Polskie „Stranger Things”. Przerażający przypadek dziewczynki z Sosnowca

Romana Makówka
AKTUALIZACJA 06.06.2022 11.02.2018 19:24
AKTUALIZACJA 06.06.2022 11.02.2018 19:24

„Stranger Things” to fikcyjna historia, która dzieje się w latach 80. w fikcyjnym miasteczku Hawkins. Tymczasem w prawdziwym świecie, w podobnym okresie, w słynnym polskim Sosnowcu, doszło do serii zdarzeń, których nie powstydziliby się twórcy hitu platformy Netflix. 

Polskie „Stranger Things”. Przerażający przypadek dziewczynki z Sosnowca
Fot. materiały promocyjne
Polskie „Stranger Things”. Przerażający przypadek dziewczynki z Sosnowca

Historia zaczyna się wiosną 1983 roku, w jednym z mieszkań w Sosnowcu. 11-letnia wówczas Asia Gajewska, staje się sensacją PRL-u. W książce autorstwa Anny Ostrzyckiej i Marka Rymuszki („Nieuchwytna siła”), która opowiada tę straszną historię, Asia opisywana jest jako dziewczynka o "pogodnym usposobieniu i miłej powierzchowności, niemającą w sobie nic demonicznego".

Stranger Things w Polsce. Przypadek Joasi z Sosnowca

A jednak to, co przeczytacie za chwilę, mrozi krew w żyłach. 5 kwietnia, w Wielki Poniedziałek, rodzina Gajewskich zasiadła do świątecznej kolacji, na którą zaproszono również dziadka dziewczynki, pana Mariana Tomeckiego. Po posiłku tata dziewczynki, Andrzej, musiał iść na nocną zmianę do Sosnowieckich Odlewni Staliwa, zaś dziadek postanowił przenocować u córki i wnuczki. Nic nie zapowiadało tragedii, która miała się rozegrać kilka godzin później.

Polecamy

Około godziny trzeciej nad ranem na śpiącego, starszego mężczyznę spadała słomiana mata, jakich wiele w tych czasach „zdobiło” ściany w domach. Starszy Pan wstał i próbował ją powiesić na miejsce. Ta jednak niespodziewanie „wyrwała” mu się z rąk, zaczęła falować i wyginać się w różnych kierunkach jakby tańczyła. I nagle w pokoju zaczęły się dziać rzeczy tak straszne, że śmiało mogłyby stanowić kanwę kasowego horroru. Według relacji domowników w powietrzu zaczęły ze świstem przelatywać przedmioty, które rozbijały się o ścianę i meble. Niektóre z nich unosiły się swobodnie w powietrzu, jakby podtrzymywała je niewidzialna ręka, inne pędziły ze straszliwą prędkością w różnych kierunkach. Szyby w oknach drżały przeraźliwie.

Przerażeni mieszkańcy Sosnowca przekazywali sobie opowieść o nawiedzonym domu

Wszędzie latały odłamki szkła i co najbardziej niebezpieczne - zapalone zapałki. Zjawisko rozniosło się na całe mieszkanie. W pewnym momencie rodzina z przerażeniem zobaczyła, że kawałki szkła mkną w kierunku przerażonej dziewczynki, wbijając się ze straszliwą siłą w jej ciało. Po chwili do mieszkania zaczęli pukać obudzeni głośnymi dźwiękami sąsiedzi, którzy również z ogromnym strachem obserwowali niespotykane zjawisko.

Nagle wszystko ustało, ale nikt nie spodziewał się, że był to dopiero początek udręki. Kilka dni później sytuacja się powtórzyła. Przedmioty znowu latały po mieszkaniu, wykonywały gwałtowne manewry i tym razem zaczęły znikać i pojawiać się w zupełnie innych miejscach, przenikając czasem przez materialne przeszkody. Towarzyszyły im również przeraźliwe trzaski. Potem potworne ataki złej siły zaczęły pojawiać się już cyklicznie.

O fenomenie stało się głośno, a przerażeni mieszkańcy Sosnowca przekazywali sobie opowieść o nawiedzonym domu. Do licznego grona świadków dołączył nawet dzielnicowy MO, który sporządził na ten temat raport oraz naczelny architekt i pracownicy urzędu miejskiego. Z wizytą przyszedł również ksiądz Jan Smok oraz radiesteci. Na miasto padł blady strach. Nikt nie potrafił racjonalnie wyjaśnić tego, co widział. Jedno było pewne - dziwne zjawiska koncentrowały się wyłącznie wokół małej Joasi. Po jakimś czasie zapadła decyzja, by rodzinę przesiedlić z nawiedzonego domu w Sosnowcu do Czeladzi.

Jednak „złe duchy” przeniosły się wraz z nimi do nowego lokum. Sprawą zainteresowały się m.in. Zakład Biofizyki Śląskiej Akademii Medycznej, Instytut Psychologii Uniwersytetu Śląskiego, Instytut Metaloznawstwa i Spawalnictwa Politechniki Śląskiej oraz Centrum Rehabilitacji Leczniczej i Zawodowej w Reptach. Dziecko poddano nawet testom w warunkach laboratoryjnych. Dokonano tam między innymi eksperymentu, który udowodnił, że Asia potrafi odkształcać siłą woli sztućce i inne metalowe przedmioty. Nasza bohaterka potrafiła także sprowokować wystąpienie telekinezy poprzez wypełnianie pomieszczenia, w którym przebywała, promieniowaniem ultrafioletowym oraz odpowiednio zjonizowanym powietrzem.

Naukowe dowody na dziwne moce dziewczynki "równie straszne, co nieprzewidywalne"

Po każdym eksperymencie nastolatka czuła się bardzo źle i była wyczerpana. Miewała dziwne stany osłabienia i stałe gorączki. Tymczasem zjawiska w domu w Czeladzi przybrały sile. Oprócz lewitujących rzeczy samoczynnie odkręcały się krany i poruszała się maszyna do szycia. Co ciekawe pies należący do rodziny wyczuwał nadejście manifestacji i chował się w kąt. Chcąc pomóc rodzinie i zgłębić zagadkę niesamowitych zjawisk, dr Eustachiusz Gadula powołał specjalny zespół zajmujący się tym konkretnym przypadkiem. Prof. Lech Radwanowski i dr Jerzy Sosnowski reprezentujący Polskie Towarzystwo Biocenotyczne przeprowadzili kolejne eksperymenty.

Wyniki były jednak równie straszne, co nieprzewidywalne. Gdy zawieszono na nitce przedmiot i kazano nim poruszać dziewczynce z pewnej odległości, naukowcy poczuli bezwład w rękach, tak jakby jej moc paraliżowała również ludzi. W czasie kolejnych badań Dr Mirosław Harciarek stwierdził, że prawa półkula mózgu nastolatki (czyli ta, w której dominują procesy nieświadome) wykazuje wzmożoną aktywność. Analizując wyniki badania skojarzeń, określił, że przedmioty, na których manifestowały się zdolności telekinetyczne, zostały u Joasi wykluczone z pola świadomości i poddane kontroli nieświadomości.

Polecamy

Tymczasem dziwne moce dziewczynki rosły w siłę, stając się coraz bardziej tajemnicze i niepojęte. Coraz częściej udawało się jej przenikać nawet duże przedmioty przez materialne przeszkody. Zdarzały się także przypadki takie jak: zatrzymywanie zegarków elektronicznych, oddziaływanie na zapis filmowy telewizji japońskiej, eksplozje żarówek czy pojawiająca się na ścianach woda. 28 stycznia 1985 roku, w czasie pobytu Joasi w Akademickim Centrum Rehabilitacji w Zakopanem, doszło do kolejnego przerażającego przypadku, którego świadkami była szefowa pielęgniarek oraz inna długoletnia pracownica centrum. Joanna w przeczący logice sposób, przemieściła lustro z jednego do drugiego pokoju, gdzie uległo rozbiciu. Rozbite szkło uformowało w powietrzu smugę, która „zaatakowała” pielęgniarkę. Nie był to jedyny przypadek z turnusu w Zakopanem. Do pokoju dziewczynki przenikały kolejno lampki z sąsiednich kwater, sztućce, kubki, lampki, klucz i żarówka z zamkniętych szafek. Lustro jednak stanowiło jednak realne zagrożenie zdrowia i życia zaatakowanej kobiety.

Każda z takich akcji znacznie wyczerpywała Joasię, która była po nich osłabiona, senna, niekiedy bolała ją głowa lub dostawała ataków gorączki. Wraz z wiekiem niesamowite zdolności spontanicznej psychokinezy zaczęły tracić na sile. Asia coraz rzadziej prowokowała straszliwe zjawiska. Ale czy na tym koniec tej historii? Pamiętajcie, że cała przerażająca sytuacja miała miejsce w Polsce zaś wszystkie opisane tutaj osoby, to realne postacie, których nazwiska w większości można sprawdzić w na stronach konkretnych placówek. Joasia (a dziś w zasadzie Pani Joanna) żyje i mieszka obok nas. Do tej pory nie wiadomo czy wyrosła z tych umiejętności, czy też tylko nauczyła się nad nimi panować i je ujarzmić.

Logo 18plus

Ta strona zawiera treści przeznaczone tylko dla dorosłych jeżeli nie masz ukończonych 18 lat, nie powinieneś jej oglądać.