Pirotechnicy w lokalu wyborczym w Warszawie. Istniało ryzyko eksplozji

Polska
Pirotechnicy w lokalu wyborczym w Warszawie. Istniało ryzyko eksplozji
PAP/Łukasz Gągulski
Kolejka do lokalu wyborczego

W czasie niedzielnego głosowania do Sejmu i Senatu w Warszawie odnotowano 69 przestępstw i wykroczeń. Zgłoszono również alarmy bombowe. Jeden z nich nie był fałszywy.

W jednej ze szkół na Pradze Południe podniesiony został alarm bombowy. Znajdowały się tam komisje wyborcze nr 425 i 426. Na miejscu stawili się policjanci oraz pirotechnicy.

Małe działo powodem ewakuacji

Powodem alarmu był pozostawiony plecak, w którym znaleziono ładunek. Jak wyjaśnił stołeczny ratusz we wtorkowym oświadczeniu, było to małe działo typu moździerz. Istniało realne ryzyko eksplozji. Zatrzymane zostały prace komisji i zarządzono ewakuację.

 

ZOBACZ: Joanna Szczepkowska powtórzyła słowa sprzed lat. "Skończyły się rządy PiS"

 

Prace pirotechników trwały około godziny. Potem przywrócono możliwość głosowania.

Rekordowa frekwencja

W Warszawie odnotowano rekordową frekwencję w niedzielnych wyborach parlamentarnych. Uprawnionych do głosowania było 1,3 mln osób. Swój obywatelski obowiązek spełniło 84,92 proc. osób. W 2019 roku było to 77,07 proc. obywateli.

 

ZOBACZ: Wyniki wyborów. Kto dostał się do Senatu?

 

Najbardziej licznie do urn ruszyli mieszkańcy Wilanowa - 90,88 proc., Ursynowa - 88,91 proc. oraz Białołęki - 88,46 proc. 

Bartosz Treder / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie