200 tys. kibiców na meczu piłkarskim. Oto spotkania z największą liczbą widzów

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Maracana, Brazylia, rok 1950: 199.854 kibiców
Fot. PAP/EPA Fot. PAP/EPA
Pierwsze mistrzostwa świata po II wojnie światowej były dla rozkochanych w futbolu Brazylijczyków wielkim świętem. "Canarinhos" prezentowali futbol totalny. Futbol, który wyprzedzał świat nie o epokę. O dwie epoki.

Na dowód niech świadczy fakt, że w rundzie finałowej (grupa złożona z czterech zespołów) "Canarinhos" demolowali: 7:1 ze Szwecją i 6:1 z Hiszpanią. - Przepaść - pisały brazylijskie gazety. - Jesteśmy najlepsi.

Do wymarzonego złota MŚ brakowało jedynie punktu w ostatnim meczu turnieju - z Urugwajem. Przed spotkaniem media nakręciły taką karuzelę oczekiwań (jedna z gazet opublikowała w dzień meczu, rano, zdjęcie piłkarzy z wielkim tytułem: "Oto mistrzowie świata"), że na trybuny Maracany chciało wejść - wedle szacunków - nawet pół miliona kibiców. Pod obiektem dochodziło do dantejskich scen. Ludzie byli w stanie zrobić wszystko, aby znaleźć się na stadionie.

Ostatecznie i oficjalnie na ten legendarny obiekt weszło 199.854 widzów. Niektóre źródła mówią nawet o 203 tysiącach. - Tego widoku nie zapomnę do końca życia - mówił po latach król strzelców tego mundialu, Edemir. - Jak podniosłem głowę, to ujrzałem morze głów. Ocean! Nie byłem w stanie dojrzeć, gdzie się kończy ten tłum.

Kiedy w 79. minucie Ghiggia pokonał brazylijskiego bramkarza (Barbosę) i jednocześnie dał Urugwajowi prowadzenie 2:1, na trybunach zapanowała przeraźliwa cisza. 200 tysięcy ludzi na meczu i... cisza. To nawet trudno sobie wyobrazić. Z minuty na minutę było słychać coraz głośniejszy płacz. Kilkanaście minut po golu piłkarza z Urugwaju płakała już cała Maracana - 200 tysięcy ludzi. Płakała też cała Brazylia. 50 milionów mieszkańców Kraju Kawy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×