Wywiad Face&Look: Olga Borys o pracy, jodze i życiu prywatnym

Wywiad Face&Look: Olga Borys o pracy, jodze i życiu prywatnym

Program „Twoja twarz brzmi znajomo” to dużo świetnej zabawy, ale też ciężkiej pracy. Jak się Pani odnajdywała w show wymagającym umiejętności wokalnych, ale też aktorskich? 

Starałam się przede wszystkim dobrze bawić podczas programu, nie myśląc w kategoriach wyzwania czy konkurencji. Przeszłam casting do programu, a co za tym idzie, organizatorzy nie mieli zastrzeżeń do moich umiejętności wokalnych, uważałam więc, że nie muszę się niczym innym przejmować. A aktorką jestem z wykształcenia… Ten program to show i… fajna zabawa. Dlatego nie stresował mnie on, tylko kręcił. To istotne, żeby adrenalina pracowała w naszym zaprzęgu, a nie przeciwko nam. Nie zastanawiałam się też nad tym, w kogo przyjdzie mi się wcielić. Fakt jest taki, że bawiłam się jak dziecko… 

Ten program pozwala zmieniać się niczym kameleon, czy w życiu prywatnym lubi Pani zmieniać swój makijaż czy styl ubierania się? 

Jak większość kobiet lubię czasami zmienić fryzurę, makijaż czy styl ubierania. A program pozwala na bycie zupełnie kimś innym, co jest naprawdę ciekawe i inspirujące. 

Nie stroni Pani od zawodowych wyzwań, ostatnio na przykład zagrała Pani seksoholiczkę w komedii romantycznej reżyserowanej przez Ryszarda Zatorskiego „Porady na zdrady”. Ile w tej postaci jest z Olgi Borys? 

Sylwia jest moim absolutnym przeciwieństwem. Ja nie mam skłonności do żadnych nałogów, nawet nie potrafię się porządnie upić (śmiech), więc można powiedzieć, że jestem z tych kontrolujących się. Dlatego też ta rola tak mi się spodobała. Poza tym nigdy nie próbowałam epatować seksapilem. Reżyser powiedział, że proponuje mi tę rolę, bo nie chce oczywistości. Poczytuję to za komplement, pochlebiło mi to. 

Zarówno w filmach, jak i w teatrze, m.in. Komedii, Syrenie czy Kwadracie, gra Pani głównie w komediach, a przynajmniej z takimi wesołymi rolami jest Pani kojarzona. Czy w życiu prywatnym też jest Pani pogodną osobą? 

Znajomi twierdzą, że mam ciekawe poczucie humoru. Jestem też pogodna i staram się optymistycznie patrzeć na życie i świat wokół… 

W teatrze występowała Pani ostatnio w spektaklach „Melonik i szminka”, „Randka w ciemno”, „Żona do adopcji” czy „Okolice Bikini”. Obecnie można Panią oglądać w spektaklu „Atrakcyjny pozna panią”. Który z nich najmilej Pani wspomina? 

Zawsze najbliżej serca jest ten, w którym występuje się w danej chwili, ale wszystkie swoje role wspominam dobrze. Zawsze staram się rzetelnie podchodzić do pracy, jaką wykonuję, dlatego też nie mam się czego wstydzić. Nie mam ochoty zapominać o nawet najdrobniejszych rolach, jakie zagrałam w swoim życiu. Miło wspominam każdą ze sztuk teatralnych. Ciepło myślę też o programie „Gwiazdy tańczą na lodzie”. Kosztował mnie bardzo dużo wysiłku, zaangażowania, determinacji, czasu… Podjęłam się czegoś, czego przedtem nie robiłam, czyli nauczyłam się nie tylko jeździć na łyżwach, ale też tańczyć na nich. To była wspaniała przygoda i wyzwanie. Bardzo dobrze wspominam serial „Galeria”, który kręcony był we Wrocławiu. Pochodzę z Wrocławia, więc po zdjęciach miałam okazję spędzać czas z rodziną i przyjaciółmi. Jednak najważniejszym dla mnie przedstawieniem jest spektakl dyplomowy „Bierki”, który reżyseruję, produkuję i w nim gram. 

Prowadzi Pani bloga www.blogstar.pl – lubi Pani dzielić się swoimi przemyśleniami o życiu z innymi? 

Lubię pisać i wydaje mi się, że mam łatwość pisania. Czytelnicy chwalą mnie za poczucie humoru w moich postach. Cieszy mnie to. Piszę o różnych sprawach – wychowaniu dziecka, podróżach, muzyce, lub po prostu o moich spostrzeżeniach.

Ma Pani doskonałą figurę, czy zawdzięcza ją Pani jakimś specjalnym ćwiczeniom, diecie? 

Sport nie jest moją największą pasją (śmiech). Chociaż o bieganiu już wkrótce napiszę na moim blogu… mam pewne refleksje… Pewnie mój post wzbudzi kontrowersje (śmiech). Na co dzień uprawiam jogę u Adama Bielewicza. To wspaniałe miejsce, z profesjonalistami w roli trenerów. Polecam. Poza tym zdaję sobie sprawę, że moje ciało to nie śmietnik, więc rezygnuję z fast foodów i innego niezdrowego jedzenia. 

Jak lubi Pani spędzać wolny czas? Jak Pani najchętniej odpoczywa? 

Pomimo wielu obowiązków czas dla siebie trzeba znaleźć zawsze. Praca jest tylko miłym, ale niezbędnym dodatkiem. Uwielbiamy podróżować, spotykać się z przyjaciółmi, czytać książki… oraz grać w gry komputerowe. Jeśli jakąś zacznę, gram, aż skończę. Nie potrafię odpuścić (śmiech). 

Jest Pani atrakcyjną kobietą i zapewne, jak każda aktorka, dba Pani o urodę szczególnie, bo dobry wygląd jest ważny nie tylko dla samopoczucia, ale też ze względu na zawód, jaki Pani uprawia. Proszę podzielić się z naszymi czytelniczkami swoimi receptami na zachowanie urody. 

Dziękuję za komplement (śmiech). Moja kondycja to mieszanka dobrych genów, zdrowego jedzenia, jogi i życiowego balansu. Zawsze trzeba znaleźć czas na pracę, rodzinę, relaks i kilka chwil tylko dla siebie. 

Od lat tworzy Pani udaną rodzinę z aktorem Wojciechem Majchrzakiem i 10-letnią córką Mirą, co w środowisku artystycznym nie jest zbyt częste. Jaka jest Pani recepta na udany związek? 

Przez pierwsze lata często idealizujemy partnera, bo jesteśmy pod wpływem chemii. Potem zauważamy jego przyzwyczajenia upodobania i bywa, że nie wszystko akceptujemy. Trzeba czasu, żeby się dotrzeć. Nasz związek oparty jest na przyjaźni i szacunku. Zauroczenie i motyle w brzuchu to tylko początki. Emocje opadają z biegiem czasu. Szacunek i przyjaźń pozostaje. Dużo rozmawiamy. Najgorsze są niedopowiedzenia i sprawy z przeszłości, których się nie rozwiązało… Dlatego tak ważne jest, by wszystko wyjaśniać sobie na bieżąco. W codziennej gonitwie łatwo niezauważalnie oddalić się od siebie. 

Czy może Pani w kilku słowach podzielić się z naszymi czytelniczkami swoimi planami na najbliższą przyszłość? 

Cały czas dużo pracuję, zwłaszcza w teatrze, to jest mój świadomy wybór. W Łódzkiej Szkole Filmowej robię doktorat. Zapraszam na mój spektakl dyplomowy „Bierki”, gram jednocześnie w kilku spektaklach teatralnych: „Randka w ciemno”, „Żona do adopcji” „Melonik i szminka” oraz „Goło i wesoło”. Pracuję, rozwijam się, kształcę i robię to, co kocham. A kocham swój zawód i wciąż mam apetyt na więcej. 
 
 

Nasz kwestionariusz: 

Mój ulubiony zapach… Mam kilka ulubionych zapachów, które zmieniają się w zależności od nastroju albo pory roku. Zawsze są to jednak klasyczne i sprawdzone marki. 
Moje ostatnie kosmetyczne odkrycie: „-417” kosmetyki z Morza Martwego – są niezwykłe i zakochałam się w nich od pierwszego wejrzenia. Dlaczego? Bo działają natychmiast! Wygładzają skórę, rozprostowują zmarszczki, rozświetlają, nawilżają błyskawicznie. Magiczne! 
W torebce zawsze mam: Oprócz mnóstwa niepotrzebnych rzeczy – jak każda kobieta – zawsze noszę ulubiony błyszczyk i puder mineralny. Nie jestem zwolenniczką mocnych makijaży, zdecydowanie wolę naturalność i minimalizm.


Rozmawiała: Marta Sadkowska
Zdjęcia: serwis prasowy, archiwum prywatne

 

Udostępnij:
0