Reklama
Reklama

Wojciech Siemion przeczuwał odejście?

Panuje zmrok, dochodzi godz. 22. 21 kwietnia 2010 r. Wojciech Siemion (†81 l.) z żoną podróżuje samochodem. Za rondem w miejscowości Ruszki, niedaleko Sochaczewa, prowadzone przez niego auto nagle zjeżdża na zakręcie na przeciwny pas i czołowo zderza się z kilkunastotonową ciężarówką. A potem obraca się i z impetem uderza w jadącego za nim opla omegę. Nieprzytomny Siemion w ciężkim stanie trafia do szpitala. Dzielnie walczy o życie. Dwa dni przed katastrofą wydaje przyjacielowi dyspozycje na wypadek, gdyby odszedł...

 

Życie aktora pełne było zawirowań. Kiedy miał 12 lat, jego ojciec Mikołaj, kierownik miejscowej szkoły i członek AK, wpadł w ręce gestapo. Wtedy widział go ostatni raz - pojmanego osadzono w więzieniu na Zamku Lubelskim, gdzie był torturowany, a potem wywieziony do Auschwitz i rozstrzelany w 1942 r. pod ścianą straceń. Ale nie był to koniec nieszczęść w ich rodzinie.

Tragicznie zginął też Sławek, brat Wojciecha. - Żandarmi kazali gospodarzowi domostwa zaprzęgać konia do wozu, przywiązali nogi Sławka do tylnych kół. Kazali jechać. Spędzili ludzi, żeby to oglądali. Widzieliśmy, jak głowa Sławka po ziemi się wlokła - wspomina Leokadia Ruchlicka, koleżanka aktora z młodości.

Reklama

Siemion miał też dwie siostry, które zmarły w dzieciństwie, dwóch z sześciu braci zginęło w czasie wojny, a trzeci - podczas służby w milicji. Mimo tak tragicznego dzieciństwa, Wojciech nie załamał się.

Ukojenie znajdował w sztuce - już od najmłodszych lat lubił recytować poezję, występował w wiejskim teatrzyku w remizie strażackiej. Jednak nie wierzył w siebie. - Nigdy nie sądziłem, że zostanę aktorem. Najpierw marzyłem o astronomii. Poznałem wszystkie gwiazdy i galaktyki. Później było tylko prawo i marzenia o todze adwokackiej - wspominał.

To właśnie podczas studiów prawniczych poznał swą przyszłą żonę Jadwigę Gałkowską, którą nazywał Piwką. Urzekła go swoim spokojem, co przy jego wybuchowym charakterze było nie do przecenienia. Na wszystkie niepokoje Wojtka miała w odpowiedzi uśmiech i pełne pogody zapewnienie: "Będzie dobrze!". I długo tak było... Pobrali się 3 stycznia 1950 r. w Konopnicy koło Lublina. Już cztery miesiące później na świat przyszedł ich syn Krzysztof.

W następnym roku zaszły w życiu Siemiona kolejne rewolucyjne zmiany, które zainicjowała jego żona. To właśnie ona, gdy Wojciech był na trzecim roku studiów, zauważyła, jak bardzo tęskni za teatrem.

W końcu, jak wspomina przyjaciółka pary Joanna Kasperska w książce "Wieża malowana. Wspomnienia o Wojciechu Siemionie", mądra Jadwiga stwierdziła: "To nie ma sensu, przenieś się na studia aktorskie". I zakochany Wojtek posłuchał swojej żony. Ochoczo rzucił prawo i tak trafił do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Był pracowity i zdolny, więc udawało mu się zaliczać po dwa lata w jeden rok.

Wojtek i Jadwiga prowadzili szczęśliwe życie, spędzając każdą wolną chwilę w swoim dworku w Petrykozach, oddalonym o 50 km od stolicy, który kupili w 1969 r. i remontowali przez wiele lat. A potem się do niego przeprowadzili na stałe. Ominęły ich sercowe zawirowania. Siemion, wierny ukochanej żonie, wiódł u jej boku życie, o którym wielu mogłoby tylko pomarzyć. Przyjaciele tych dwojga twierdzili, że byli idealnym małżeństwem i mimo upływu lat wciąż się sobą zachwycali.

Jednak los odebrał Wojciechowi kobietę, którą tak kochał. Był zdruzgotany, gdy wczesnym rankiem 17 listopada 2004 r. dzwonił do przyjaciół z tragiczną wieścią o śmierci żony, z którą spędził przeszło pięćdziesiąt lat. - Janusz, dzisiaj w nocy zmarła Piwka. Życie dla mnie się skończyło - wyznał, szlochając w słuchawkę swojemu przyjacielowi, Januszowi Pietrzykowskiemu.

"Świeczka dogasa. Brzask blisko. Siedzę nad trupem Twoim nocą. Bo wskrzesić Cię nie mogę" - tym wierszem Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego "Na śmierć Esteriny" pożegnał ukochaną podczas pogrzebu. Wieczny odpoczynek żona aktora znalazła na wiejskim cmentarzu w Osuchowie koło Mszczonowa, na leśnej polanie, w otoczeniu świerków, które Jadwiga tak bardzo kochała...

Wdowiec długo nie potrafił uporać się z tą bolesną stratą. Pierwsze święta Bożego Narodzenia bez Piwki spędził sam, choć przyjaciele zapraszali go do siebie w nadziei, że uda im się wyrwać go z objęć smutku. On wolał jednak zostać w Petrykozach, gdzie każdy kąt przypominał mu utraconą miłość.

Radość życia odzyskał dopiero dzięki Barbarze Kasper, która po śmierci żony pomagała mu prowadzić dom. - Spotkałem nową panią serca - tak oznajmił przyjaciołom jej pojawienie się w swoim życiu.

Choć Basia okazała się osobą bardzo subtelną, ciepłą i oddaną Wojtkowi, to jednak nie wszyscy aprobowali jego związek z młodszą o dwadzieścia lat kobietą. Rodzina była im przeciwna - mimo że Barbara dbała wraz z ukochanym o pamięć jego poprzedniej żony tak bardzo, że nawet jej portrety nie zmieniły miejsca we dworze, gdy w nim zamieszkała.

Nie zważając na złe języki, Wojtek nie wyrzekł się swojego uczucia. - Był nieugięty mimo trudności stwarzanych mu przez rodzinę, która nie chciała zaaprobować jego miłości i małżeństwa z Barbarą - wspominała Maria Szyszkowska.

Na przekór wszystkim poprosił Barbarę o rękę i był szczęśliwy, gdy zgodziła się zostać jego żoną. Pobrali się w 2009 r. Niestety, nie dane im było długo się sobą cieszyć - kilka miesięcy później wydarzył się wypadek samochodowy, który przekreślił wszystko.

Barbara po kilku dniach wyszła ze szpitala, ale Siemion przegrał walkę o życie. Po jego odejściu wyszło na jaw, że dwa dni przed katastrofą w rozmowie ze swoim przyjacielem wyrzekł słowa, które mogłyby świadczyć o tym, że przeczuwał swój kres.

- Zastanowiło mnie to, że Wojtek powiedział: "Januszu, pamiętaj, gdyby mnie nie było - chciałbym, by Siemionalia (Przegląd Zespołów i Twórców Ludowych) odbywały się bez przerw". Odpowiedziałem: "Prędzej mnie zabraknie, niż tak zdrowego i zawsze czerstwego chłopaka jak ty! - wspominał Pietrzykowski. To, jak bardzo się mylił, okazało się zaledwie dwie doby później.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Wojciech Siemion
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy