Zaginięcie Moniki Bielawskiej wciąż niewyjaśnione. Badania DNA wykluczyły jeden ze scenariuszy

Mieszkanka Stanów Zjednoczonych nie jest zaginioną w 1994 r. w Legnicy Moniką Bielawską - tak wynika z badań DNA, przeprowadzonych w ostatnich tygodniach. Monika Bielawska w chwili porwania była 1,5-rocznym dzieckiem, do dziś nie wiadomo, co się z nią stało. Szansą na wyjaśnienie sprawy było zgłoszenie od kobiety z USA, która podejrzewała, że może chodzić właśnie o nią samą.

1,5-roczna wówczas Monika Bielawska zaginęła 16 lipca 1994 r. Ojciec dziewczynki został w 2009 roku skazany za jej porwanie i sprzedaż na karę 15 lat więzienia. Ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości, wyrok odsiaduje od 2013 r. Do dziś nie wiadomo, komu została przekazana dziewczynka. Mężczyzna podawał różne wersje wydarzeń.  

W maju tego roku z legnicką policją skontaktowała się 27-letnia mieszkanka Stanów Zjednoczonych. Kobieta dowiedziała się, że była adoptowana przez swoich rodziców. W sieci natknęła się na informacje o zaginionej Monice Bielawskiej. Zaczęła podejrzewać, że może być zaginioną w 1994 r. Polką. Co więcej, była przekonana, że jest podobna do osoby widniejącej na przygotowanym przez policję portrecie.

Zobacz wideo Czy wiesz, co zrobić, gdy zaginie ktoś bliski?

Bez przełomu w sprawie Moniki Bielawskiej

"Za zgodą Mamy Moniki pragnę was poinformować o tym, że poznaliśmy wyniki badań DNA. Okazało się, że pomimo wielu przesłanek, kobieta nie jest zaginioną Monisią" - poinformowała w środę na Facebooku Natalia Brand, wolontariuszka pomagająca rodzinie Moniki Bielawskiej.

"Niestety, wynik badania DNA w 100 procentach wykluczył pokrewieństwo dwóch rodzin. Jesteśmy tą wiadomością zdruzgotani. Wiedzieliśmy, że gdyby okazało się, że kobieta faktycznie jest Moniką, to byłby to cud. Ale jednak wierzyliśmy i mieliśmy nadzieję" - czytamy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.