30 marca 2019 22:37

Jim Reynolds samotnie w górę i w dół na Fitz Royu

Pod koniec marca Jim Reynolds odwiedził rejon Cerro Fitz Roy w Patagonii. Wspinacz, którego znamy z rekordowego przejścia The Nose na El Capitanie w 2017 r., stroni od świateł jupiterów i rzadko trafia na pierwsze strony gazet. Tym bardziej zaskakujący jest jego niedawny wyczyn solowy.

Fitz Roy w Patagonii (fot. gearjunkie.com)

21 marca Jim Reynolds wspiął się samotnie i bez asekuracji na szczyt Fitz Roya. Było to dopiero drugie tego typu przejście w historii na górskiej ikonie Patagonii. Do tej pory podobnego wyczynu dokonał jedynie nieżyjący już Dean Potter, który w 2002 r. przeszedł bez asekuracji drogę Supercanaleta (również pierwsze przejście solowe tej drogi, drugiego powtórzenia solo z asekuracją, dokonał dopiero w 2009 r. Colin Haley).

Reynolds wspinał się inną linią niż Potter. Jego wybór padł na liczącą nieco ponad 1500 m drogę Afanassieff 5.10c. Jego wspinaczka różni się pod jeszcze jednym względem. Kalifornijczyk, kierowany purystycznym podejściem do stylu oraz chęcią wzbogacenia górskiej przygody, nie zjeżdżał, a wspinał się w dół tą samą drogą.

Wejście na szczyt zajęło alpiniście 6 godzin i 38 minut. Stanął na nim o 15:13. Zejście zajęło mu 9 godzin. Wspinając się w dół, Jim pokonywał trudności 5.10c – częściowo w nocy!

Podczas wspinaczki w górę Jim znaczył magnezją stopnie i chwyty na trudniejszych fragmentach, mając nadzieję, że łatwiej będzie mu dostrzec je podczas zejścia – po zmroku. Na łatwiejszych odcinkach zmieniał buty wspinaczkowe na „adidasy” i ustawiał kopczyki, które miały pomóc mu później w nawigacji. Topo drogi, które studiował dokładnie przed wyjazdem do Patagonii, zostawił przypadkowo w domu…

Dla Reynoldsa spora część drogi była nieznana. Wcześniej, w trakcie przygotowań, odbył tylko jedną próbę, również bez asekuracji, z której zawrócił kierowany głosem intuicji.

Jim Reynolds w swoim domu w dolinie Yosemite (fot. Earl Bates / FB Jim Reynolds)

Choć nominalne trudności techniczne przejścia Jima są dużo niższe niż w przypadku słynnej solówki Alexa Honnolda (Free Rider 5.13a), na wartość wyczynu z pewnością wpływa charakter patagońskiej wspinaczki. Na niektórych fragmentach Reynolds musiał korzystać z raków i dziabek. Na drodze nie brakowało niebezpiecznych, technicznych połogów, a spadające bryły lodu potęgowały ryzyko. Z relacji Jima wynika również, że ominął pewien fragment niebezpiecznego żlebu wspinając się nieznanym terenem skalnym, którego trudności mogły dochodzić do 5.11b.

Jim miał ze sobą krótką linę i podstawowy sprzęt asekuracyjny na wypadek załamania pogody lub potrzeby auto-ratownictwa. Tak mu się przynajmniej wydawało. Dopiero po fakcie okazało się, że zapomniał wziąć ze sobą uprzęży i przyrządu zjazdowego…

Największe trudności Reynolds napotkał na ostatnim odcinku zejścia. Połogie płyty w dolnej części drogi były wilgotne. W świetle czołówki alpiniście trudno było dostrzec zaznaczone stopnie, a część markerów rozmyła się. Jim wspomina:

Tam odczułem prawdziwy strach i niepewność. W żadnym momencie nie myślałem, że zaraz umrę, ale miałem to wszechogarniające uczucie, że naprawdę chcę przeżyć. Pragnąłem wrócić do ludzi, których znam, do mojej społeczności. Naprawdę chciałem żyć.

Na ostatnim wyciągu (pierwszym wyciągu drogi) pojawiła się myśl o użyciu liny. Wspinacz jednak uznał, że doszedł za daleko by poddać się w tym momencie. Powoli, ostrożnie, pokrzykując w otaczającej go ciemności Jim Reynolds dotarł do ziemi po 15 i pół godzinach wspinaczki.

W ramach przygotowań do głównego celu wyjazdu – przejścia Afanassieff 5.10c, Reynolds przeszedł wcześniej samotnie i bez asekuracji dwie inne drogi w masywie Fitz Roy. West Face 5.10c na Rafael Juarez oraz Chiara di Luna 5.11a na Saint-Exupery (droga ma przejście free solo w wykonaniu Brette Harrington).

25-letni Kalifornijczyk na co dzień pracuje jako ratownik w dolinie Yosemite. Poza wspomnianym rekordowym przejściem The Nose niewiele wiemy o jego wcześniejszych dokonaniach i poziomie wspinaczkowym. Do tej pory nie słyszeliśmy też o jego innych wyczynach solowych.

Przejścia Jima Reynoldsa w masywie Fitz Roy (fot. Tad McCrea, źródło: Rolando Garibotti)

Kwestia stylu

National Geographic, opisując wyczyn młodego Reynoldsa, używa sformułowania free solo. Jednak zarówno Jim (niezależnie od braku uprzęży i przyrządu), jak i wcześniej Dean Potter mieli za sobą sprzęt wspinaczkowy, z którego mogli skorzystać w razie problemów. Potter dodatkowo korzystał z liny podczas powrotu ze szczytu (zjeżdżał i schodził inną niż ta, którą pokonał wspinając się w górę). Z tego powodu przejścia te określamy jako samotne i bez asekuracji, jednak nie w stylu free solo.

Niemniej, ze względu na dbałość o styl oraz odrzucenie zjazdów, wspinaczka Reynoldsa w Patagonii przywodzi na myśl przejścia i ideologię propagowaną przez Paula Preussa, jednego z ojców „czystego” stylu w alpinizmie, który już na początku XX wieku głosił („Der Philosoph des Freikletterns: Die Geschichte von Paul Preuß”, Reinhold Messner):

Powinieneś podnosić swoje umiejętności tak by sprostać trudnościom nowej drogi, a nie obniżać poziomu trudności wejścia na górę uciekając się do technologicznych gadżetów.

Podobna filozofia kierowała Reynoldsem, gdy decydował się na wspinaczkę bez użycia sprzętu – zarówno w górę, jak i w dół. Ciekawe jednak, czy źródłem inspiracji dla młodego wspinacza nie był również głośny wyczyn Alexa Honnolda?

Michał Gurgul
źródło: nationalgeographic.com, gearjunkie.com




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    kwestia stylu [2]
    "National Geographic, opisując wyczyn młodego Reynoldsa, używa sformułowania free solo.…

    31-03-2019
    czochracz