Tesla jak typowy Januszex składała twórcom gier dziwne oferty

Maksym SłomskiSkomentuj
Tesla jak typowy Januszex składała twórcom gier dziwne oferty
Mianem tak zwanych „Januszexów” polscy internauci zwykli nazywać zakłady pracy wyzyskujące swoich pracowników. Bezpłatne nadgodziny, brak stawek w ogłoszeniach, problemy z urlopami i wiele podobnych zachowań – list przewinień tego typu podmiotów jest długa. Niektórym wydawać by się mogło, że tego rodzaju nieuczciwe praktyki są domeną małych firm na dorobku. Nic bardziej mylnego. Wygląda na to, ze takim Januszexem jest należąca do Elona Muska Tesla.

Tesla nie chciała płacić twórcom gier

Na samochodach marki Tesla da się uruchamiać gry. Do prostych, klasycznych tytułów z Atari, takich jak Asteroids, Lunar Lander, Super Breakout i Centipede mają wkrótce dołączyć gry z platformy Steam. Układy w pojazdach tego producenta wykorzystują architekturę AMD RDNA 2, w związku z czym powinny dawać sobie radę przynajmniej z wybranymi tytułami. Firma chwaliła się, że główny komputer systemu informacyjno-rozrywkowego w Modelu S i Modelu X zapewnia moc 10 TFLOPS, czyli taką „na równi z dzisiejszymi najnowszymi konsolami”. Właśnie dowiedzieliśmy się w jak absurdalny sposób Tesla negocjuje z twórcami gier, które miałyby zagościć w autach tej marki.

Twórca dość nietuzinkowej gry Her Story, Sam Barlow, ujawnił na Twitterze, że Tesla skontaktowała się z nim kiedyś w sprawie dodania jego dzieła do swojej biblioteki gier samochodowych. Umowa nigdy jednak nie doszła do skutku, ponieważ Tesla nie chciała za to płacić niczym innym niż… promowaniem gry przez sam fakt obecności w systemach infotaiment tej marki.

Serio.

Panie Areczku, jakie pieniądze? Wpisze pan sobie do CV

„Tesla kiedyś zapytała o możliwość umieszczenie Her Story w samochodach” – napisał na Twitterze Barlow. „Zapytałem, ile zapłacą za licencję i pokrycie kosztów pracy inżynierskiej. Zasugerowali zero oraz żebym rozważył promocję (ekspozycję), jaką otrzymam.”

W głowie się nie mieści? A jednak.



Idea „ekspozycji” w tym kontekście polega na tym, że twórcy utworów zrezygnują z pieniędzy za nie na rzecz bezpłatnego udostępnienia ich większej grupie odbiorców, a tym samym większej puli potencjalnych płacących klientów, do której w przeciwnym razie nie dotarliby. W branży tego rodzaju propozycje są najczęściej wyśmiewane i uznawane za uwłaczające.

Szybko okazało się, że Barlow nie był odosobnionym przypadkiem. Jeden z deweloperów pracujących nad bijącym swego czasu rekordy popularności Untitled Goose Game również podał w odpowiedzi na omawianego tweeta, że Tesla zwróciła się do nich z analogiczną ofertą.



Tego rodzaju propozycje można składać twórcom gier, które nie są znane szerokiemu gronu odbiorców. Zarówno Her Story, jak i Untitled Goose Game to jedne z największych hitów sceny gier niezależnych ostatnich lat. Ich twórcy nie potrzebują marnej promocji – potrzebują pieniędzy na tworzenie kolejnych gier.

Sam Barlow dodał z resztą, że granie w Her Story w samochodzie wydaje mi się jednym z głupszych pomysłów, jakie słyszał.



Źródło: Twitter

Udostępnij

Maksym SłomskiZ dziennikarstwem technologicznym związany od 2009 roku, z nowymi technologiami od dzieciństwa. Pamięta pakiety internetowe TP i granie z kumplami w kafejkach internetowych. Obecnie newsman, tester oraz "ten od TikToka". Miłośnik ulepszania swojego desktopa, czochrania kotów, Mazdy MX-5 i aktywnego uprawiania sportu. Wyznawca filozofii xD.