Krótka historia pokemonów

Anna DruśAnna Druś
opublikowano: 2016-07-13 22:00

Kilkudniowy fenomen gry mobilnej „Pokémon Go” przypomniał o mających już 20 lat wirtualnych stworach. Stoi za tym pewien zafascynowany robakami Japończyk

Gra polegająca na bieganiu po dworzu ze smartfonem w ręce i zbieraniu narysowanych stworków wśród rzeczywistych zaułków w kilka dni podbiła Amerykę, Australię oraz oficjalnie pozbawioną ich jeszcze Europę. Świat obiegają zdjęcia wciągniętych w „rozszerzoną rzeczywistość” graczy, którzy dzięki sprzęgnięciu gry z mapami Google’a oraz kamerą w telefonie znajdują je w tak dziwnych miejscach, jak komisariat policji, toaleta czy wrak statku w zatoce.

Poke-szał:
Poke-szał:
Wystarczyło kilka dni, by bezpłatna gra "Pokemon GO" stała się najczęściej pobieraną w AppStore aplikacją. Zdaniem ekspertów to pierwsze tak masowe zastosowanie tzw. rozszerzonej rzeczywistości.
Bloomberg

To szaleństwo, lecz w nieco analogowym wymiarze, zaczęło się 20 lat temu, w epoce automatów do gier i przenośnych konsoli z zielonym ekranem.

Pokémony narodziły się w głowie Satoshi Tajiriego — urodzonego na przedmieściach Tokio 51-letniego już projektanta. Jako dziecko zafascynował się owadami i z pasją zbierał kolejne okazy. Chciał nawet zostać entomologiem, a na podwórku miał ksywkę „Doktor Robal”.

Jednak szybko zabudowujące się kolejne podtokijskie łąki zmieniły środowisko naturalne, a odcięty od żywych stworzeń mały Satoshi zwrócił się ku wirtualnym. Z pasją zaczął grać na stacjonarnych automatach do gier, marząc jednocześnie o stworzeniu takiej gry, która będzie polegała na łapaniu i kolekcjonowaniu stworzeń — tak jak robił to wcześniej. Przez tę pasję właśnie miał problemy w szkole, co spędzało sen z powiek jego rodzicom.

Szkołę średnią ukończył z wielkim trudem. Gdy ojciec znalazł mu pracę w lokalnej elektrowni, 17-letni Satoshi odmówił i najpierw zapisał się na kurs makijażu, a następnie na 2-letnie studia techniczne na Politechnice Tokijskiej.

Wtedy też założył własny amatorski magazyn (fanzine) „Game Freak” w całości poświęcony grom elektronicznym. Magazyn zaczął przyciągać innych fascynatów tej formy rozrywki i sprawił, że Tajiri poznał rysownika Kena Sugimoriego, odpowiedzialnego potem za graficzny wygląd pokémonów, który znamy do dziś. Wkrótce wpadli na pomysł stworzenia własnych gier, ciekawiej narysowanych i zaprogramowanych niż te na stacjonarnych automatach.

Po krótkich studiach z zakresu języków programowania w 1989 r. przekształcili „Game Freak” w producenta gier o tej samej nazwie. Pokémony narodziły się w głowie Tajiriego rok później, zaraz po tym, jak zetknął się po raz pierwszy z wyprodukowaną przez Nintendo przenośną konsolą o nazwie Game Boy.

Tym, co młodemu projektantowi spodobało się najbardziej, była możliwość wzajemnego komunikowania się użytkowników konsoli ze sobą.

Z projektem pokémonów zwrócił się od razu do Nintendo. Firmie spodobał się jednak nie tyle sam pomysł, ile doświadczenie i kreatywność młodego designera. Zaoferowali mu pomoc w postaci doradztwa, jednak gros prac miała wykonać samodzielnie jego firma Game Freak. Zanim jednak gracze mogli zacząć łapać pierwsze pokémony, musiało minąć sześć lat ciężkiej pracy, która nieomal doprowadziła firmę Tajiriego do bankructwa. Były okresy, kiedy nie miał z czego zapłacić pracownikom, a sam był na garnuszku rodziców.

Z pomocą przyszedł wówczas inwestor, Creatures Inc., który dofinansował projekt i pomógł dokończyć grę, dzięki czemu zyskał część praw do zysków z przyszłej franczyzy. Pierwsze pokémony weszły na Game Boya w momencie, gdy wszyscy wieszczyli rychły koniec przebrzmiałej konsoli. Debiutowi towarzyszyło niemal zerowe zainteresowanie mediów. Wbrew temu gra natychmiast zyskała fanów i bardzo szybko znalazła się na liście hitów Game Boya.

Sukces był tak wielki, że Nintendo wkrótce zaczęło wypuszczać kolejne unowocześnione wersje urządzenia razem z kolejnymi wersjami gry. Popularność wspomógł sprawny marketing: powstały filmy animowane, całe linie gadżetów dla fanów zbierania rysunkowych stworzeń, a ich własne uniwersum rozrastało się z każdą kolejną wersją. Obecna wersja gry ukazuje się w momencie, gdy jej pierwsi gracze są już dorosłymi ludźmi, więc sentyment do zabawy z dzieciństwa będzie mógł być podbudowany zasobnością ich portfeli.

Mobilny fenomen

„Pokémon Go” to nowa gra mobilna udostępniona od 6 lipca w AppStore przez japońskie Nintendo na terenie USA, Nowej Zelandii i Australii. Jej popularność zaskoczyła producenta do tego stopnia, że na razie utrudnia jej pobieranie na innych kontynentach, co jednak sprytni użytkownicy — w tym Polacy — już umieją obejść. Gra oparta jest na technologii tzw. rzeczywistości rozszerzonej (ang. AR — augmented reality), która elementy wirtualne umieszcza w realnym świecie. Polega na kolekcjonowaniu kieszonkowych stworków (Poket Monsters), rozlokowanych z wykorzystaniem map Google’a w topografii realnych miejsc, widzianych przez kamerę w smartfonie. Akcje producenta gry w ciągu zaledwie kilku dni od premiery podrożały o 59 proc., podnosząc kapitalizację Nintendo do ponad 30 mld USD.Zdaniem ekspertów, fenomen gry „Pokémon Go” odmieni cały rynek gier mobilnych.