Norki od Stalina, porcelana od Mao
Przez pierwsze lata byli zgodnym małżeństwem, choć Andrycz często podkreślała swoją niezależność, stawiając na pierwszym miejscu aktorstwo.
Dochodziło nawet do sytuacji, w których żona Cyrankiewicza odwoływała wizytę na Kremlu, na co Stalin – dostała od niego wspaniałe futro z norek - miał tylko stwierdzić, że „ta kobieta musi lubić swoją pracę”.
Razem z mężem odwiedziła Tajlandię, Indie oraz Chiny, gdzie urzeczony nią Mao Tse-Tung obdarował ją porcelaną, która jak wspomina Sławomir Koper, miała zostać zbita podczas jednej ze sprzeczek w ich warszawskim mieszkaniu.
Aktorka również kategorycznie odmówiła tytułowania jej „Madame Józef Cyrankiewicz”, a w życiu zawodowym używała panieńskiego nazwiska twierdząc, skądinąd słusznie, że za długo pracowała na swoją renomę.