Ostatni wywiad Carreya mocno zaniepokoił fanów. Aktor tłumaczy, co miał na myśli, ale nie liczcie na proste wyjaśnienie

Jim Carrey udzielił mało zrozumiałego wywiadu podczas nowojorskiego Tygodnia Mody. Teraz tłumaczy, co miał na myśli.

Jim Carrey kilka dni temu pojawił się na nowojorskim Tygodniu Mody, gdzie udzielił pierwszego od dłuższego czasu wywiadu. Na czerwonym dywanie dorwała go dziennikarka "E! News", której mina mówiła tylko tyle, że za dużo z wypowiedzi aktora nie rozumie. Na jej proste pytania padały bowiem nie tak już proste odpowiedzi.  

Zastanawiałem się nad najbardziej pozbawioną znaczenia rzeczą i przyszedłem tutaj. Musisz przyznać, że to wszystko jest kompletnie bez znaczenia - mówił aktor. 

Obecnie aktor promuje na Festiwalu Filmowym w Toronto nowy dokument ze swoim udziałem "Jim & Andy: The Great Beyond". Podczas licznych rozmów dziennikarze pytali go przede wszystkim o głośny wywiad sprzed paru dni. Portal The Wrap cytuje wytłumaczenie gwiazdora:

Aktorzy wcielają się w role i jeśli wchodzą w nie naprawdę mocno, uświadamiają sobie, że ich własna osobowość jest czymś bardzo złudnym. Nagle myślisz: "Kim jest Jim Carrey?". On tak naprawdę nie istnieje. Istnieje tylko relatywna manifestacja świadomości; ktoś dał jej imię, religię, narodowość i to ma składać się na osobowość, ale w rzeczywistości to wszystko nie istnieje. Żadna z tych rzeczy, jeśli się zastanowić, nie jest prawdziwa.
Wierzę, że zdobyłem sławę i tak samo mogłem z niej zrezygnować. Ona nadal jest, ale poza mną. Ja już nie jestem tego częścią. Są przebieranki, fryzury, wywiady, ale to wszystko odbywa się poza mną. Rozumiesz, co mam na myśli?

Przypomnijmy, że podczas swojego głośnego wywiadu aktor uznał, że "nie wierzy w ikony, osobowości, nie wierzy nawet w istnienie dziennikarki", a "rzeczy się po prostu dzieją". W sieci szybko pojawiły się głosy, że to zachowanie typowe dla osób cierpiących na depresję (aktor leczy tę chorobę od lat), inni uznali, że to kolejna medialna kreacja aktora znanego z "Maski" czy "Człowieka z księżyca". Być może jednak najbardziej wiarygodna jest trzecia opcja: Carrey po mistrzowsku zakpił sobie z blichtru i celebryckiej próżności.

 

WJ

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.