(VIDEO!) Spowiedź Piesiewicza: Ta sprawa zniszczyła mi życie

2009-12-13 12:30

Tylko w "Super Expressie" senator opowiada o narkotykach, kobietach i piekle, jakie przeżywa.

Czytaj również

Dziwne zabawy senatora

Nagrała Piesiewicza, bo nie pożyczył jej pieniędzy

Jeszcze niedawno był autorytetem, wyrocznią w sprawach przyzwoitości i moralności. Wczoraj cała Polska zobaczyła, jak paraduje w kolorowych sukienkach i wciąga nosem biały proszek w towarzystwie podejrzanych kobiet. Zmęczony oskarżeniami senator Krzysztof Piesiewicz zgodził się spotkać z naszym reporterem. Po obejrzeniu kompromitujących go filmów zdecydował się na szczerą rozmowę, w której przedstawia swoją wersję zdarzeń.


Opowiada, jak poznał kobiety, które go nagrały, o swoich przygodach z narkotykami i o tym, jak jedna chwila słabości zniszczyła mu życie. Oto jego opowieść.

Tajemnicza nieznajoma spod hotelu Marriott

Spotkałem ją po wyjściu z hotelu Marriott. Ja siedziałem w samochodzie. Był upał, miałem odkręconą szybę. Ona podeszła i zaczęła ze mną rozmawiać. Zrobiła na mnie wrażenie normalnej kulturalnej trzydziestokilkuletniej osoby. Rozmawiałem z nią dłużej w samochodzie, aż w końcu zaprosiłem ją do mojego domu. Jakiś czas potem znów się z nią umówiłem, przyjechałem po nią i pojechaliśmy do mnie. I tak dalej, i tak dalej... - wyznaje Piesiewicz. Nie ukrywa, że z tajemniczą kobietą łączyły go stosunki intymne, ale zaprzeczył, by podczas spotkań dochodziło do jakichkolwiek przebieranek. - To nie były takie stosunki jak tam... (na nagraniu - przyp. red.). To było dwa razy po dwie godziny. W ciągu tych dwóch spotkań były stosunki intymne. Ale to była namiastka stosunków. Proszę zrozumieć, ja jestem mężczyzną - mówi. Jak twierdzi, wskutek kłótni o pieniądze, zerwał kontakty z kobietą.

- Kiedyś w nocy otrzymałem od niej telefon. Krzyczała, że musi zreperować samochód. Że potrzebne jej 2 tys. złotych. Ja przerwałem tę rozmowę - mówi. Jednak po kilku miesiącach para znowu się spotkała. Dlaczego? - Ona mnie przekonała. Wcześniej była miłą osobą, a telefon w nocy to był incydent. Chciałem się z nią spotkać i normalnie porozmawiać. Czy to z założenia miało być spotkanie o charakterze intymnym? Może tak, może nie. Zawsze kiedy mężczyzna się spotyka z kobietą, może dojść do zbliżenia i może do niego nie dojść.

Do kolejnego spotkania w jego domu doszło na początku września, kiedy wrócił z urlopu. Jednak zamiast jednej kobiety pojawiły się dwie. - Raptem 15 minut przed spotkaniem podobno zjawiła się u niej koleżanka. Oczywiście teraz już wiem, że potrzebny był ktoś do kręcenia filmów. One wzięły ze sobą torbę. Przywiozły sukienki, gadżety, to wszystko - opowiada. - To była przygotowana akcja. Nie mam pojęcia, czy nie wrzucono mi czegoś do drinka. Ja jestem zupełnie normalny. To był jedyny incydent tego rodzaju w życiu. Oczywiście w ciągu 10 lat separacji z żoną miałem spotkania z różnymi kobietami. Miałem krótsze, dłuższe romanse. Ale nigdy nie zdarzyło mi się nic, co by wychodziło poza konwencje... spotykania się kobiety z mężczyzną - zapewnia.

Czytaj dalej >>>


O sukienkach i sztucznym penisie

Na nagraniu z imprezy, do którego dotarł "Super Express", widać, jak senator wciąga do nosa biały proszek, daje się malować oraz chodzi w damskiej sukience. - To była maskarada. One mnie oszołomiły. Był sztuczny penis, a ja nie wiedziałem, co się ze mną działo. W czymś takim brałem udział pierwszy raz w życiu - wyjaśnia i zapewnia, że nie brał wtedy narkotyków. - To był sproszkowany lek. One chciały, abym brał coś do nosa. To życie intymne, które jest tu pokazane, jest sprowokowane.

Mnie to też bulwersuje, że ja się dałem wkręcić w takie dwie czy trzy godziny. To jest straszne, nigdy w życiu czegoś takiego nie przeżyłem, nigdy nic takiego mi się nie zdarzyło. Przysięgam na wszystkie świętości na świecie. Nigdy! - podkreśla. - W moim życiu miałem styczność z narkotykami. 30 lat temu, 20 lat temu i 10 lat temu też. Jeżdżę po świecie na festiwale. Obracam się w towarzystwie artystów. Brałem kokainę w Holandii, we Włoszech. To były śladowe rzeczy. Jednak nie tym razem! To była przygotowana prowokacja. Ta sprawa zniszczyła mi życie.


O szantażu

- Przyszli panowie, którzy doskonale znali moje oświadczenie majątkowe. To było działanie z chęci zysku. Chcieli wyciągnąć ode mnie jak najwięcej pieniędzy. Dwukrotnie uległem szantażystom. Oddałem im wszystko, co nie należało do żony (wg RM FM chodzi o pół mln zł). Kiedy zwrócili się do mnie trzeci raz po pieniądze, powiadomiłem policję i prokuraturę. Była dokonana akcja. Uczestniczyłem w przekazaniu pakietu kryminalnego (haraczu - przyp. red). Udało się zatrzymać trójkę, ale czy to wszystko. Byłem na skraju samobójstwa... Jestem wyniszczony. Od miesiąca, od momentu akcji policyjnej, nie mieszkam w domu. Ja nie mam życia. To jest piekło...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki