"Bogusia Wander zachwycała urodą. Niezwykle interesująca, przede wszystkim jako kobieta. Budziła więc też emocje innego rzędu" - wspominał spikerkę reżyser Jerzy Gruza. Ale uroda nie była jedynym atutem Bogumiły Wander. Niezwykle profesjonalna, z nienaganną dykcją, była klasą samą w sobie. Po 37 latach pracy postanowiła odejść na własnych zasadach, nie czekała, aż ktoś wręczy jej wypowiedzenie. Odtąd poświęciła się życiu rodzinnemu u boku ukochanego mężczyzny - swojego drugiego męża, kapitana Krzysztofa Baranowskiego. W zeszłym roku pojawiły się jednak smutne doniesienia o chorobie legendarnej spikerki. Choroba Alzheimera sprawiła, że Bogumiła Wander żyje dziś w innym świecie.
Bogumiła Wander przyszła na świat 7 października 1943 roku w Kaliszu, ale dzieciństwo spędziła w Łodzi. Jej mama była aktorką, ojciec muzykiem multiinstrumentalistą. Pracował w radiu, grał z orkiestrą Debicha, koncertował za granicą. Również starszy brat Bogumiły, Włodzimierz, pasjonował się muzyką. Wprowadził nastoletnią siostrę w artystyczny świat. Włodzimierz był liderem zespołu Niebiesko-Czarni, założył też zespół Polanie. Zabierał ze sobą w trasy i na koncerty. W tamtych czasach z Niebiesko-Czarnymi występował Czesław Niemen – wówczas jeszcze Wydrzycki. Włodzimierz Wander jako jeden z pierwszych dostrzegł talent chłopaka z Grodzieńszczyzny. Pod wrażeniem wspaniałego głosu Czesława była też Bogumiła Wander, młoda studentka wydziału filozoficzno-historycznego. Po latach, w jednym z wywiadów przyznała, że była zauroczona Niemenem.
Wtedy zaczęłam się w nim podkochiwać. Początkowo nie zwracał na mnie uwagi… – wspominała Bogumiła Wander.
Bogumiła Wander zapowiadała koncerty zespołu. Po jednym z nich Czesław Niemen zaproponował, że podwiezie ją samochodem do domu. Kategorycznie sprzeciwił się temu brat dziewczyny. Zabronił jej wsiadać do auta z artystą. "Nie wiedziałam, o co mu chodzi. W mustangu było przecież wygodniej. Wtedy Włodek mi wyjaśnił, że Niemen ma drewniane ręce, jest bardzo złym kierowcą i mnie zabije!" – mówiła w jednym z wywiadów Bogumiła Wander. I dodawała, że Włodek uciekł się do podstępu. Nie miał dobrej opinii o Niemenie i nie chciał, by ten uwiódł jego siostrę. Wkrótce jednak Bogumiła miała już co innego w głowie. Dowiedziała się, że łódzki oddział Telewizji Polskiej organizuje casting na spikerki.
Do organizowanego przez TVP Łódź konkursu stanęło 296 osób. Trwał kilka miesięcy i składał się z czterech etapów. Najpierw poddano selekcji zdjęcia kandydatów i kandydatek. Następnie wybrani uczestnicy odbyli próby w kabinie spikerskiej. Po nich nastąpił etap pisania krótkich informacji. Do ścisłego finału, w którym kandydaci i kandydatki zapowiadali programy na antenie, a widzowie mogli oddawać na nich głosy, przeszły trzy osoby. Pewnego dnia do drzwi mieszkania Bogumiły Wander zapukał goniec z telewizji. Powiedział, że natychmiast powinna jechać do studia łódzkiego oddziału telewizji.
"W pewnym momencie ze studia na paluszkach wychodzi kierowniczka produkcji, bierze mnie za rękę i prowadzi do studia. Słyszę, jak lektor mówi: Pewnie przypominają sobie państwo, jak zapraszaliśmy młodych ludzi, którzy chcieli pracować w telewizji, do wzięcia udziału w konkursie zorganizowanym przez nasz ośrodek telewizji. Konkurs właśnie się zakończył, a jego laureatką została... I tu pada moje nazwisko, a lektor wręcza mi wielki bukiet kwiatów. Wypchnęli mnie przed niego i... tak się zaczęła moja praca" – wspominała początki kariery Bogumiła Wander w książce Aleksandry Szarłat "Prezenterki".
Pierwsze lata kariery spikerki Bogumiła Wander spędziła w łódzkim oddziale telewizji. Po pięciu latach awansowano ją do głównego oddziału w Warszawie. Rok 1970 był dla pani Bogumiły wyjątkowy także pod względem prywatnym. Wyszła wówczas za mąż za poznanego podczas jednego z festiwali muzycznych Zbigniewa Żołędziowskiego. Trzy lata później na świat przyszedł syn pary, Marek. Bogumiła Wander wraz z mężem tworzyła scenariusze programów rozrywkowych. Ale małżeństwo nie przetrwało próby czasu. W połowie lat 70. na horyzoncie pojawił się bowiem pewien żeglarz.
Swoją bezpieczną przystań Bogumiła Wander znalazła właśnie u boku kapitana żeglugi, dziennikarza Krzysztofa Baranowskiego. Nie obyło się jednak bez skandalu, bo oboje zakochanych było wówczas w związkach małżeńskich i miało dzieci. Zaiskrzyło jednak tak mocno, że uczucia nie dało się już powstrzymać. W swojej książce "Spowiedź kapitana" Krzysztof Baranowski pisał, że swoją ukochaną uważał za najpiękniejszą kobietę w Polsce i do dziś pozostaje wierny tym słowom.
Po prostu zauroczyłem się Bogusią i idąc za swoim sercem, chciałem choć przez chwilę być blisko niej. Nie myślałem, że zwiążemy się na zawsze. Tym bardziej że miałem żonę, dzieci. Jak rzucić to wszystko? A jednak rzuciłem – dodawał w wywiadzie dla tygodnika "Viva!".
Początkowo Krzysztof Baranowski nie planował rozwodu z żoną. Wahał się, bo miał z nią dwójkę dzieci. Los jednak zdecydował za niego. Żona pana Krzysztofa znalazła w jego dzienniku dowody na to, że mąż ją zdradza. Postawiła mu więc ultimatum – albo ona i dzieci, albo kochanka. Kapitan obiecał, że zerwie z Bogumiłą Wander kontakt, ale uczucie do niej okazało się silniejsze. Pomiędzy małżeństwem wybuchały coraz ostrzejsze kłótnie, aż w końcu po jednej z nich Krzysztof Baranowski spakował walizki i odszedł. Wówczas również Bogumiła Wander odeszła od męża.
Nie walczyłam o podział majątku, bo chciałam mieć tylko święty spokój. Dawno temu podjęłam decyzję, że jednak odchodzę, bo go po prostu nie kocham. A dla mnie uczucie jest ważniejsze od dóbr materialnych i willi na Saskiej Kępie. I od tego czasu jesteśmy razem z Krzysztofem – wspominała Bogumiła Wander w rozmowie z "Vivą!".
Bogumiła Wander nie tylko pracowała jako telewizyjna spikerka, ale też prowadziła najważniejsze muzyczne festiwale, m.in. w Opolu i Sopocie. I choć czasy były ciężkie, zawsze wyglądała olśniewająco. Już podczas pierwszego Festiwalu w Sopocie, który prowadziła, swoją kreacją przykuła wzrok nawet zagranicznych gości. Była to suknia uszyta przez dom mody Telimena.
"Projekt wyrysowałam sama: dół plisowany, góra z podwyższonym stanem wyszywana kamieniami, na ramiączkach. (..) Spośród oferowanych mi materiałów wybrałam jedwab z Milanówka w złocistym kolorze. A na festiwalu okazało się, że podobną suknię, tylko niebieską, ma piosenkarka z Włoch. Po występie podeszła do mnie i zapytała, skąd pochodzi moja. Myślała, że od jakiegoś dobrego kreatora. Kiedy usłyszała, że była szyta w Polsce, zaśmiała się i powiedziała, że nigdy w życiu w to nie uwierzy. Nie zdziwiłam się, w końcu widziała Polskę, widziała, jak tu jest" – wspominała ikona telewizji w książce "Prezenterki".
Podczas 37-letniej kariery w TVP Bogumiła Wander dała się poznać jako profesjonalistka. Ale nawet najlepszym zdarzają się wpadki. Niestety, najczęściej dochodzi do nich w ważnych momentach. Prezenterce noga powinęła się podczas transmitowanego przez polską telewizję pogrzebu zmarłego w 1982 roku sekretarza generalnego komunistycznej partii ZSRR Leonida Breżniewa. Transmisja trwała ponad trzy godziny, po których Wander miała wygłosić podsumowanie. Prezenterka umierała z nudów, wybrała się więc do bufetu. Tam trafiła na wszechobecną w czasach PRL-owskich niedoborów kolejkę. Z oczekiwania panią Wander wyrwał przerażony inspektor programu:
"Skrócili transmisję?! – krzyczy. Dyrekcja włosy z głowy wyrywa! Nie było końcowej zapowiedzi po pogrzebie Breżniewa! Mówię: Słuchaj, jest ranek, kto to oglądał?! A on: Wszyscy oglądają, całe KC! Transmisja się skończyła, a widzowie zamiast mnie zobaczyli puste krzesło... Nie było wtedy komórek i nie można mnie było zawołać" – wspominała Bogumiła Wander w "Prezenterkach". Na szczęście skończyło się na upomnieniu.
Bogumiła Wander zakończyła swoją karierę w telewizji w 2003 roku. Odeszła z własnej woli. Kroplą, która przepełniła czarę goryczy, było odrzucenie jej propozycji reportażu.
"Dostałam odmowę na zrobienie materiału z Operacji Żagiel – zlotu żaglowców połączonych z regatami. To jest niezwykła i prestiżowa impreza z głowami państw i rodzinami królewskimi na trybunach. Złożyłam w publicystyce scenariusz tego reportażu i ówczesny dyrektor Dwójki odmówił, tłumacząc się brakiem funduszy. A ja popłynęłam z mężem w ten rejs. Trzy noce nie spałam, wychodziłam o 3 w nocy z kajuty na pokład i myślałam o tej sprawie, bo mnie to upokorzyło i bardzo ubodło" – wyznała Bogumiła Wander w rozmowie z dziennikiem fakt.pl
Prezenterka dodawała, że wypowiedzenie napisała w środku nocy i choć mąż radził jej, by przemyślała decyzję, ona nie dała się przekonać. Chciała odejść z honorem, nie czekając na to, aż ktoś ją zwolni.
"Gdyby oni mi podziękowali, to miałabym niesmak do końca życia" - mówiła gwiazda.
Zasłużoną emeryturę Bogumiła Wander spędzała u boku kochającego męża. Niestety, w ubiegłym roku okazało się, że legenda telewizji zmaga się z chorobą Alzheimera i od kilku lat przebywa w specjalistycznym ośrodku. "Jest w bardzo dobrej formie fizycznej, co od razu podkreślam. Natomiast umysłowo... To już inny świat, nad czym boleję, ale nie mam wpływu" – zdradził "Super Expressowi" Krzysztof Baranowski. Dodał też wówczas, że "Najpiękniejsza spikerka z Woronicza" nie pamięta już nawet, że przed laty była gwiazdą telewizji.