"Naszym obowiązkiem jest zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby pomóc Ukrainie w obronie przed armią najeźdźców Putina" - napisał na Twitterze Scholz. Jest to kolejny postęp w kwestii pomocy Ukrainie. Niemcy od lat odmawiają wysyłania broni do stref konfliktu, ale tym razem ugięli się pod presją, nie tylko decydując się bezpośrednio przekazać broń, ale zgadzając się na wysłanie broni zakupionej od nich przez inne kraje.
Szczegóły dotyczące tej decyzji przekazuje m.in. serwis Reuters. Rakiety typu Stinger będą pochodziły z zasobów wojska niemieckiego, a zgoda na wysłanie broni została już oficjalnie zatwierdzona przez kanclerza. Wysyłka ma nastąpić możliwie jak najszybciej.
Wcześniej Niemcy zezwoliły Holandii na wysłanie do Ukrainy 400 granatników z napędem rakietowym, które zostały od nich zakupione. Kontrakt zobowiązywał Holandię do uzyskania zgody na ich dalszą wysyłkę. Zgoda na przekazanie broni została także wydana Estonii.
Niemieckie Ministerstwo Spraw Zagranicznych opublikowało komunikat, w którym podkreślono, że Ukraina musi być w stanie się bronić. "Ma niezbywalne prawo do samoobrony. Dlatego rząd federalny wspiera Ukrainę w dostarczaniu pilnie potrzebnych materiałów. Jednocześnie ciężko pracujemy nad ograniczeniem szkód ubocznych związanych z oddzieleniem od SWIFT w taki sposób, aby wpływało to na właściwych ludzi" - napisano.
Na wieści o wysłaniu broni zareagował prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski. "Tak trzymaj kanclerzu! Koalicja antywojenna w akcji" - skomentował.