Stołeczna policja wszczęła czynności sprawdzające, które mają wyjaśnić, czy Janusz Korwin-Mikke został ranny rzeczywiście w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Wczoraj lider UPR trafił do szpitala z raną kłutą brzucha i został poddany operacji.

Lekarze nie udzielają żadnych informacji na temat stanu jego zdrowia. Zarówno sam poszkodowany jak i członkowie jego rodziny twierdzą, że był to nieszczęśliwy wypadek - powiedział sieci RMF FM podkomisarz Krzysztof Hajdas z biura prasowego Komendy Stołecznej Policji. Mimo to czynności sprawdzające zostaną przeprowadzone: "Jest to czynność rutynowa, na czynności sprawdzające funkcjonariusze mają 30 dni i w tym czasie muszą ustalić, czy doszło do przestępstwa czy też nie. Jeżeli ustalenia będą, że do przestępstwa doszło musi być wszczęte postępowanie natomiast jeżeli zdarzenie nie miało podłoża kryminalnego wtedy sprawa się zakończy". Podkomisarz Hajdas dodał, że czynności sprawdzające podejmuje się w przypadku nie tylko osoby publicznej - jeśli istnieje choćby cień wątpliwości, że nie był to nieszczęśliwy wypadek.

Prezes UPR Janusz Korwin - Mikke trafił do szpitala wczoraj. Rodzina polityka odmówiła współpracy z policją twierdząc, że był to nieszczęśliwy wypadek. "Życie Warszawy" powołując się na rozmowę z poszkodowanym tuż przed wjazdem na salę operacyjną pisze, że prezes UPR przyznał, iż zranił się sam, ale nie chciał powiedzieć w jakich okolicznościach. Według gazety do szpitala przywiozła go córka. Inne informacje podaje "Trybuna". Jej zdaniem to przypadkowi przechodnie przynieśli do Szpitala Praskiego rannego Korwin-Mikkego. Pierwszy do szpitala przyjechał syn polityka zawiadomiony przez matkę. Według "Trybuny", powołującej się na rozmowę z pielęgniarkami szpitala, polityk został napadnięty przed szpitalem św. Floriana. Karetka, która dotarła na miejsce nie znalazła rannego.

foto RMF FM

13:40