Z tej notki dowiecie się, w jaki sposób przerysować zdjęcie tak, żeby zachować dobre proporcje bez używania kratek czy kalki. Dzięki tej metodzie twarze na rysunkach nie wyglądają karykaturalnie, a postacie są podobne do siebie. Taki szkic może stanowić bazę zarówno do rysunku o bardziej artystycznej kresce jak i fotorealistycznego.

Zacznijmy może od tego, że szkicowanie za pomocą kratek nie jest niczym złym. Wielu znanych rysowników tak robi! Ja nie korzystam z tej metody, ponieważ rysuję dla przyjemności, a nie dla efektu końcowego czy podziwu innych. Bardzo lubię spokojnie i powoli odwzorowywać piękne kształty ze zdjęcia, poprawiać w nieskończoność kreski i patrzeć jak z gąszczu bazgrołów (bo tak to na początku wygląda) wyłania się coś możliwego do rozpoznania. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek miała problem z w miarę realistyczny odwzorowaniem na kartce tego, co widzę i bardzo mnie dziwiło, że nie potrafią tego inni. Kiedy przeczytałam książkę B. Edwards (jej recenzja ) zrozumiałam, że wcale nie jestem geniuszem – po prostu lewa półkula mojego mózgu (czyli tak odpowiadająca za symbole) jest słabsza, dlatego dominuje prawa – ta od fantazji, obrazów i uczuć. Większość ludzi myśli lewą półkulą, ale nie oznacza to, że oni nigdy nie nauczą się realistycznego szkicowania. Wystarczy nauczyć się odpowiedniego patrzenia, a kratkowanie przestanie być potrzebne! Dziś Wam o tym opowiem na przykładzie rysunku, który widzicie powyżej.

Temat rysunku

Ten fragment notki nie ma nic wspólnego z jej tematem, ale dostaję sporo maili z prośbą o podrzucenie tematu na rysunek, dlatego staram się przemycać w tekstach różne pomysły. Tym razem inspiracją było… zimno.

Od zawsze szalałam za brytyjskimi samochodami (uwielbiam Lotusy i Jaguary!), ale dopiero od niedawna podoba mi się dosłownie wszystko co brytyjskie – akcent, zamglony krajobraz i przytulne, kamienne domki (jak ten z filmu “Holiday”). Szukałam filmów, w których będzie choć malutkie nawiązanie do moich aktualnych upodobań i tak trafiłam na “Crimson Peak”. To obraz do bólu przewidywalny, ale stanowiący niezłą ucztę dla oka – piękne kostiumy, ciekawe wnętrza, animowane duchy. Do przerysowania wybrałam scenę, w której bohater siedzi w lodowatym warsztacie na strychu. Bardzo podoba mi się to, że jest owinięty grubym szalem/kocem, a obok niego znajduje się maszyna do robienia zabawek. To idealna scena na zimowy rysunek! Samo zdjęcie nie jest niestety idealne – pełno na nim nieostrości, kontrast jest niewielki, a twarz płaska (brak na niej wyrazistego światłocienia, który można by podkreślić). Kiedy jednak ja uprę się na jakieś zdjęcie, to nic nie jest w stanie mnie powstrzymać 🙂

Do nauki szkicowania metodą Betty Edwards najlepiej wybrać zdjęcie, na którym twarz jest ustawiona w nietypowy sposób lub w ogóle jest bardzo zniekształcona (dlatego do rysunku wybrałam Golluma!). Warto też zwrócić uwagę na to, by znalazły się na nim rzeczy, do których nie jesteśmy w stanie dopasować symbolu. Przykładowo: do telefonu czy kamery z łatwością dobierzemy symbol, ale do maszyny do robienia zabawek, jaką ma Thomas z “Crimson Peak” już nie. Później opowiem, dlaczego jest to takie ważne.

A zatem…

Jak wykonać realistyczny szkic na podstawie zdjęcia?

Zwalczamy “lęk przed pustką kartką”

“Lęk przed pustą kartką” to uczucie, które mamy tuż przed przystąpieniem do rysowania. Wmawiamy sobie wtedy, że jeżeli pierwsza kreska na kartce jest nieudana, to cały rysunek także będzie nieudany. Boimy się naszkicować cokolwiek na tej pustej kartce i często rezygnujemy z pracy jeszcze zanim ją zaczniemy. Aby poradzić sobie z tym lękiem, należy od samego początku założyć, że… będziemy rysować brzydko. Tak po prostu. Jeżeli nie potraficie tego zrobić, to weźcie brudną, poplamioną kartkę papieru (taką, której nie boicie się “zmarnować”) i spróbujcie przerysować na nią wybrane zdjęcie w… 20 sekund. Postarajcie się zrobić to tak, żeby kartka po 20 sekundach była pokryta równomiernie. Przykładowo, jeśli na rysunku jest człowiek na jakim rozmazanym tle, to tło jest równie ważne co sama postać. Rysunek może a nawet powinien być brzydki. Chodzi o to, by się “rozrysować” i pozbyć absurdalnego poczucia winy. Inną metodą na przygotowanie się do rysowanie jest kilka minut z książką typu “Zniszcz ten dziennik”. ( możecie zobaczyć, jak ja rozprawiam się z “Bałaganem” Keri Smith.) Kiedy już nauczymy się twórczego bazgrania, możemy przejść do rysunku właściwego.

Linie pomocnicze

Uwaga: tworząc rysunek pokazowy zawsze podczas szkicu naciskam ołówek trochę mocniej, żeby wszystko było dobrze widać. Wam jednak polecam rysowanie bardzo delikatne, by ewentualne błędy można było łatwo wymazać.

Pierwszym etapem szkicowania jest stworzenie siatki linii pomocniczych, na których później oprzemy właściwe kontury. Aby całość wyszła proporcjonalnie, powinniśmy w trakcie być bardzo wyluzowani, a pomaga nam w tym właśnie bazgranie, które opisałam wyżej. Taką właśnie “bazgrającą” kreską będziemy się posługiwać na początku.

Moja metoda szkicowania polega na tym, by bardzo uważnie przyglądać się zdjęciu, a następnie dzielić je na mniejsze kawałki używając linii pomocniczych. Ja “nakładam” linie na zdjęcie tylko w głowie, ale Wy możecie dorysować je naprawdę w programie graficznym lub pisakiem na wydruku. Później przenoszę te linie na kartkę. Oczywiście każde zdjęcie jest inne, dlatego linie pomocnicze za każdym razem będą wyglądać inaczej. Zobaczcie, w jaki sposób odnalazłam je na przykładowym zdjęciu i postarajcie się w analogiczny sposób poszukać ich na wybranych przez Was fotografiach.

Zdjęcie, które wybrałam wydaje się szalenie skomplikowane, ale w praktyce nie jest trudne do skopiowania, ponieważ wiele obiektów styka się z krawędziami kartki i pozwala łatwo odwzorować proporcje. Twarz, końcówka koca i przedmiot w tle tworzą linię, która odcina od obrazu trójkąt. Zaraz za nią biegnie równolegle kolejna linia – fragment maszyny, a potem jeszcze kolejna czyli ręka. Patrzyłam na zdjęcie i w myślach wyciągnęłam z niego tylko krawędzie oraz te wspomniane linie.

Ważne: Jeżeli szkicowanie tych kształtów wydaje wam się za trudne, spróbujcie odwrócić zdjęcie i rysunek do góry nogami i rysować w taki sposób.

Powyżej: Ciemnozielona linia “odcina” od zdjęcia prawie doskonały trójkąt prostokątny i styka się z lewą krawędzią kartki prawie w jej połowie. Jasnozielona zaczyna się w prawym górnym rogu i opada trochę bardziej pionowo niż ciemnozielona. Żółta natomiast zaczyna się w lewym dolnym rogu i wznosi się trochę bardziej płasko.

Przeniosłam powyższe linie na kartkę za każdym razem patrząc, w jakim miejscu stykają się z krawędziami i ze sobą oraz pod jakim biegną kątem. Dodatkowo upewniałam się, czy kształty, jakie tworzą się pomiędzy nimi, wyglądają tak samo jak na zdjęciu. Bardzo dużo razy podążałam wzrokiem za liniami i na zdjęciu i na rysunku, by upewnić się, że pasują. Oprócz kresek “badałam” także kształty jakie się między nimi tworzą i gdy tylko “coś się nie zgadzało” – poprawiałam śmiało.

W podobny sposób analizowałam kolejne kształty, które odnajdywałam na kartce. Starałam się szukać prostych zależności – łatwych do uchwycenia kątów (np. 90, 45 stopni), linii, które przecinają inne linie w wyrazistych miejscach (np. w połowie lub jednej/trzeciej) czy łatwych kształtów.

Po przeniesieniu na kartkę pierwszych linii dorysowałam na zdjęciu nowe. Trzy czerwone kreski po prawej były dosyć łatwe, ponieważ leciały równolegle i były w równej odległości od siebie. Tą na dole przerysowałam spoglądając, w którym miejscu łączy się z żółtą (trochę na lewo od połowy kartki) i jaki tworzą razem kąt (kąt jest prosty, a później linie się wyginają). Odwzorowanie ułatwił mi fakt, że razem linie kreski tworzą kształt przypominający dach domku. (Nawiasem mówiąc, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że wybrane przeze mnie zdjęcie jest zniekształcone i że krawędź stołu powinna być prosta. Nie jest to jednak na tyle istotne zniekształcenie, żeby próbować je na siłę usuwać.)

Nieco trudniejsze było narysowanie linii, jaką tworzy szal i ramię, bo nie potrafiłam znaleźć prostych proporcji. Zaczęłam więc ją szkicować “na oko”, a potem spoglądając na zdjęcie poprawiałam w nieskończoność. Zeby idealnie “wpasować” tą linię w otoczenie, trzymałam ołówek nad kartką i sprawdzałam, czy w danym miejscu wszystko “się zgadza”. Jeśli widziałam, że jest za blisko lub za daleko, to korygowałam.

W tym momencie kształty zaczęły już przypominać człowieka, ale nadal starałam się myśleć o nich jak o kształtach, a nie częściach ciała. Kiedy zaczynamy nazywać poszczególne elementy (np. “to są dłonie”), w naszej głowie tworzą się na ich temat uprzedzenia np., że “palce powinny być długie”. Tymczasem uprzedzenia te nie zawsze mają przełożenie w rzeczywistości, ponieważ zdarza się, że palce ułożone w skrócie perspektywicznym są mocno skrócone. Z tego powodu dobrze jest unikać nazywania fragmentów rysunku.

Na tym etapie wszystko było bardzo uproszone. Wiele kształtów rysowałam niedbale np. dłoń zaznaczyłam zamaszystym okręgiem. Linie nieudane wymazywałam od razu, żeby mi się nie myliły. Wszystko było dość luźne, więc mogłam używać dużej gumki. Dziś mam taką:

Jakością jest zbliżona do słynnej Factis, ale można ją schować, żeby się nie brudziła, co dla takiego bałaganiarza jak ja jest bardzo przydatną cechą. Gumka jest do kupienia . Pamiętajcie o kodzie zniżkowym -10% na hasło “elfik”! 🙂

Rysowanie szczegółów czyli walczymy z symbolami!

Kiedy linie pomocnicze są gotowe i tworzą dość gęsty wzór, można zacząć szkicować konkretne kształty. Na tym etapie wielu z nas będzie miało blokadę. Jest ona spowodowana tym, że myślimy jak dorośli czyli za pomocą symboli i np. widząc jabłko mamy w głowie gotowy symbol. Problem polega na tym, że prawdziwe przedmioty nie przypominają symboli – są nieidealne, przestrzenne i zniekształcone przez perspektywę. Właśnie z tego powodu polecałam Wam wybranie zdjęcia, na którym będzie przedmiot bez symbolu. Dla mnie jest to warsztat do robienia zabawek. Kiedy go szkicowałam, potraktowałam go jako zbiór stykających się kształtów.

Postać na moim zdjęciu bazowym ma głowy ułożoną w idealnym profilu, dlatego warto wspomnieć, jakie są najczęstsze błędy powtarzane przy takiego ustawienia. Zazwyczaj osobom zaczynającym przygodę z rysunkiem wydaje się, że oczy są wyżej niż w rzeczywistości. Jest to spowodowane tym, że mamy takie przekonanie, że skoro oczy są ważne to powinny być wysoko. Tymczasem one znajdują się w połowie wysokości od brody do czubka głowy. Drugim częstym błędem jest rysowanie zbyt małej czaszki. W trakcie rysowania możecie podotykać swoja głowę, by przekonać się, że naprawdę jest dość duża. Na moim zdjęciu bazowym krawędź czarnych włosów zlewa się z tłem, dlatego na rysunku też nie starałam się na siłę oddzielać od siebie tych kształtów.

Powyżej: żółte linie są równej długości. Pamiętajcie, że czubek głowy czasem jest ukryty pod włosami, które dodają jeszcze kilka centymetrów (w przypadku afro – nawet kilkunastu). Przy okazji zwróćcie też uwagę na to, że jasnozielona linia okazała się też bardzo pomocna podczas dorysowywania ucha.

Tu możecie zobaczyć, że na tym etapie twarz wymagała poprawek. Odruchowo narysowałam zbyt szpiczasty nos, ponieważ większość ludzi ma lekko wysuniętą końcówkę. Tom ma jednak idealnie prosty profil, więc musiałam to skorygować. Jeżeli przyjrzycie się temu zdjęciu oraz zdjęciu bazowemu zobaczycie też, że zrobiłam zbyt duże ucho. Na rysunku bardzo przytłacza twarz, a na zdjęciu nie rzuca się aż tak bardzo w uczy. Aby łatwiej wyłapać błędy, warto odstawić rysunek na jakiś czas i wrócić do niego po kilku godzinach.

Jeżeli nasz rysunek ma być w stylu fotorealistycznym, na tym etapie staramy się już rysować linie cienkie i w miarę precyzyjne. Od razu wymazujemy to, co się nie udało i rysujemy na nowo. Tym razem używamy już bardziej precyzyjnej gumki, żeby nie zrujnować tego, co już zrobiliśmy i staramy się stosować teraz dość cienką, pojedynczą kreskę.

Nie musimy jednak iść w styl fotorealistyczny! W trakcie nauki szkicowania warto poszaleć i spróbować zrobić bardziej śmiały, artystyczny rysunek. Jeśli się na niego zdecydujecie, to możecie zakreskować sobie miejsca, które na zdjęciu są ciemne. Można też dużo śmielej używać gumki i wymazywać nią duże plamy światła.

W tym miejscu u mnie zakończyło się szkicowanie, a zaczęło cieniowanie. Nadal jednak dorysowywałam nowe elementy korzystając z zasad, o których mówiłam wyżej. Najciekawszym fragmentem okazał się kraciasty koc, którego wzór się ciekawie ułożył.

W temacie szkicu to tyle. Powyżej możecie zobaczyć jak wyglądał rysunek po kilku godzinach niespiesznego cieniowania. Jeżeli chcecie się dowiedzieć więcej o tym, jak proporcjonalnie szkicować, to zapraszam do notek:

szkicowanie twarzy od przodu na przykładzie Golluma,

szkicowanie skomplikowanej sceny metodą puzzli na przykładzie scenki z “Hobbita”,

a szkicowanie “od ogółu do szczegółu” na fotorealistycznym rysunku ze sceną ze “Śniadanie u Tiffany’ego”,

Bardzo mi pomożecie w redagowaniu tekstów, jeśli w komentarzach postacie się określić, z czym macie największy problem. Im więcej szczegółów podacie tym lepiej! Nie martwcie się tym, że wasze wyjaśnienia zabrzmią dziecinnie, bo rysowanie to proces, który ciężko ubrać w słowa. Dajcie też znać, o czym chcielibyście poczytać na moim blogu!