„Co ty tutaj robisz?”, a ja na to: „Jestem aktorem!” [rozmowa z Maciejem Górajem]

04.04.2020
fot. Marcin Murawski

Maciej Góraj był obiecującym aktorem. Był zafascynowany postacią Zbyszka Cybulskiego, grał sceny z Markiem Kondratem, pojawiał się w filmach Wajdy i Morgensterna. Mimo to u szczytu kariery wyjechał z Polski i już nigdy nie powrócił. W rozmowie z Mają Baczyńską opowiada dlaczego.

Maja Baczyńska: Wyjechał Pan w przełomowym roku 1989.

Maciej Góraj: Po serialu filmowym, w którym zarobiłem tyle, że – gdyby nie inflacja – mógłbym sobie kupić poloneza. Nie byłem w nic zamieszany politycznie, miałem w Polsce dwójkę dzieci, ale moje małżeństwo się nie układało. To wszystko wpłynęło na to, że znalazłem się w „Hollywood”.

To nie była łatwa decyzja.

W Stanach próbowałem wszystkiego, łącznie z marketingiem. Leczyłem nawet dźwiękiem mis tybetańskich, ukończyłem szkołę masażu. Do czasu, aż zmieniły się przepisy i od teraz zawodowo masuję tylko swoją żonę.

Przekwalifikował się Pan raz jeszcze?

Obecnie uczę analizy potrzeb finansowych.

A film, teatr...?

Po moim przyjeździe, w 1992 r. zagraliśmy „Pannę Julię”, polski spektakl, który został bardzo dobrze przyjęty. Tu nie ma teatru jako takiego. To aktorzy tworzą teatr. Poziom jest wysoki. Aczkolwiek niedawno zorganizowaliśmy I Konges Teatru Polskiego w Muzeum Polskim. Chcielibyśmy, aby stało się to tradycją.

Gra Pan na scenie?

Pracowałem ostatnio nad „Grami miłosnymi”. Byłem tym bardzo podekscytowany, ten spektakl dotyka wszystkiego, co jest związane z miłością we współczesnym świecie, głębiej niż inne znane mi spektakle. Mamy nawet pomysł, aby z tym przedstawieniem pojechać do Polski.

Dlaczego powinni go obejrzeć polscy widzowie?

Mam za sobą różne, trudne przeżycia prywatne, one skłoniły mnie do wielu przemyśleń. Główna bohaterka „Gier miłosnych” chciałaby zatrzymać swoją miłość, w tym celu używa manipulacji. Oczywiście najlepiej jeśli miłość zamyka się jakimś małżeństwem, rodziną... ale w tym celu potrzeba czegoś głębszego.

Z jednej strony wszystko się wciąż zmienia, z drugiej jest potrzeba czegoś trwałego. Pan spotkał miłość na emigracji.

Zaczęła się w wieku dwudziestu paru lat w Polsce. Powróciła po latach również w Muzeum Polskim w Chicago. Spotkaliśmy się tu na spektaklu.

Czy to nie jest tak, że po pewnych doświadczeniach, trudnych próbach życiowych, możemy czasem odnaleźć wspólną płaszczyznę z kimś drugim?

Tak, ale potrzebowaliśmy czasu. Dwa lata żegnaliśmy przeszłość. Kontakt z dziećmi w Polsce oczywiście miałem cały czas, dziś mam czwórkę wnuków. Ale był czas, że odczuwałem wielki stres w związku z rozłąką i zacząłem stosować różne metody relaksacyjne na sobie, aby się z tym uporać, m.in. wspomnianą relaksację dźwiękiem mis, tai-chi, jogę itd. Zawsze mnie też interesowało, jak działają inne religie, więc dotarłem w Chicago do buddystów i pasjonatów filozofii.

Wróćmy do sztuki. Czy czuje Pan, ma tutaj swój krąg odbiorców?

Tak, niektórzy wracają. Gdy graliśmy „Wigilię”, zabrakło nam krzeseł! Ale nawet jak przychodzi mniej widzów, to nie znaczy, że nie mamy satysfakcji.

Nawet jeden odbiorca wystarcza?

Tak, jeśli to, co robimy, doceni i dobrze odbierze.

A jak to działa biznesowo? Zwłaszcza w takim miejscu, jak Stany?

Aktorzy wszystko muszą robić sami. Muszą być samowystarczalni. Żyjemy zwykle z innych prac. Mimo że jestem emerytem, wciąż pracuję.

I cały czas znajduje Pan czas na teatr.

Gdy dawno temu graliśmy „Pannę Julię”, chodziłem do dwóch prac. Żeby móc ćwiczyć tekst, chowałem się w pobliskim sklepie i tam trenowałem. Przez trzy dni nie zwróciłem na siebie niczyjej uwagi. Aż wreszcie zaczęto mi się przyglądać i wypytywać: „Co ty tutaj robisz?”, a ja na to: „Jestem aktorem!”.

Maciej Góraj (ur. 1950 r.) – aktor teatrów: Narodowego (1972–1973), Nowego w Łodzi (1973–1974), Powszechnego (1974–1988). Ma na swoim koncie nagrody za role w „Ciemnej rzece” w reżyserii Sylwestra Szyszki (nagroda za debiut aktorski na Koszalińskim Festiwalu Debiutów Filmowych „Młodzi i Film” w 1974 r. oraz Nagroda im. Zbyszka Cybulskiego w 1975 r.) i w „Polskich drogach” w reżyserii Janusza Morgensterna (Nagroda Przewodniczącego Komitetu ds. Radia i Telewizji, indywidualna I stopnia w 1978 r.). Występował w wielu filmach fabularnych, serialach i spektaklach telewizji (m.in. w „Ziemi obiecanej” Andrzeja Wajdy, „Lecie leśnych ludzi” Władysława Ślesickiego i „Cieniu archanioła” Barbary Borys-Damięckiej). Pod koniec lat 80. porzucił rozwijającą się karierę i wyjechał do Stanów Zjednoczonych. W 2016 r., po długiej przerwie, powrócił na duży ekran w roli ojca głównej bohaterki w Smoleńsku. W Stanach osiadł w Chicago, gdzie w 1992 r. zadebiutował rolą Jana w sztuce „Panna Julia” A. Strinberga w reżyserii Z. Zasadnego. W 1994 r. zaś wcielił się w rolę polskiego jazzmana w filmie „Pułapka” w reżyserii A. Drabińskiego. Ostatnio zagrał rolę Widma w „Dziadach” A. Mickiewicza w reżyserii Kingi Modjeskiej. Maciej Góraj znany jest też z występów w Teatrze przy Stoliku Alicji Szymankiewicz. W radiu zagrał rolę dziadka w słuchowisku „Wigilia” autorstwa Ewy Figurski i w jej reżyserii. W 2019 r. został uhonorowany za całokształt pracy artystycznej przez Polish American Actors Theater nagrodą Pola Negri Lifetime Achievement Award.

Wersja angielska TUTAJ

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.