Dlaczego młodzi mężczyźni głosują na radykalną prawicę?
Głosowanie

Dlaczego młodzi mężczyźni głosują na radykalną prawicę?

Odpowiedź leży… w ogłoszeniach matrymonialnych

W sondażu deklarowanego poparcia zrealizowanym przez Kantar skrajnie prawicowa Konfederacja ma poparcie na poziomie 8% (exit polls dają im 6%). Ich głównym elektoratem są mężczyźni w wieku 18-30 – w tej grupie głosowanie na Konfederację deklaruje niemal 30% ankietowanych. Drugim najpopularniejszym ugrupowaniem wśród młodych mężczyzn jest Prawo i Sprawiedliwość (nadal prawa strona sceny politycznej), na trzecim miejscu jest Lewica. Dla porównania: wśród kobiet w wieku 18-30 Konfederacja ma 6% poparcia. Na pierwszym miejscu jest Lewica (27%) a zaraz za nią KO.

Jakie są przyczyny tego zjawiska? Tradycyjne powody radykalizacji młodych ludzi (brak pracy czy zła sytuacja ekonomiczna) nie mogą być prawdziwe – 90% badanych ocenia swoją sytuację ekonomiczną jako dobrą, 70% pracujących młodych mężczyzn deklaruje, że ma umowę o pracę a bezrobocie wśród tej grupy jest najniższe od początku pomiarów.

Jeśli nie ekonomia, to co? Trochę inna ekonomia

Odpowiedzi na to pytanie należy szukać w badaniach Robina Dunbara, brytyjskiego antropologa i psychologa ewolucyjnego. Dunbar specjalizuje się w badaniu zachowań naczelnych (a więc nie tylko ludzi, także naszych najbliższych zwierzęcych kuzynów), zasłynął między innymi teorią liczby Dunbara (to liczba określająca maksymalną wielkość stada kalkulowana na podstawie liczby tzw. „znaczących relacji”, które jesteś w stanie utrzymać z innymi).

Robin Dunbar
Robin Dunbar

Dunbar oraz kilkoro innych naukowców (między innymi Shang-Jin Wei, ekonomista z Uniwersytetu Kolumbii czy Shoshana Grossbard z Uniwersytetu San Diego) używają tradycyjnych modeli ekonomicznych do kalkulowania naszych zachowań stadnych. Innymi słowy, potrafią policzyć, w jaki sposób wchodzimy na przykład w związki. A to, możesz mi wierzyć, ma znaczenie w każdym innym obszarze naszego życia – także w wyborach politycznych.

Poszukiwacze drugiej połówki

Wyobraź sobie grupę ludzi, których jednoczy wspólny cel. Szukają swojej drugiej połówki. Chcą założyć rodzinę, mieć dzieci, być może sformalizować jakoś tę podstawową komórkę społeczną (ale to nie jest w żaden sposób wymagane). Narzućmy pewne ograniczenia wiekowe na tę grupę: od dołu niech to będzie 18 lat (bo tacy ludzie mogą już głosować). Od góry arbitralnie ustalmy 45 lat – kobieca biologia jest nieubłagana i powyżej tego wieku rodzenie dzieci jest już trudne do osiągnięcia. Oczywiście, mężczyzna powyżej 45 roku życia może się rozmnażać, ale bądźmy sprawiedliwi i odetnijmy od góry równo.

Teraz wyobraź sobie, że każdy z członków powyższej grupy (jest w niej mniej-więcej tyle samo mężczyzn i kobiet) pisze ogłoszenie matrymonialne, w którym wymienia pożądane cechy partnera. Wiek, wzrost, zawód… Jak myślisz, czy będzie więcej ogłoszeń, w których poszukuje się 18-letniego mężczyzny, czy 18-letniej kobiety?

Z ekonomicznego punktu widzenia ogłoszenie matrymonialne składa się z dwóch części: fragment, w którym opisujesz siebie jest tym, co oferujesz (podażą). Fragment, w którym opisujesz swoją drugą połówkę jest tym, czego szukasz (popytem). Wróćmy do pytania powyżej.

Ceteris paribus na rynku matrymonialnym

Intuicja podpowiada Ci prawidłowo: jest więcej ogłoszeń, w których poszukuje się 18-letniej kobiety. Ekonomiści społeczni powiedzieliby „popyt na 18-letnią kobietę jest wyższy niż popyt na 18-letniego mężczyznę”. Jeśli określonym cechom wymienionym w ogłoszeniach nadamy wartość i na podstawie sumy tych cech policzymy „wartość człowieka”, 18-letnia kobieta byłaby warta więcej niż 18-letni mężczyzna. Ceteris paribus, oczywiście (w ekonomicznym slangu ten zwrot oznacza „inne tak samo”, czyli ignorujemy pozostałe zmienne). Jak dotąd wszystko jasne? Świetnie. Bo omówiliśmy początek wykresu wartości wieku na rynku matrymonialnym. Czeka nas teraz rozmowa o jego ekstremach.

Weźmy się znowu za buszowanie po ogłoszeniach matrymonialnych napisanych przez naszą grupę szukającą swojej drugiej połówki. Jak myślisz, jaki wiek poszukiwanej kobiety wspomina największa liczba ogłoszeń? Innymi słowy: w jakim wieku kobieta jest najwięcej warta na rynku matrymonialnym?

W książce The Science of Love And Betrayal (Nauka o miłości i zdradzie) Robin Dunbar opisuje właśnie takie badania przeprowadzone w latach 80-tych ubiegłego wieku. Według niego wiek „maksymalnej wartości” dla kobiety wynosił wtedy 29 lat. Od tego czasu mówi się, że „trzydziestka stała się nową dwudziestką” i rzeczywiście – w nowszych badaniach ten punkt przesuwa się o kilka lat do przodu, ale nie chodzi mi o pokazanie konkretnego wieku, tylko o porównanie do mężczyzn.

W jakim wieku mężczyzna jest najbardziej poszukiwany na rynku matrymonialnym? Za czasów opisywanych przez Dunbara badań było to… 35 lat. Czyli: jeśli zignorujemy wszystkie inne czynniki i weźmiemy pod uwagę tylko wiek, najwięcej warci na rynku matrymonialnym są 29-letnia kobieta i 35-letni mężczyzna.

Jak dobieramy się w pary? Według wartości

Dunbar i jemu podobni twierdzą, że nasze zachowania społeczne są wynikiem kalkulacji (świadomych lub mniej świadomych). Jeśli Twoja wartość na rynku matrymonialnym wynosi 80% (czyli 80% populacji szuka kogoś o Twoich cechach), nieekonomiczne jest wiązanie się z kimś, kogo wartość wynosi mniej niż Twoje 80%. Bo możesz trafić lepiej.

Wróćmy zatem do naszego wykresu. Nie wygląda on zbyt optymistycznie dla młodych mężczyzn – zaczynają w wieku 18 lat jako mniej warci od 18-letnich kobiet, a więc nie opłaca się z nimi wiązać. 18-letnia kobieta zwiąże się raczej ze starszym mężczyzną (o podobnej wartości na rynku matrymonialnym). I ten trend trwa do… No właśnie, do kiedy?

Na wykresie Dunbara 29 lat to punkt przegięcia dla kobiet – wartość ich wieku na rynku matrymonialnym osiągnęła maksimum i zaczyna spadać. Wartość wieku mężczyzn nadal rośnie, więc w okolicach 30-32 lat te wykresy się zrównują.

Co to oznacza? Mniej-więcej do trzydziestego roku życia ekonomia matrymonialna jest przeciw mężczyznom – nie mogą dostać tego, czego chcą i… nic nie mogą na to poradzić. Praca czy wykształcenie zwiększają ich szanse, ale… jeśli są dystrybuowane w miarę równomiernie, wszyscy dostają ich po tyle samo. I szanse nie wzrastają. Rośnie za to frustracja i chęć kontrolowania tego, czego mieć nie mogą. Dlatego prawicowa ideologia z jej „tradycyjnym modelem rodziny” pada na tak podatny grunt. Aborcja, antykoncepcja, związki partnerskie mają jeden wspólny mianownik – dotyczą kontroli rozrodczości.

Wchodzi Korwin, cały na biało, i mówi, że kobiety mają mniejsze mózgi. Młody mężczyzna widzi w nim odpowiedź na wszystkie swoje frustracje. W psychologii to zjawisko nazywamy confirmation bias lub „błędem potwierdzenia” – zwracamy uwagę na komunikaty, które wspierają nasz punkt widzenia. W storytellingu mówimy, że opowieść nie musi być prawdziwa – wystarczy, jeśli jest wiarygodna. Kombinacja tych dwóch cech (wiarygodne i zgodne z moimi oczekiwaniami wytłumaczenie stanu faktycznego) stanowi o sile opowieści skrajnej prawicy.

Wojna cywilizacyjna i emancypacja

Ale – jak mówią w TV Markecie – to nie wszystko! Dorzucę Ci wyniki badań, za którymi stoi wspomniany wyżej Shang-Jin Wei. Mężczyźni, którzy stają w obliczu trudniejszej walki o na rynku matrymonialnym, są skłonni do bardziej radykalnych zachowań. W społecznościach, w których jest niedobór kobiet, mężczyźni stają się bardziej brawurowi, skłonni do ryzyka. Dawno temu taką populację sfrustrowanych młodych wysyłało się na wojnę. Dziś wmawia im się wojnę o „cywilizację białego człowieka” – każe walczyć z mitycznymi uchodźcami, którzy chcą kraść nasze kobiety. Albo wysyła na wojnę z homoseksualistami, którzy… chcą kraść nasze kobiety? No dobra, logiki w tym nie ma, ale jest komu dać w twarz, czyli udowodnić swoją męskość.

Shang-Jin Wei

Do tego dochodzi emancypacja kobiet. Praca i wykształcenie – jak pisałem wyżej – zwiększają wartość na rynku matrymonialnym. Pracujące, wykształcone i wyemancypowane kobiety powiększają więc i tak ziejącą już przepaść w wartości pomiędzy nimi a młodymi mężczyznami.

Badanie Kantar, na które powoływałem się na początku nie pozostawia wątpliwości: w populacji 18-30 jest 20% singielek i aż 47% singli. Z czego większość nie ma wykształcenia i mieszka w mniejszych miejscowościach.

Na marginesie: widzę już, jak prawicowe media powołują się na te badania wyciągając jedyny dla nich słuszny wniosek – za radykalizację młodych mężczyzn odpowiadają emancypujące się kobiety. Zabrońmy im! Uczyńmy z nich swoją właśność! Rozdawajmy kobiety z przydziału! Rozpoznajesz te komunikaty?

Nie tędy droga. Którędy? Obawiam się, że nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie. Idealnie byłoby, gdyby w każdym wieku każdy z nas miał równe szanse na przytaczanym przeze mnie wykresie. Niestety, tak nie jest i radykalna prawica (czy jakiekolwiek ruchy, które zagospodarują frustrację młodych mężczyzn) póki co będzie miała żelazny elektorat. Inna odpowiedź brzmi: poczekaj. Ten wykres nie tylko się równoważy – starsi mężczyźni zyskują w nim przewagę. Ale to temat na rozmowę o zupełnie innym zestawie zachowań społecznych.

Autor
Paweł Tkaczyk
Paweł Tkaczyk