Rosjanin tworzył lalki ze zwłok dziewczynek. Zebrał 150 ciał

Maciej Koprowicz
AKTUALIZACJA 17.05.2018 17.05.2018 16:31
AKTUALIZACJA 17.05.2018 17.05.2018 16:31

To nie miejska legenda, to się zdarzyło naprawdę. Profesor z Niżnego Nowogrodu ogarnięty był obsesją na punkcie martwych dziewczynek, które w osobliwy sposób próbował „przywrócić do życia”.

Rosjanin tworzył lalki ze zwłok dziewczynek. Zebrał 150 ciał
Fot. AP/FOTOLINK/EAST NEWS
Rosjanin tworzył lalki ze zwłok dziewczynek. Zebrał 150 ciał

To nie miejska legenda, to się zdarzyło naprawdę. Profesor z Niżnego Nowogrodu ogarnięty był obsesją na punkcie martwych dziewczynek, które w osobliwy sposób próbował „przywrócić do życia”.

Na początku listopada 2011 roku ta historia wstrząsnęła Rosją. W mieście Niżny Nowogród specjalna jednostka policyjna, powołana do najcięższych przestępstw, wkroczyła do mieszkania 45-letniego Anatolija Moskwina, szanowanego profesora miejscowego uniwersytetu. Na miejscu funkcjonariusze dokonali przerażającego odkrycia. Do tej pory coś tak potwornego mogli zobaczyć jedynie w horrorach – a jednak to była prawda.

Jak to bywa na wschodzie Europy, ludzie od dawna wiedzieli swoje, ale nie byli skorzy do dzielenia się swoją wiedzą ze stróżami prawa. Po mieście krążyły jednak plotki. Szeptano, że ktoś wykopuje trupy z cmentarzy w całej okolicy. Wiedziano jednak, że nie każde zwłoki mogą liczyć na zainteresowanie cmentarnej hieny – przyciągają ją wyłącznie ciała zmarłych bardzo młodo dziewcząt.

Dyskusja na ten temat podczas jednego z pogrzebów w Niżnym Nowogrodzie odbiła się wyjątkowo szerokim echem. Musiało ono dotrzeć również do uszu władz. Skuteczni jak zawsze rosyjscy funkcjonariusze odkryli źródło plotek – mieszkanie Moskwina. Podobno na profesora donieśli jego rodzice, którzy pewnego dnia przyjechali do niego z niezapowiedzianą wizytą i ujrzeli rzeczy tak potworne, że nie zawahali się nasłać na własnego syna policję.

Lalki ze zwłok dziewczynek

Policjanci znaleźli w mieszkaniu 26 zmumifikowanych ciał dziewczynek i młodych kobiet. Najmłodsza zmarła w wieku 15 lat, najstarsza 26. Znajdowały się w trzech pokojach. Zwłoki nie były poupychane byle jak – siedziały na krzesłach, stosach książek i gazet, w eleganckich pozach.

Każde ciało Anatolij preparował osobiście – pod ręką zawsze miał wydrukowaną z internetu instrukcję mumifikacji. Trupy płukał w wodzie z solą i sodą. Jeśli proces rozkładu był zbyt zaawansowany, wypychał je szmatami i zakładał im woskowe maski.

Wszystkie mumie były ubrane w piękne, kolorowe stroje, niektóre nawet w suknie ślubne. Miały nawet makijaż. Przypominały wielkie lalki. Wyglądało to wszystko jak jakieś upiorne przyjęcie.

Faktycznie, Moskwin urządzał dla mumii party. Nalewał im herbatki, a do ich głów wsadzał maleńkie pozytywki, które grały melodyjkę dziecięcej piosenki o niedźwiadkach. Wyobrażał sobie, że dla niego śpiewają. Swoje makabryczne imprezy nagrywał na wideo. Do każdej z lalek zwracał się po imieniu.

Trudno w to uwierzyć, ale sąsiedzi przez lata nie dopatrzyli się w jego zachowaniu niczego podejrzanego. Zawsze uprzejmy i miły, bardzo inteligentny mężczyzna był lubiany w okolicy. Czasem tylko taszczył jakieś czarne worki do domu. Sąsiedzi, pytani, czy nie wyczuli dziwnego zapachu dolatującego z mieszkania Moskwina odpowiadali, że ich piwnice są tak przegniłe, że smród na klatce schodowej to coś najzupełniej normalnego.

Anatolij Moskwin - co kierowało kolekcjonerem ciał?

W toku śledztwa policjanci stwierdzili, że mieszkaniec Niżnego Nowogrodu przez ponad 20 lat zmumifikował około 150 zwłok. Podobno przed każdym „wykopaliskiem” spędzał noc, leżąc na grobie i próbując nawiązać mistyczny kontakt z duchem dziewczyny. O każdej starał znaleźć się przedtem jakieś informacje. Wierzył, że wykopując je z grobów może przywrócić je do życia – twierdził, że duchy błagały go o ratunek. Przebierał je w ładne stroje i malował, bo martwił się, że nadgniłe już ciała mogą wprawiać ich posiadaczki w zakłopotanie – chciał, by znów poczuły się piękne.

Zwłoki wyszukiwał na okolicznych cmentarzach, czemu sprzyjała jego praca. W środowisku naukowym profesor znany był jako specjalista od kultury celtyckiej i wielki znawca nekropolii, pisywał do poświęconemu temu zagadnieniu tygodnika. Redakcyjni koledzy nigdy nie zauważyli w jego pasji niczego dziwnego, choć jednocześnie zastanawiał ich czuły ton, z jakim Anatolij pisał o zmarłych młodych dziewczętach.

W jednym z artykułów Moskwin opisał niezwykły incydent, jaki przeżył w wieku 13 lat. Wracając ze szkoły, natknął się na kondukt pogrzebowy z trumną 11-letniej Natalii Pietrowej. Żałobnicy otworzyli trumnę i kazali mu… pocałować martwą dziewczynkę. Co więcej, matka dziewczynki nałożyła jemu i Natalii ślubne obrączki! W ten sposób Anatolij został poślubiony trupowi. Makabryczne zdarzenie z młodości musiało wywrzeć wpływ na jego „zainteresowania”. Oczywiście nie założył później rodziny – pozostał wierny swojej „żonie”, choć media w 2016 donosiły, że planuje poślubić żywą mieszkankę Niżnego Nowogrodu.

45-latek nie był nekrofilem – nie odkryto śladów wskazujących na spółkowanie z „lalkami”. Traktował je jak dzieci, nie jak kochanki. Profesor zawsze marzył o posiadaniu córki, czynił nawet kroki, by adoptować dziewczynkę, ale sąd nie zezwolił na to, bo był za biedny. Anatolij żadnej kobiety nigdy nie uśmiercił – miał styczność wyłącznie z martwymi ciałami.

Choć jego najbliższa rodzina i nieliczni przyjaciele wiedzieli, że odstaje od normy, nie wiedzieli o jego pasji i przez lata nie powiadomili ani policji, ani szpitala psychiatrycznego. Po aresztowaniu Moskwin stanął przed sądem, który uznał, że kwalifikuje się do oddziału zamkniętego. Uznany został za schizofrenika i przebywa w szpitalu do dziś.

Logo 18plus

Ta strona zawiera treści przeznaczone tylko dla dorosłych jeżeli nie masz ukończonych 18 lat, nie powinieneś jej oglądać.