Maklak jamnik
Fot. fot. PAP/Eugeniusz Wołoszczuk
Niezwykłe historie

Zdzisław Maklakiewicz i Renata Firek — ich małżeństwo nie przetrwało życia pod kuratelą matki aktora

Aktor przyszedł na świat 95 lat temu

Konrad Szczęsny 9 lipca 2023 08:45
Maklak jamnik
Fot. fot. PAP/Eugeniusz Wołoszczuk

Choć grywał głównie role epizodyczne, to nie dało się go zapomnieć. Zdzisław Maklakiewicz w pamięci potomnych zapisał się przede wszystkim jako słynny inżynier Mamoń z „Rejsu”. Na koncie miał jednak wiele innych ról. W życiu prywatnym był jedynym dzieckiem i jednocześnie oczkiem w głowie swojej mamy, Cesi. Ich więź była niezwykle silna, co kładło się cieniem na relacje miłosne aktora z kobietami. Czesława Maklakiewiczowa rządziła w domu twardą ręką, niepodzielnie. Porównywano ją nawet do Pani Dulskiej... Jak potoczyła się historia Zdzisława Maklakiewicza i jego pierwszej żony, która kochała go przez całe życie?

Kim był Zdzisław Maklakiewicz? Kariera

Zdzisław Maklakiewicz urodził się w 1927 roku, jego ojciec — Ładysław, był ekonomistą, dyrektorem biura podróży „Orbis". Mama Czesława zwana w rodzinie Cesią zajmowała się domem, uwielbiała swojego jedynka i poświęcała mu mnóstwo uwagi. Kochała go zaborczą miłością i rozpieszczała, zwalniała z codziennych obowiązków, których nie znosił, dawała mu pieniądze, niestety  często na wódkę. Kuzynami aktora byli muzycy Jan, Franciszek i Tadeusz Maklakiewiczowie. Gabriel Michalik, autor książki „Wniebowzięci. Rzecz o Zdzisławie Maklakiewiczu i jego czasach”, mówił w jednej z rozmów, że w tej rodzinie wiadomo było, że umie się grać na pianinie. A umiejętność komponowania uchodziła za taką samą zdolność, jak umiejętność czytania. Zdzisław Maklakiewicz miał niesamowity słuch, potrafił zagrać wszystko, sam też komponował.

Młody Maklakiewicz
Fot. Zdzisław Maklakiewicz lata 50. Fot. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE

W czasie wojny jako 17-latek walczył w Powstaniu Warszawskim w batalionie „Kiliński” , był jeńcem stalagu. Wojna, a potem obraz zrujnowanej Warszawy były dla niego dużą traumą. W 1945 roku wrócił do Polski. Poszedł do Szkoły Teatralnej, którą ukończył w 1951 roku. Mówiono, że nawet w słabych filmach potrafił być genialny, miał własny rozpoznawalny styl. Zagrał m.in w „Rejsie” - słynny monolog o wyższości kina amerykańskiego nad polskim, to jego improwizacja! Grał m.in. w „Hydrozagadce”, „Wniebowziętych”, „Rękopisie znalezionym w Saragossie”, „Stawce większej niż życie”, w „Brunecie wieczorową porą". Niesamowicie przejmującą rolę nauczyciela tańca zagrał  w  „Polskich drogach”. „Nie był gwiazdą. Nie był nawet aktorem głównych ról. [...] A przecież był wybitną indywidualnością aktorską, pisał o nim Aleksander Jackiewicz w książce „Gwiazdozbiór”.

Stworzył niezwykły duet z Janem Himilsbachem ni to cwaniaczków, ni to domorosłych filozofów. Jest taka anegdota, jak po pogrzebie Maklakiewicza, Himilsbach zadzwonił do niego do domu i pyta: „Czy jest Zdziś?”. „Ale panie Janku, przecież pan wie, że Zdzisław nie żyje”, powiedział ktoś z rodziny. „Wiem, ale nie mogę w to uwierzyć”, odpowiedział Himilsbach.

Zobacz też: Halina Benedyk była gwiazdą lat 80, śpiewała przebój „Mamy po 20 lat”. Jak dzisiaj żyje?

Zdzisław Maklakiewicz i Renata Firek: historia miłości

Swoją pierwszą wielką miłość i pierwszą żonę, Renatę Firek poznał na studiach. Była o cztery lata młodsza, studiowała wtedy na Akademii Sztuk Pięknych, on wpadał na ASP pograć na pianinie. Podobno zawsze miał wokół siebie wianuszek dziewczyn, które siadały mu na kolanach. A Renata trzymała się z boku, co go intrygowało. Była piękna i pełna wdzięku. Jeszcze w latach 50. pobrali się, choć temu małżeństwu przeciwne były obie rodziny. Jak wspominała córka aktora, Marta Maklakiewicz, rodzice Renaty uważali, że Maklakiewicz nie będzie umiał zadbać o rodzinę. Chcieli wydać córkę za kogoś lepiej sytuowanego i solidnego. Młodzi zamieszkali w mieszkaniu Maklakiewiczów w Warszawie, na tyłach Nowego Światu, na ulicy Kopernika.

Marta z mamą Renatą Firek, pierwszą żoną Maklaka
Fot. Renata Firek, z córką Martą, 1957 rok. Fot. ARCHIWUM PRyWATNE MARTY MAKLAKIEWICZ

Marta Maklakiewicz wspominała: To (była) piękna przedwojenna kamienica. Wchodziło się do niej przez wielką bramę, do mieszkania na trzecim piętrze wiodły białe marmurowe schody. Tam się urodziłam i wciąż mam ogromny sentyment do tego miejsca. Pamiętam, jak ojciec karmił siadające na parapecie gołębie. Rozróżniał je wszystkie i nadawał im imiona: Bolek, Lolek, Franek, Gucio... Ale babcia Cesia urządziła tam mamie piekło na ziemi. Uważała, że żona jej Zdzisia powinna być przede wszystkim dobrą gospodynią, a mama się do tych oczekiwań nie dopasowała. Ona była artystką: grała na pianinie, malowała, pisała piękne wiersze, świetnie grała, bo skończyła też szkołę teatralną (cytuję za interia.pl).

Zobacz także: Ojciec odszedł na jego oczach. Zbigniew Zamachowski długo ukrywał prawdę o rodzinnej tragedii

Małżeństwo Zdzisława Maklakiewicza nie przetrwało pod kuratelą jego matki 

Zdaniem córki aktora w jego życiu liczyła się tylko matka. Porównywał do niej każdą kobietę. „Babcia Cesia od początku była przeciwna temu związkowi. Nie znosiła synowej przede wszystkim za to, że zabrała jej ukochanego jedynaka. Ciągle napuszczała ojca na mamę, wypominała, że jest złą gospodynią, nie umie gotować ani sprzątać — pisała Marta Maklakiewicz, w swojej książce „Maklak. Oczami córki" (wyd. Prószyński i ska, 2015).

Ale kłopoty małżeńskie tej pary nie zaczęły się jedynie przez mamę aktora. Zdzisław Maklakiewicz był artystą, dlatego nawet epizodyczne role potrafił zagrać w sposób przejmujący. Miał w sobie coś bardzo ludzkiego, ciepłego, miał bardzo dużo wrażliwości. Znakomity epizod zagrał na przykład w filmie „Jak daleko stąd, jak blisko", w reżyserii swojego przyjaciela, wybitnego pisarza Tadeusza Konwickiego. A jednocześnie nie radził sobie w codziennym, domowym życiu, nie chciał albo nie potrafił podporządkować się codziennym obowiązkom. Z tego powodu nie lubił grać w teatrze, „w repertuarze”, nudziło go powtarzanie stale tych samych scen. Był genialny w improwizacji, często robił to w filmie, dodawał coś albo wymyślał sobie dialogi.

W życiu prywatnym uchodził za  lekkoducha, pił, co szybko stało się poważnym problemem. Jego żywiołem była knajpa, kawiarnia, imprezy. Kreował sytuacje, które potem przechodziły do opowieści, anegdoty. Na przykład znana historyjka jak przyszli z Himilsbachem do bardzo znanego w PRL-u lokalu SPATIF-u, gdzie biesiadowała elita artystyczna: aktorzy, reżyserzy, plastycy. Podchodzi kelner i widzi, że koło ich stołu siedzi pies. „Czyj to pies?", pyta poirytowany. „Nie mamy pojęcia", wyjaśnił Maklakiewicz. „Już tu siedział, jak przyszliśmy. Zapytaliśmy, czy możemy się przysiąść. Pozwolił. A teraz pan poda trzy wódeczki!". Był duszą towarzystwa, ale nie  interesował się dzieckiem, zresztą nigdy nie miał z Martą najlepszego kontaktu. Kiedy była młodą dziewczyną, spotykali się w tramwaju, bo jechali w tym samym kierunku. Albo ona chodziła do niego do SPATIF-u, gdzie często bywał.

Renata Firek pewnego dnia spakowała walizki i wyniosła się od męża i jego despotycznej matki. Ruszyła w Polskę szukać teatru, w którym mogłaby się zatrudnić, córkę oddała na wychowanie swoim rodzicom w Gdańsku. Nie zrobiła wielkiej kariery, zagrała małą rolę w serialu „Kapitan Sowa na tropie”. „Los nie dał rodzicom szansy, by mogli spróbować życia tylko we dwoje, we własnym domu, bez matki-teściowej. Mama nie wytrzymała ciągłej presji i napiętej atmosfery. Było małżeństwo, było dziecko, nie było rodziny”, pisała w swojej książce Marta Maklakiewicz.

Zobacz też: Gdy się poznali, była w związku z innym. Intymny sen pchnął Anetę Todorczuk w ramiona Marcina Perchucia


Maklak Rejs
Fot. Zdzisław Maklakiewicz jako inżynier Mamoń w „Rejsie", 1970.Fot. INPLUS/EAST NEWS,

Zdzisław Maklakiewicz: śmierć pierwszej żony

Renata Firek uważała Zdzisława Maklakiewicz za największą miłość swojego życia. Wyszła jednak za mąż po raz drugi, zrezygnowała z aktorstwa, pracowała w dziale rozrywki w TVP. Pisała wiersze, piosenki, malowała. W filmie „Motylem jestem, czyli romans Czterdziestolatka" jej piosenkę „Ślubne prezenty" śpiewała Irena Jarocka.  W latach 80. pojechała do córki do Stanów Zjednoczonych. W 1991 roku zginęła tragicznie pod kołami samochodu. Zdzisław Maklakiewicz w latach 60. ożenił się po raz drugi z aktorką Wiesławą Kosmalską, mieli córkę Agatę. Ale i ten związek, choć podobno oboje bardzo się kochali, przetrwał jedynie kilka lat.

Marta Maklakiewicz
Fot. Marta Maklakiewicz z figurą ojca, 2015 rok. Fot. Maksymilian Rigamonti/Forum,

Zdzisław Maklakiewicz: tragiczna śmierć

Zdzisław Maklakiewicz również zmarł tragicznie, w niewyjaśnionych okolicznościach. Prawdopodobnie został pobity (z niejasnych powodów) przed hotelem Europejskim w Warszawie. Według jednej wersji leżał długo na ziemi, ludzie myśleli, że jest pijany. A on był nieprzytomny, lekarz z pogotowia wstrzyknął mu glukozę, nie wiedząc, że Maklakiewicz ma cukrzycę, co pogorszyło jego stan. Zmarł w szpitalu. Według innej wersji pobity doszedł do mieszkania matki i tam zmarł w oczekiwaniu na pogotowie. Zmarł w 1977 roku, miał zaledwie 50 lat. Został pochowany w rodzinnym grobowcu na Powązkach w stroju swojego ulubionego aktora Charliego Chaplina –  w czarnym smokingu, czarnych lakierkach i meloniku. Płytę nagrobną zrobił Jan Himilsbach, z zawodu aktor, ale i kamieniarz.  Córka Marta marzyła o aktorstwie, ale  skończyła prawo. Przez wiele lat mieszkała w USA,  kilka lat temu wydała głośną  książkę  o swoich relacjach z ojcem „Maklak. Oczami córki". Jej mama zawsze mówiła jej, że ojciec był wspaniałym, wielkim człowiekiem. Doceniała go jako aktorka i kochała

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

Spędziliśmy dzień z Małgorzatą Rozenek-Majdan! Tak mieszka, tak pracuje...

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

MAŁGORZATA ROZENEK-MAJDAN: czy tęskni za mediami, kiedy znowu… włoży szpilki i dlaczego wpada w „dziki szał”, gdy przegrywa. MICHAŁ WRZOSEK: kiedyś sam się odchudził, dziś motywuje i uczy innych, jak odchudzać się z głową. EWA SAMA swoje królestwo stworzyła w… kuchni domu w Miami. ONI ŻYJĄ FIT!: Lewandowska, QCZAJ, Steczkowska, Chodakowska, Klimentowie, Jędrzejczyk, Danilczuk i Jelonek, Paszke, Skura…