie "Karol. Człowiek, który został papieżem". Przez lata związany był z krakowskimi i warszawskimi teatrami.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki