"Stał i płakał”
Uchodzili za małżeństwo idealne (na zdjęciu wraz z żoną). Gdy w 1982 roku na świat przyszedł ich syn Jan, aktor nie posiadał się ze szczęścia.
- Zobaczyłam męża pierwszy raz po porodzie. Ten duży mężczyzna w długim czarnym płaszczu stał i po prostu płakał - wspominała Bińczycka. Zamieszkali w wymarzonym domu, a aktor odnalazł nową pasję - pielęgnowanie ogródka.
Powszechnie lubiany i ceniony, w połowie 1998 roku został wybrany dyrektorem Starego Teatru, z którym związany był od kilkudziesięciu lat.
- Bardzo chciał pielęgnować ten teatralny ogródek, tak jak pieczołowicie dbał o własny – mówił w "Rzeczpospolitej" Jerzy Trela. Ale Jerzy Hoffman dodawał z niepokojem:
- Nowa funkcja była dla niego zbyt wielkim stresem i obciążeniem... I faktycznie. Jego serce nie wytrzymało. Bińczycki zmarł niespodziewanie 2 października 1998 roku. Miał 61 lat.