Dostęp do stron porno tylko za zgodą rządu? Ekspert: "Pomysł nieskuteczny". Brytyjczycy się z niego wycofali

Daniel Maikowski
Minister Marek Zagórski zasugerował, że twórcy przeglądarek internetowych mogliby odgórnie blokować dostęp do stron z pornografią. Zdjęcie blokady byłoby możliwe jedynie po otrzymaniu specjalnego kodu. "To pomysł zwyczajnie nieskuteczny" - komentuje Michał Jarski w rozmowie z Next.gazeta.pl.
Zobacz wideo

Debata dotycząca ograniczenia swobodnego dostępu do stron z internetową pornografią toczy się w Polsce już od jakiegoś czasu, a napędzają ją głównie wypowiedzi polityków obozu rządzącego. W grudniu ubiegłego roku temat poruszył premier Mateusz Morawiecki.

Tak jak chronimy dzieci i młodzież przed alkoholem, tak jak zabraniamy narkotyków, tak też powinniśmy weryfikować dostęp do treści, do materiałów pornograficznych, z całą surowością

- mówił premier na konferencji prasowej. Morawiecki odniósł się w ten sposób do projektu ustawy dotyczącego ochrony najmłodszych przed pornografią. 

Przepisy, które zostały przygotowane przez Stowarzyszenie Twoja Sprawapostulują nałożenie na dostawców pornografii obowiązku wdrożenia skutecznych narzędzi weryfikacji wieku. Projekt zakłada również utworzenie "czarnej listy" stron, których właściciele nie wdrożyli owych narzędzi. Jednocześnie wymusza na dostawcach internetu, aby blokowali oni dostęp do stron z rejestru "poprzez ich usunięcie z systemów teleinformatycznych".

Trudno odmówić Stowarzyszeniu Twoja Sprawa dobrych intencji (łatwy dostęp do treści porno w internecie jest problemem). Postulowane przepisy nie odpowiadają jednak na ważne pytanie: W jaki sposób właściciele stron pornograficznych mieliby weryfikować wiek użytkowników? 

Minister Zagórski: Dostęp do treści porno tylko ze specjalnym kodem

We wtorek do pomysłu blokowania dostępu do internetowej pornografii na antenie radia RMF FM odniósł się minister cyfryzacji Marek Zagórski. Został zapytany o to, czy możliwa jest skuteczna weryfikacja wieku internautów, bez wchodzenia w ich sferę prywatności.

Da się to zrobić. Można to zrobić np. na poziomie przeglądarki. Można się dogadać z dostawcami przeglądarek - a jest ich raptem kilku - żeby z defaultu (domyślnie - red.) mówiąc nieładnie dostęp do niektórych treści był zablokowany. Można by to było odblokowywać specjalnym kluczem, który będziemy generować i udostępniać. (...) Szukamy efektywnego rozwiązania

- stwierdził Marek Zagórski.

Dopytywany o to, czy zna kraj, w którym udało się zastosować te rozwiązania, minister nie potrafił przytoczyć konkretnego przykładu. Wspomniał jednak, że podobne rozwiązania działają w Wielkiej Brytanii, choć  - jak zauważył - "nie kompleksowo".

>>> PiS chce ograniczyć dostęp do pornografii. "Przeraziły nas dane. Liczymy na porozumienie"

Ekspert: Pomysł jest nieskuteczny

Do słów ministra Zagórskiego w rozmowie z Next.gazeta.pl odniósł się Michał Jarski, ekspert ds. cyberbezpieczeństwa. - Bez względu na to, czy ideę blokowania niewłaściwych treści uznajemy za słuszną, jest to problem, którego nie rozwiążemy na poziomie technologii - podkreśla ekspert.

Zmuszanie producentów przeglądarek internetowych, aby blokowali dostęp do niektórych stron, to pomysł zwyczajnie nieskuteczny

- zauważa Michał Jarski.

Ekspert zwraca uwagę, że - wbrew temu co mówi minister Zagórski - dostawców przeglądarek nie jest wcale kilku. Istnieje mnóstwo alternatyw dla Google Chrome czy Firefoksa. W sklepie Google Play, z którego korzystają użytkownicy smartfonów z systemem Android, znajdziemy obecnie ponad 100 darmowych przeglądarek internetowych. A ta liczba ciągle rośnie. I będzie rosła.

Równie nieskuteczne byłoby nałożenie obowiązku blokowania określonych stron na dostawców internetu. Obejście tzw. blokady DNS jest dziecinnie proste i nie wymaga specjalistycznej wiedzy.

Co więcej, twórcy Google Chrome i Mozilli Firefox wkrótce wprowadzą do swoich przeglądarek mechanizmy, które będą w automatyczny sposób omijać blokady DNS

- podkreśla Jarski.

Co z prywatnością?

To wciąż jedynie wierzchołek góry lodowej. Proponowane przez Stowarzyszenie Twoja Sprawa (i popierane przez rząd Mateusza Morawieckiego) przepisy rodzą wiele innych wątpliwości.

W projekcie jest mowa o tajemniczej fundacji, która miałaby klasyfikować niewłaściwe strony internetowe. Według jakich reguł i standardów? Kto ostatecznie podejmowałby decyzję o tym, że dane treści, to treści pornograficzne?

- zastanawia się ekspert.

Proponowane przepisy mówią o stronach internetowych. A co z mediami społecznościowymi? Co z komunikatorami internetowymi? Co z TikTokiem, Snapchatem czy Instagramem? To właśnie w tych miejscach młodzi ludzie najczęściej spotykają się dziś z nieodpowiednimi treściami

- dodaje.

Do tego dochodzi kwestia prywatności. Jeśli po wejściu na stronę porno, system weryfikuje nasz wiek, to zostawiamy po sobie cyfrowy ślad, który ktoś może wykorzystać przeciwko nam. - Dziś nie dysponujemy jeszcze rozwiązaniami technologicznymi, które pozwoliłyby potwierdzić nasz wiek, bez zdradzania innych wrażliwych danych - zauważa Michał Jarski.

Ekspert podkreśla, że obecnie trwają prace nad technologią "cyfrowej tożsamości", która pozwoli na precyzyjne udostępnianie informacji o nas poszczególnym usługodawcom - bez zdradzania zbyt dużej ilości informacji. Nad rozwiązaniem tym pracuje polski zespół badawczy CypherDog.

Ekspert jest zdania, że obowiązek weryfikowania tego, z jakimi treściami mają kontakt najmłodsi spoczywa na rodzicach. "Można skonfigurować telefon w taki sposób, by informował nas o tym, co w internecie ogląda nasze dziecko. Jeszcze ważniejszy jest jednak kontakt i bliska relacja z dzieckiem. To skuteczniejsze zabezpieczenie niż jakiekolwiek blokady" - tłumaczy Michał Jarski.  

Wielka Brytania wycofała się z kontrowersyjnego pomysłu

W rozmowie z RMF FM minister Marek Zagórski wskazał na przykład Wielkiej Brytanii jako kraju, który wprowadził przepisy chroniące najmłodszych przed pornografią. To jednak tylko półprawda.

Wielka Brytania rzeczywiście chciała weryfikować wiek osób, które odwiedzają strony porno. Sęk w tym, że w październiku 2019 r. - po pięciu latach od rozpoczęcia dyskusji nad takimi przepisami - pomysł został porzucony. Powód? Brytyjczycy nie wiedzieli, jak sprawdzać wiek amatorów internetowego porno, nie naruszając przy tym prawa do prywatności.

Pomysł blokowania wybranych stron został za to skutecznie wdrożony w państwach, które trudno uznać za demokratyczne - m.in. w Rosji i w Chinach. - Co ciekawe, w przypadku Rosji pretekstem była początkowo walka z pornografią, a obecnie blokowane są również m.in. strony z treściami promującymi "nietradycyjne poglądy religijne - zauważa Michał Jarski.

Władze Turcji od 2017 roku blokują obywatelom dostęp do Wikipedii. Powodem tej blokady były artykuły opublikowane na łamach internetowej encyklopedii, które z zawierały m.in. krytyczną ocenę polityki prezydenta Erdogana oraz wprowadzanych przez niego reform. W grudniu 2019 roku turecki Trybunał Konstytucyjny orzekł, że rządowa blokada narusza wolność słowa.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.