Nieznane fakty z życia Tuska

DI, PAP
opublikowano: 2008-05-11 17:31

Popalał marihuanę, nie stronił od alkoholu, dorastał w buncie przeciw Kościołowi, a po śmierci ojca odetchnął z ulgą - "Newsweek" pisze o nieznanych faktach z prywatnego życia premiera Donalda Tuska.

W niedzielę w internetowym wydaniu "Newsweeka" zapowiedziano książkę "Donald Tusk. Droga do władzy" autorstwa dziennikarzy tygodnika. O niektórych faktach z życia premiera można przeczytać już teraz.

- Ojciec był dla mnie surowy. Dlatego poczułem nawet jakąś ulgę po jego śmierci, o czym myślę dzisiaj z pewnym zażenowaniem - przyznaje premier w rozmowie z "Newsweekiem".

- Nigdy nie marzyłem o powrocie do dzieciństwa. Pewnie dlatego, że jak coś zmalowałem, a nie byłem łatwym dzieckiem, ojciec nie wahał się sięgnąć po pas i mnie lał. Miał różnej grubości paski. Mogłem wybrać pasek cienki lub gruby. Od tego czasu zrozumiałem znaczenie słowa "wybór".

Jak pisze "Newsweek", młody Tusk kontestował rzeczywistość zapuszczając długie włosy, wagarując i popijając tanie wino. Przez pewien czas miał najszersze w szkole spodnie dzwony.

- Pamiętam księdza w kościele Kapucynów pod wezwaniem św. Jakuba, gdzie miałem naukę religii. Był mało rozgarnięty i karmił nas absurdami. Prowokował nas do grzesznych sprawdzianów: "Kto po przyjęciu komunii świętej odważyłby się splunąć, nawet godzinę po, ten zostanie trafiony piorunem" (...) Oczywiście pierwsza myśl, jaka przyszła do głowy komuś takiemu jak ja, to zaryzykować i splunąć. - I spróbował pan ? - Oczywiście. Piorun nie strzelił, a resztki autorytetu kapłana legły w gruzach.

Kiedy na studiach historycznych w Gdańsku Tusk poznał Małgorzatę Sochacką i po trzymiesięcznym narzeczeństwie brali ślub, obyło się bez wizyty w kościele. "Tak" przed ołtarzem powiedzieli sobie dopiero podczas gorącej kampanii prezydenckiej 2005 roku, co uznane zostało za koniunkturalizm - pisze "Newsweek".

Pobrali się w listopadzie 1978 roku, mieli po 21 lat. Na początku łatwo nie było. Przez kilka miesięcy mieszkali u matki Donalda, potem wynajmowali pokoje we Wrzeszczu. Tusk pracował dorywczo w stoczni. Kryzys przyszedł po pierwszym dziecku i pięciu latach. Małgorzata Tusk wyprowadziła się wówczas z domu.

- Myślę, że zupełnie nie przygotowaliśmy się do rodzicielstwa. Jak byliśmy we dwójkę, było wszystko OK, ale jak urodziło się dziecko, nagle okazało się, że trzeba ze wszystkiego zrezygnować. Czułam się zniewolona. Myślę jednak, że naszym sukcesem jest to, że wyszliśmy wspólnie z tej sytuacji - wspomina żona premiera.

"Newsweek" pisze też o problemach Tuska - byłego działacza Solidarności ze znalezieniem pracy po stanie wojennym.

Grupa opozycjonistów stworzyła spółdzielnię Świetlik - to było swoiste stowarzyszenie niepokornych. Zajmowali się głównie pracami na wysokościach: myciem kominów w kombinatach i rafineriach, malowaniem wielopiętrowych konstrukcji, czyszczeniem zbiorników po chemikaliach. Ciężka praca, rozłąka z rodziną i miesiące w plugawych robotniczych hotelach - taka była cena tej wolności - piszą dziennikarze "Nerwsweeka".

Tusk nie zaprzecza, że zdarzało mu się palić trawkę.

- Życie w hotelach robotniczych i ten typ pracy nie sprzyjają lekturom Platona - mówi. - Do tego sąsiedztwo elektryków w pokoju obok, których nigdy przez te kilka miesięcy nie widziałem trzeźwych.

- Jednym słowem palił pan, ale się nie zaciągał ? - pytają dziennikarze "Newsweeka" - W życiu nie użyłbym tej obłudnej clintonowskiej formuły, ale naprawdę nie ma o czym mówić - odpowiada premier.

Dziennikarze piszą też o drodze politycznej Tuska, o tym jak został premierem oraz o planach na przyszłość.

Budowanie popularności ma służyć konkretnemu celowi - prezydenckiemu zwycięstwu za dwa lata. Plan jest taki: do maja 2010 roku w Platformie odbędą się wszystkie wewnętrzne wybory na lokalnych szczeblach. W czerwcu zbierze się konwencja, która po raz kolejny wybierze Tuska na przewodniczącego i wskaże go jako kandydata na prezydenta. Wtedy ustąpi z fotela premiera. W październiku odbędą się wybory samorządowe, kilka tygodni później - prezydenckie, a wiosną roku 2011 - parlamentarne - pisze "Newsweek".

Właśnie taki plan na jednej z wewnętrznych narad Platformy już po utworzeniu rządu nakreślił wicepremier Grzegorz Schetyna. Nie powiedział co prawda wprost, że Tusk znowu zostanie szefem PO i ponownie będzie wystawiony na prezydenta, ale to - by zacytować Jarosława Kaczyńskiego - oczywista oczywistość. Ciekawe, ile wątków z burzliwej przeszłości Tuska powróci wówczas w kampanii - donosi "Newsweek"