Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Agata Mróz - historia dziewczyny, która do końca walczyła o życie

P. Franczak, E. Głowicka, A. Pustułka, Ł.Klimaniec
Agacie zabrakło szczęścia i czasu
Agacie zabrakło szczęścia i czasu
Agata Mróz, chora na białaczkę wybitna 26-letnia siatkarka, zmarła wczoraj rano we wrocławskim szpitalu. 12 dni po przeszczepie szpiku kostnego i dwa miesiące po urodzeniu córeczki Liliany.

Agata Mróz, chora na białaczkę wybitna 26-letnia siatkarka, zmarła wczoraj rano we wrocławskim szpitalu. 12 dni po przeszczepie szpiku kostnego i dwa miesiące po urodzeniu córeczki Liliany.

Przegrała z chorobą po heroicznej walce. Agata nigdy się nie poddała i nigdy nie bała, choć z mielodysplazją szpiku walczyła aż przez dziewięć lat.

Czasem wydawało się, że wygrywa walkę z przeznaczeniem - jak wtedy, gdy po trzech latach kuracji wróciła do uprawiania siatkówki i dwukrotnie zdobyła mistrzostwo Europy ze słynnym zespołem Złotek.

Była silna, a o swoich dolegliwościach mówiła jak o zwykłym bólu brzucha. I z uśmiechem podejmowała kolejne zawodowe wyzwania.

Potrafiła cieszyć się życiem jak mało kto. Jak wtedy, gdy szczęśliwa zaręczyła się z Jackiem Olszewskim. Przyszłego męża poznała na stoku narciarskim, szusując pierwszy raz w życiu. Była wrażliwą, mądrą, piękną i niezłomną kobietą.

- Wyjątkowa - mówi Andrzej Niemczyk, jej trener z reprezentacji. W 2003 r., gdy Złotka rozbłysły po raz pierwszy, a Agata była jedną z najważniejszych zawodniczek drużyny, stwierdził: - Ona jest jak Chiński Mur, na środku siatki nie do pokonania.

Odbijać piłkę uczyła się od 13. roku życia. Gdy miała 15 lat, wyprowadziła się z domu w Tarnowie i przeniosła do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Sosnowcu. Dwa lata później dowiedziała się, że jest chora.

- Kiedy po raz pierwszy o tym usłyszałam, pomyślałam: przejdzie mi za tydzień. Nie przeszło. No to za miesiąc, za pół roku, za rok. Przecież dobrze się czuję. Ale choroba, z początku uśpiona, zaatakowała organizm - opowiadała w grudniu naszej dziennikarce.

O białaczce zawsze mówiła otwarcie. Nie bała się choroby, nie wstydziła. Chciała chorobę oswoić, by ją pokonać.

- W Polsce niewiele mówi się o chorobach szpiku, przeszczepach. Agata to zmieniła - zauważa mąż Jacek.

Miewała też ciężkie chwile. Gdy w wieku 18 lat musiała przerwać treningi, przestała zajmować się siatkówką. Wielu przestało wierzyć, że jej powrót do profesjonalnych treningów będzie możliwy. Kiedy potem zdobywała z koleżankami pierwszy tytuł mistrzyni Europy, mówiła, że to było marzenie, które nigdy miało się nie spełnić. - Stałam na podium i płakałam - wspominała. - Nie dlatego, że zdobyłyśmy mistrzostwo, ale że spełniłam nieosiągalne. Gdybym w wieku 17 lat skończyła karierę, kto wie, może byłabym zdrowa. Ale nie przeżyłabym takich chwil. W tamtym momencie wydawało mi się, że Pan Bóg pozwolił, abym złapała Go za nogi.

To uczucie wróciło do niej jeszcze kilka razy. Razem z kolejnym złotym medalem ME oraz sukcesami w hiszpańskim klubie Gruppo 2002 Murcia, w którym występowała na przekór postępującej chorobie. Hiszpańscy lekarze nie pozostawili jej jednak złudzeń. Agata wróciła do Polski z kilkoma pucharami i diagnozą sugerującą szybki przeszczep. Postanowiła przerwać karierę.

Na przekór wszystkiemu, cieszyła się życiem. - Ale nie superciuchami, tylko tym, że mój mąż Jacek wstaje rano i śpiewa. Moje życie w chorobie to balansowanie na cienkiej lince nastrojów. Zatem chwytam się tego, co błahe, prawdziwe. Takie zwyczajne sprawy, ale dla nas wielkie - opowiadała.

Do września 2007 roku podkreślała: - Walczę dla rodziców, rodzeństwa, męża i tych ludzi, którzy mi pomagają.

Potem zrobiła badanie USG:

- Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, poczułam niesamowitą radość - powtarzała wiele razy, a oczy zawsze jej się śmiały. Niektórzy lekarze mieli odradzali poród, ale ona zaakceptowała ryzyko. Zaczęła najważniejszą batalię: o dziecko i o siebie. Nie wychodziła ze szpitala przez kilka ostatnich miesięcy. Musiała przygotować się do rozwiązania - i jednocześnie do operacji przeszczepu szpiku.

Lilka urodziła się 4 kwietnia. - Cały naród pomógł mi donosić tę ciążę - żartowała.

- Nasza córeczka była czymś najwspanialszym, co Agatę w życiu spotkało - wyznał wczoraj Jacek Olszewski, mąż siatkarki. - Liliana do końca życia będzie mi przypominała Agatę.

Prezydent Lech Kaczyński postanowił pośmiertnie odznaczyć Agatę Mróz Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. W rodzinnym mieście siatkarki ogłoszono dwudniową żałobę.

Katarzyna Gajgał, koleżanka Agaty z BKS i reprezentacji:

- Wciąż nie wierzę, że Agata odeszła. Miała takie pozytywne podejście do życia. Cieszyła się z każdego dnia i w ogóle nie dawała po sobie poznać, że cierpi.


Zabrakło szczęścia, by wygrać wyścig z czasem

Jeszcze wczoraj krew mieli oddać dla niej policjanci, bo wiadomo było, że stan Agaty pogorszył się. - Lekarze do końca szukali ratunku. Organizm nie produkował płytek krwi - mó- wi Piotr Dłubak z częstochowskiej Fundacji 777, pomagającej finansowa sportowcom, których kariera załamała się z powodu choroby lub kontuzji. Fundacja od początku wspierała Agatę w jej dramatycznej walce o zdrowie.

- Oprócz krwi zebraliśmy ok. 200 tys. zł - dodaje Dłubak. W kwocie tej są pieniądze, jakie udało się wylicytować ze sprzedaży kalendarza z naszymi siatkarskimi Złotkami. - Dziś jestem zdruzgotany. Bardzo zżyliśmy się z Agatą. Na zawsze zapamiętam ją w zaawansowanej ciąży, gdy promieniała szczęściem. Córeczka Liliana była jej największym skarbem - mówi Dłubak. - Niektórzy odradzali jej ciążę, inni mówili, że pomoże jej w walce z chorobą. Do końca wierzyłem, że uda się jej wygrać z białaczką. Lilianka jest w jakimś stopniu naszym dzieckiem, bo mocno trzymaliśmy kciuki za jej szczęśliwe przyjście na świat. Ona nam po niej została...

Jacek Olszewski, mąż Agaty, był z nią do końca. - Zabrakło nam szczęścia i czasu, aby szpik zaczął działać - mówił łamiącym się głosem podczas konferencji zwołanej we wrocławskiej klinice trzy godziny po śmierci żony. Jacek jednak wierzy, że choć Agata przegrała, wielu innych osób przeżyje dzięki niej. Jej walka stała się sprawą setek ludzi w Polsce. Od pierwszych chwil, gdy okazało się, że siatkarce potrzebna jest krew, organizowali jej zbiórki.

- Potrzebna jest każda krew - prosiła siatkarka. - Nie tylko dla mnie, sama nie jestem w stanie przyjąć tyle, ile zostało oddane. Mam rzadką grupę B Rh-, ale potrzebny jest każdy jej rodzaj. Nie dla mnie, dla innych.

Ten apel przekazały wszystkie media. I Polacy oddali Agacie Mróz 1500 litrów krwi. Krew oddawali wszyscy: marynarze z Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej w Ustce, studenci z warszawskiej AWF, uczniowie Zespołu Szkół Techniki Rolniczej z podlubelskich Piotrowic, 61 kibiców BKS Stal.

Mąż Agaty przypomniał też o Lilianie, ich córeczce, która przyszła na świat dwa miesiące temu. Decyzja o jej urodzeniu była aktem heroizmu, bo narażała chorą matkę na śmierć.

- Jednak Agata nigdy nie żałowała decyzji. Powtarzała, że gdyby miała jeszcze raz wybierać, zrobiłaby to samo. Liliana jest najwspanialszą rzeczą, ja- ka ją w życiu spotkała - wyznał.

Dwa tygodnie temu Agata przeszła przeszczep szpiku kostnego, którego dawczynią była kobieta z Niemiec. W czasie przeszczepu, gdy za pomocą kroplówki podawano jej specjalny preparat ze zdrowymi komórkami szpiku, czuła się dobrze.

Na wszelki wypadek, gdyby trzeba było zabieg powtórzyć, wrocławscy lekarze zamrozili część komórek od niemieckiej dawczyni.

Do ostatnich chwil mieli nadzieję, że uda się uratować Agatę.

- Liczyliśmy, że jej organizm podejmie pracę, zacznie wytwarzać przeciwciała. To była mocna, twarda dziewczyna. Na drzwiach jej sali cały czas wisiała kartka z nazwiskiem. Wierzyliśmy, że tu wróci - podkreślała prof. Alicja Chybicka, szefowa wrocławskiej kliniki transplantacji szpiku, hematologii i onkologii dziecięcej, gdzie siatkarka przeszła zabieg.

Lekarze wierzyli, podobnie jak przyjaciele i kibice, ale wiedzieli, że w takim przypadku umiera 4 pacjentów na 10.

Agata też o tym wiedziała, ale nie poddawała się.

W poniedziałek stan jej zdrowia nagle pogorszył się. Przyczyną byłą infekcja, tak zwana gwałtowna sepsa. Tym razem organizm nie miał już szans.



Agata Mróz nigdy nie narzekała

To z Bielskiem Agata Mróz najdłużej związała swoje losy siatkarskie. Grając w BKS Stal przez trzy sezony, zdobyła dwa tytuły mistrza Polski, a wśród bielskich kibiców zyskała miano "królowej środka". Dziś nikt w Bielsku nie potrafi pogodzić się z jej śmiercią.

- To była wspaniała kobieta. Pod każdym względem - mówi Zbigniew Krzyżanowski, który w 2002 r. sprowadził Agatę Mróz do BKS-u. Krzyżanowski pamiętał ją jeszcze ze Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Sosnowcu, gdzie pod jego okiem stawiała pierwsze kroki. Nie ukrywa, że wtedy jeszcze Agata nie bardzo potrafiła grać w siatkówkę. W krótkim czasie zrobiła jednak tak ogromne postępy, że stała się jedną z najlepszych na świecie siatkarek grających na pozycji środkowej.

- Świadczy to o jej wielkim talencie i zdolnościach - mówi trener. Gdy po przerwie spowodowanej pierwszymi objawami choroby wróciła na parkiet, trafiła do zespołu w Ostrowcu Świętokrzyskim. Wtedy Krzyżanowski z dyrektorem BKS-u, Ryszardem Bort-liczkiem, pojechał do Tarnowa, do domu zawodniczki, by namówić ją do gry w Bielsku.

- Każdy chciał mieć w zespole taką zawodniczkę. Była siatkarką o bardzo dobrych warunkach fizycznych i miała po prostu wielki apetyt na granie - wspomina Bortliczek.

W pierwszym sezonie w Bielsku Agata Mróz zdobyła złoty medal i została mistrzynią Europy. Tytuł zadedykowała... sobie: - Ciężko pracowałam, by tu grać. W czasie choroby nie wierzyłam, że uda mi się tyle osiągnąć.

Joanna Staniucha-Szczurek, która w BKS grała z Agatą Mróz przez trzy lata, o śmierci koleżanki dowiedziała się od teściowej, a później usłyszała potwierdzenie w mediach. Nie potrafiła powstrzymać łez: - Raz powiedziała mi, że dobrze wie, że na drugi dzień może się nie obudzić. Dlatego z każdego dnia starała się czerpać jak najwięcej. Niektórzy sądzili, że zachowuje się jak gwiazda. Ale nieprawda, ona chciała cieszyć się każdą chwilą, bo każdą traktowała jak darowaną - podkreśla Staniucha-Szczurek.

- Dla mnie to była nasza Agata - mówi Elżbieta Handz- lik, masażystka BKS i trenerka odnowy biologicznej, która wiele razy pomagała Agacie wracać do pełni sił po meczach ligowych. - Tryskała pogodą życia. Miała swoje lepsze i gorsze dni. Ale nie zwalała niczego na chorobę.

Według niej, Agaty nie zmieniły ani medale, ani tytuły.

Pomagała też innym. Pewnego dnia zorganizowała spotkanie w bielskim Domu Małego Dziecka. Jedną z premii zawodniczek przeznaczyła dla maluchów. Do Domu Małego Dziecka trafiły lodówka, dywan, komplety pościeli i zabawki.

- Agata przyszła do Bielska skromna i cicha. Taka chudzin- ka. Po pierwszym mistrzostwie Polski i Europy była taka sama. Po drugim też się nie zmieniła. Miała chwile słabości, gdy wyniki badań pogarszały się i nie miała siły grać - wspomina Handzlik.

W styczniu 2008 r. w hali BKS odbył się "Mecz dla Agaty", z którego dochód został przeznaczony na pomoc zawodniczce. Spotkanie oglądał nadkomplet kibiców, a z biletów i licytacji gadżetów zebrano ponad 70 tys. zł.

- Byłam przekonana, że wygra walkę z chorobą - wyznaje Joanna Staniucha-Szczurek.

Koleżanki Agaty Mróz podkreślają, że tak jak na boisku, tak i w życiu potrafiła walczyć do końca. Zwracają uwagę, że często grała zmagając się z bólem, choć nie mogła brać środków uśmierzających cierpienie.

Po zdobyciu drugiego mistrzostwa Polski, złotego medalu mistrzostw Europy, Agatę Mróz uznano za najlepszą blokującą Ligi Mistrzyń. Była u szczytu kariery. Ale miała inne marzenia. Elżbieta Handzlik doskonale je pamięta: - Chciała mieć dziecko, męża i dom z ogródkiem.

Reakcja na dramat Agaty jest fenomenem, powodem do dumy setek ludzi, którzy m.in. brali udział charytatywnych aukcjach na allegro. Piękna kobieta i wspaniała siatkarka swą ogromną wolą życia zmobilizowała sportowy świat. Rosyjski siatkarz Stanisław Dinejkin na koszulce napisał prosto z serca: "Agata, czekamy na Ciebie".

Powołano Ogólnopolski Siatkarski Fanklub Honorowych Dawców Krwi "dla Agaty". Także chory na żółtaczkę były bramkarz Lecha Poznań, Waldemar Piątek, w geście sportowej solidarności podzielił się z Agatą pieniędzmi, jakie zebrał na swoje leczenie.

- Agata przegrała, ale wielu innych dzięki niej będzie żyć. To jest trochę tak jak na wojnie. Żołnierze mawiają, że czasem jeden musi poświęcić się dla dobra ogółu. Myślę, że z Agatą było troszkę podobnie. To był jej najważniejszy mecz, najważniejsza walka - mówił wzruszony Jacek Olszewski, mąż zmarłej siatkarki, dziękując wszystkim za pomoc i prosząc o modlitwę w intencji ukochanej, dzielnej żony.

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto