Robert Biedroń o masakrze w Orlando: Takich radykałów mamy także w Polsce [WYWIAD]

Masakrze w klubie gejowskim w Orlando winny jest brak reakcji na homofobię i podsycanie nienawiści. Tak twierdzi prezydent Słupska i działacz LGBT Robert Biedroń. - Nie widzę żadnej różnicy między religijnym radykalizmem islamistów, a niektórych chrześcijan - twierdzi polityk w rozmowie z Gazeta.pl

W strzelaninie w klubie Pulse w Orlando na Florydzie, w nocy z soboty na niedzielę, zginęło 50 osób, a 53 zostały ranne. Sprawca, 29-letni Omar Mateen, wziął zakładników. Został zastrzelony przez policjantów.

O tragedii rozmawiamy z prezydentem Słupska Robertem Biedroniem.

Marcin Kozłowski: Na swoim profilu na Facebooku napisał pan: "Słuchając niektórych, to nie mogło się wydarzyć. Przecież nie ma problemu homofobii". Tę tragedię można było przewidzieć?

Robert Biedroń: Oczywiście. Bagatelizujemy przemoc i chowamy głowę w piasek, udając, że problem homofobii nie istnieje. Szeroko otwieram oczy, gdy słyszę komentarze skrajnie prawicowych i religijnych działaczy mówiących o sprawcy: "To był islamista". Nie musimy daleko szukać, mamy takich radykałów także u nas w Polsce. To oni rzucają kamieniami, obrażają, biją. Nie widzę żadnej różnicy między religijnym radykalizmem islamistów, a niektórych chrześcijan.

Przyzna pan, że istnieje jednak spora różnica między zamordowaniem kilkudziesięciu osób a wyzwiskami.

- W Polsce nie odbywa się to za pomocą karabinów, a zupełnie w innym stylu. Pokazuje to np. historia 14-letniego Dominika z Bieżunia, który popełnił samobójstwo z powodu przykrego traktowania w szkole. O samobójstwie dwóch lesbijek śpiewa w utworze "Jak pistolet" Maria Peszek. Dziewczyny nie były w stanie żyć w silnie homofobicznej atmosferze. Badania pokazują, że 90 proc. osób LGBT było obrażanych tylko dlatego, że są gejami lub lesbijkami. Prawie 20 proc. doświadczyło przemocy fizycznej z tego powodu. Nie stosuje się broni palnej, ale u podstawy działań jest ten sam radykalizm. 

Co odpowiada za tragedie takie, jak w Orlando? Wychowanie, kultura, w jakiej żyjemy?

- Winni są między innymi politycy, którzy podsycają homofobię. Jeżeli korzysta się z homofobii do zbijania kapitału politycznego, to ma się także krew na rękach. W Stanach Zjednoczonych, podobnie jak w Polsce, można bezkarnie nawoływać do nienawiści, obrażać innych. Później ma to przełożenie np. na system edukacji i na prawo.

Ale mowa nienawiści jest coraz częściej karana. 

- W Polsce za obrazę katolika wsadzą pana do więzienia, a za obrazę geja może nie spotkać pana żadna konsekwencja. W szkołach dzieci często słyszą, że homoseksualizm to choroba, a pozostawanie w związku partnerskim może budzić zaburzenia psychiczne. Najbardziej obraźliwymi słowami w Polsce wg badań CBOS są "pedał", "ciota", a także "lesba".

Osobom LGBT i tak żyje się lepiej, niż jeszcze 10-20 lat temu.

- To tylko dzięki ludziom z organizacji pozarządowych, gejom i lesbijkom, którzy decydują się na coming out, a także ich rodzinom i przyjaciołom. Nie przyłożyli do tego ręki ani  politycy, ani Kościół. Proszę przypomnieć sobie wypowiedzi m.in. biskupa Pieronka czy Lecha Wałęsy. Lech Kaczyński zakazywał parad równości, a Jarosław Kaczyński wraz z Romanem Giertychem straszyli homopropagandą. Politycy mogli doprowadzić do zmian legislacyjnych, budowania tolerancji. Nie zrobili tego.

Biorąc pod uwagę to, co wydarzyło się w klubie Pulse, polscy geje i lesbijki powinni być bardziej ostrożni? Zapanuje strach przed chodzeniem do klubów gejowskich i na parady?

- Myślę, że nie, a to głównie dzięki ograniczeniom w dostępie do broni. Stąd, moim zdaniem, do takich ataków w Europie dochodzić nie powinno. Jeśli jednak nie będziemy przeciwstawiali się homofobii, to będzie dochodziło do aktów przemocy. Może nie za pomocą karabinu, ale butelki, kamienia lub pięści.

 

 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.