"Nienawidzę gadania w kinie. Może bilety powinny być droższe?" [LIST DO REDAKCJI]

Nasza Czytelniczka zwróciła uwagę tym, którzy rozmawiali w kinie. A oni zaczęli być agresywni. Sprawdziliśmy, co jeszcze dzieje się w polskich kinach.

Ostatnio byłam z chłopakiem na "Dunkierce", siedzieliśmy na samej górze, a sala była wypełniona po brzegi. Po pierwszych piętnastu minutach filmu dwaj mężczyźni w wieku ok. 20-25 lat zaczęli komentować scenę, podśmiewając się i chrząkając co jakiś czas. Na początku mi to nawet nie przeszkadzało, jestem raczej tolerancyjna, ale z czasem komentarze stawały się głośniejsze, niż sam film. Po chwili w ogóle nie mogłam skupić się na fabule, a zamiast głosów brytyjskich żołnierzy słyszałam już tylko irytujące śmiechy z widowni. Nie jestem osobą, która zwraca uwagę obcym ludziom, dlatego powiedziałam mojemu chłopakowi, żeby zareagował. Kiedy poprosił ich, żeby byli cicho (a zrobił to naprawdę kulturalnie) oni zaczęli go przedrzeźniać i śmiać się na cały głos. W pewnym momencie zaczęli być agresywni. Mój chłopak udawał, że nie słyszy, a chwilę później został oblany Colą. Oczywiście chciał coś z tym zrobić, ale natychmiast wyprowadziłam go z kina - naprawdę bałam się, że ci ludzie coś nam zrobią.

Kiedy wychodziliśmy z sali, nikt z widowni słowem się nie odezwał, a ci dwaj kolesie śmiali się i klaskali. Kompletnie wyprowadziło mnie to z równowagi i nie myślałam, co z tym zrobić - teraz żałuję, że nie zgłosiliśmy tego pracownikom kina. Ale postanowiłam się do Was odezwać, żebyście nagłośnili sprawę.

Chodzę do kina regularnie i chyba nigdy nie byłam na seansie, na którym ktoś by nie gadał czy nie korzystał z telefonu - nienawidzę tego. Po co ci ludzie w ogóle chodzą do kina, skoro nie dość, że sami nic nie wynoszą z filmu, to jeszcze zatruwają innym życie?! Zastanawiam się, czy wobec tego ceny biletów nie powinny być droższe, tak, żeby kupowały je tylko osoby, które chodzą do kina na film, a nie po to, by szukać zaczepki.

Alicja N.

To, co spotkało naszą Czytelniczkę jest oburzające. Okazało się, że podobnych historii jest znacznie więcej. Na forum gazety.pl pojawiło się mnóstwo komentarzy o irytujących zachowaniach z kina:

Ostatnio trafiło mi się dwa razy pod rząd. Najpierw pijaństwo i obrażanie kobiet. Pomyślałem - zdarza się. Tydzień później - pijaństwo i palenie papierosów !!! w trakcie seansu. Trzeba przyznać, że obsługa kina próbowała interweniować, ale wyjątkowo nieskutecznie. Bileter nie jest przecież od szarpania się z dresiarzami. A na ochronę kinom najwyraźniej szkoda pieniędzy. Powiedziałem sobie - dość!!! Więcej na kino pieniędzy nie wydam. Wolę oglądać sobie filmy w domu - mniejszy ekran, ale człowiek przynajmniej ma pewność, że butelką w głowę nie zarobi.
Ostatnio jak byłam w kinie, za mną siedziała para on młody dresik, ona dresiara (wiek około 15 lat, może mniej ciężko teraz rozpoznać). Najpierw komentowała reklamy, ze ta lubi,a ta nie bardzo. Myślałam,ze wstanę i uduszę ją, ale myślę ok. niech się wygada na reklamach. zaczął się film,a ona, ze ta lubi a ta nie a zobacz to,a tamto..... w trakcie filmu wyszli na jakieś 5-10 min. RAZEM (nie wiem w jakim celu),ale był spokój. generalnie co jakiś czas rzucała jakiś komentarz, oczywiście nie wiedząc co to znaczy mówić SZEPTEM. przetrwałam. coraz rzadziej chodzę do kina
 

Oprócz głośnego komentowania, w seansie może przeszkadzać także jedzenie:

Skąd ta nieodparta potrzeba jedzenia popcornu podczas wyświetlania filmu? Skąd to się wzięło? Zakazuje tego. Jeżeli idę na film to skupiam się na oglądaniu, a nie na wcinaniu amerykańskiego żarcia.

Sprzeciw wobec popcornu wywołał lawinę komentarzy:

To jest zestaw KINOCHAMA:). Przychodzi taki cham do kina i obżera się czym popadnie. Najpierw popcorn, później orzeszki, cukierki, batoniki... Nie jestem totalnie przeciw jedzeniu w kinie, ale rzeczywiście odgłosy potrafią być irytujące. Zazwyczaj też taki żarłok się wierci i kopie w mój fotel, to dopiero jest wkurzające...
 
A ja uwielbiam jeść w kinie popcorn i zaręczam wam, że pod swoim fotelem nie zostawiam śmietnika ani nie skrobię, nie wydaję dziwnych odgłosów i w ogóle. Nie przeszkadza mi też zapach popcornu. Jestem za to przeciwniczką innego obyczaju - picia piwa w kinie i zdumiewa mnie to, że niektóre kina na to zezwalają. To jest dopiero porażka.

Jednak w kinie je się nie tylko popcorn. Jeden z użytkowników przyznał, że najbardziej przeszkadza mu "kiedy ktoś zwraca mu uwagę, gdy je kiełbasę podczas seansu" (dziwne).

Wśród najgorszych zachowań wymieniane są także: śmiecenie pod fotelami, spóźnianie się, przyprowadzanie do kina małych dzieci i, oczywiście, korzystanie z telefonu. Przypominamy, że regulamin kina stanowczo tego zabrania!

Nie wiemy, czy podwyższenie cen biletów powstrzymałoby tych, którzy nie umieją zachować się podczas seansu:

Za drugim razem wybrałem kino z wyższą ceną biletów w nadziei, że dresy pójdą na promocję. Okazało się, że to fatalna strategia. Drechy na wszelkie uwagi reagowały wymachując swoimi biletami. Zapłaciłem i mogę robić co chcę - takie teksty. Nie było mocnych. Policji nikt nie wezwał. Szkoda gadać.

Poza tym ceny biletów i tak są już bardzo wysokie (Przypominamy: Chcesz zabrać rodzinę do kina? Przygotuj przynajmniej 140 złotych - tyle kosztują bilety do multipleksów). Jak w takim razie powstrzymać widzów od rozmawiania i przeszkadzania innym?

Macie jakieś pomysły?

Przypominamy, że w tej i innej sprawie możecie odezwać się do nas na: kultura_news@agora.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.