Fly4free.pl

Wczoraj grozili, dziś kuszą dziesiątkami nowych tras. Ryanair gra z kolejnym krajem UE w swoją ulubioną grę

Foto: malgosia janicka / Shutterstock
– Przewozimy 50 mln pasażerów z i do Włoch, tyle samo do Hiszpanii, a do Grecji tylko 6 milionów – mówił w Atenach Eddie Wilson, prezes Ryanaira, który przyjechał do Grecji negocjować nowe warunki, na jakich irlandzka linia ma latać do tego kraju. Chodzi tu przede wszystkim o obniżenie opłat lotniskowych, zwłaszcza w niskim sezonie, by stworzyć z Grecji kierunek całoroczny. I wydaje się, że tamtejsze władze „połknęły haczyk”.


Na pierwszy rzut oka to dość zaskakujący zwrot akcji – na początku września Ryanair ogłosił zamknięcie na zimę swojej bazy w Atenach i zamknięcie kilkunastu tras, w tym z Polski. Jednak każdy, kto choć trochę zna sposób działania irlandzkiej linii nie miał wątpliwości, że to się tak skończy.

I faktycznie – we wtorek do Grecji przyleciał prezes Ryanaira Eddie Wilson, by… roztoczyć przed Grekami wizję świetlanej przyszłości i milionów turystów, którzy przylecą tu za pośrednictwem Ryanaira. I nie tylko w sezonie letnim, ale też w niskim sezonie zimowym, bo głównie o to toczy się gra.

– Powinniśmy latać do Grecji więcej. Przewozimy 50 mln pasażerów z i do Włoch, tyle samo do Hiszpanii, a do Grecji tylko 6 milionów rocznie – powiedział Wilson na antenie Naftemporiki TV. I dodał, że Ryanair jest gotowy do zwiększenia liczby tras, zwłaszcza z i na greckie wyspy. Problemem są jednak zbyt wysokie opłaty, jakich życzą sobie greckie lotniska, zwłaszcza w sezonie zimowym.

– Ateny i lotniska regionalne muszą dostosować poziom opłat, abyśmy mogli ponosić niższe koszty w przeliczeniu na pasażera, gdy będziemy tu ściągać większą liczbę podróżnych. Chcemy inwestować w Grecję długoterminowe, nie tylko tej zimy, ale każdej zimy. Dzięki temu moglibyśmy ściągać pasażerów nie tylko do Aten, ale też do Chanii, Korfu, na Rodos czy Wyspy Jońskie – powiedział Wilson, który podczas swojej wizyty w Grecji spotkał się z ministrem turystyki Vassilisem Kikiliasem, któy poinformował go, że w najbliższych dniach Grecja Organizacja Turystyczna (GNTO) przedstawi strategię wspierania linii lotniczych w sezonie zimowym.

– Chętnie zobaczę te zachęty. Mam nadzieję, że są one odpowiednie, co da nam zaufanie, by rozwijać się tutaj w dłuższej perspektywie – powiedział Wilson.

ryanair samolot
Foto: photoshooter2015 / Shutterstock

Ryanair już tak ma…

Powyższy przykład jasno pokazuje strategię negocjacyjną Ryanaira. Gdy pojawiają się nowe daniny lub podwyżki opłat, grozimy zamykaniem tras lub nawet ograniczamy ofertę, by wywrzeć presję na dany kraj lub lotnisko, potem kusimy dużym wzrostem i… zazwyczaj stawiamy na swoim. Ten scenariusz powtarza się regularnie, zmieniają się tylko kraje – te stawiane za wzór postępowania i te, które „nie rozumieją rynku”, jak mawiają menedżerowie z Ryanaira. Czy ta strategia działa? Przykład Grecji pokazuje, że tak, choć nie zawsze.

Dobrym przykładem, kiedy agresywna retoryka irlandzkiej linii trafiła na minę, są Węgry, gdzie od 1 lipca linie lotnicze muszą opłacać podatek od ponadnormatywnych zysków w wysokości 10 EUR od każdego wylatującego pasażera. Abstrahując już od sensowności tego podatku (i faktu, że po pandemii i w związku z drogą ropą lwia część linii notuje straty i nie ma mowy o żadnym zysku), w tym przypadku można napisać, że trafiła kosa na kamień. W efekcie zwyczajowe groźby Ryanaira skończyły się wzajemną pyskówką między Michaelem O’Learym i węgierskimi politykami, śledztwem węgierskiego urzędu ochrony konsumentów i błyskawiczną karą dla Irlandczyków w wysokości ponad 3 mln PLN. Trudno obstawiać, jak i kiedy skończy się ten konflikt – na razie O’Leary powiedział, że tak długo, jak długo podatek nie zostanie zniesiony, jego linia nie zamierza rozwijać się na Węgrzech.

Równie bojowy Ryanair jest też w innych krajach, np. w Portugalii, gdzie zarzucał miejscowemu rządowi blokowanie slotów na lotnisku w Lizbonie i faworyzowanie narodowej linii TAP. Czy też w Belgii, gdzie na razie przewoźnik zamknął na zimę swoją bazę w Brukseli z powodu podwyżki podatków lotniczych, ale (zapewne dając miejscowym szansę na rehabilitację) przynajmniej na razie nie zawiesił połączeń.

W Polsce dobrze to znamy, choćby z Modlina

Innym przykładem takiej polityki straszenie jest podwarszawskie lotnisko w Modlinie. Kilkanaście dni temu podczas konferencji prasowej w Warszawie Michael O’Leary ogłosił, że lotnisko nie chce podpisać nowej wieloletniej umowy, więc irlandzka linia nie będzie tu otwierała nowych tras. Mało tego, przewoźnik zdecydował się na zawieszenie 5 połączeń. Czy więc zniknięcie Ryanaira z Modlina to realna groźba? Nie, prezes lotniska w Modlinie od razu uspokoił, że rozmowy są na dobrej drodze, a podpisanie porozumienia to tylko kwestia czasu. I wiele wskazuje na to, że rzeczywiście tak się stanie, choć akurat w przypadku Modlina faktycznie możliwości rozwoju są mocno ograniczone bez rozbudowy obecnej infrastruktury.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.

Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?


porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »