Tekst piosenki:
W 20-01 mi łeb spadł na glebę i
Gdy usłyszałem bit, wiedziałem, że to jest to
I rym wszedł w rytm, ten techniczny sznyt
Pokochałem w mig, i skrecz w tempo
Tyle dni, tyle godzin, tyle wiosen
Nie poddałem się, bo wierzę w taki rap jak robię, człowiek
Takiego słucham, takim się jaram, takim się param
Jak Wall-e rozpierdolić ich jak taran jestem gotów
Przyciągam wrogów i w chuj kłopotów
Jestem czarną owcą wśród albinosów
Wśród białych nosów brudem na stole, przynajmniej trzeźwy
Choć ze swą czarną magią, sam bardziej czarny niż dysperbit
Na czarnej pętli te czarne wersy ich solą w oku
Raczej w uchu, chcą domyć, sól do zmywarek dała spokój
Ja sypie ją tam gdzie świeża rana, parzę jak kana
A propos – jak ich wciągam to znika cała samara
Jestem MC, chcę tylko w górę ręce w zamian
Nic więcej poza szacunkiem za te słowa w parach
Chcę hałas pod sceną, nie umrzeć jak Lennon
Więc cisza gdy gadam, doceń to gdy składam
Te rymy w to dzieło, podwójne to przełom
Nie chujnie, ty ściero, sprawdź gdzie się zaczęło to
Zmierzasz gdzieś, musisz wiedzieć skąd przychodzisz
Więcej pracy, nic samo się nie zrobi
Ref.:
Tyle godzin w studio, nie na studiach (mówi rapsolwent)
Tyle nocy przy papierze, nie za papier, zrozum ośle
Wylanego tuszu litry, nie alko, nie za kołnierz
(mówi rapsolwent)
Zamiast czarnej togi, czarna dusza (mówi rapsolwent)
Zamiast wiedzy płytkiej płyt sterty i dużo książek
Tekturka do digipack, w niej dyplom to ten krążek
(mówi rapsolwent)
Mówią, że sukces zrobili, co za durnie, debilizm
Ściema jak Milli Vanilli, mają sukces, ale pod sklepem
Te podrzędne raperzyny wyjebane spod pierzyny mamy
Teraz z kiermany blaszki i ciułają
Na ściepę, drobne siano na bro i fetę
Co odwagi doda trochę by odlecieć, i to samo
Najpierw amok, później mamo, finał to odwyk i cele
Życiem zesrani olali swój potencjał i cele
I się przeliczyli, fele chcieli jak Tede, a meleks
Co najwyżej ich zawiezie w dół czarny, ustalmy
To przez narcyzm, tak jest jak ci nabija lajki
Mama, albo robi z tobą wywiad, kurwa dramat
A się śmiali ze Szczypiora, wyzywali od gamonia
A on konsekwencją pokazał, że można
Oldschoolowcy mówią kozak, dogrywają zwrotki, zobacz
A te ciecie nie potrafią doprowadzić nic do końca
Są najki, jest fama, kitka na głowie działa
Są fajki, jest kana, mama myśli, że na chipsy dała
Jest marazm od ćpania, w najgorszym wypadku psychiatry
Brak marzeń, wiary, jak te piękne panny, co
Ochoczo bananowcom banany wyciągały z rozpora
Przeminęła uroda, siedzą na kasach za półtora
Chłopu nie pryka już nawet kurwa przy zgaszonym
Ostatni będą pierwszymi, ziomy
Ref.:
Tyle godzin w studio, nie na studiach (mówi rapsolwent)
Tyle nocy przy papierze, nie za papier, zrozum ośle
Wylanego tuszu litry, nie alko, nie za kołnierz
(mówi rapsolwent)
Zamiast czarnej togi, czarna dusza (mówi rapsolwent)
Zamiast wiedzy płytkiej płyt sterty i dużo książek
Tekturka do digipack, w niej dyplom to ten krążek
(mówi rapsolwent)
(Mówi rapsolwent)
Tego dyplomu nie kupisz, muszę cię zmartwić
(Mówi rapsolwent)
Choć z mamy niezły MILF, dobrych ocen nie załatwi
(Mówi rapsolwent)
Tutaj nic nie da pomoc korepetytora
(Mówi rapsolwent)
Tutaj rymy, flow, kartka, tusz to wszystko co masz
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):