Adolf Dymsza na ekranie. Przykład aktorstwa autorskiego

Legenda czy zapomniana wielkość?

Jako jedyny aktor polskiego kina XX w. posiadł sztukę podpatrywania ludzkiej osobowości i komentowania jej poprzez subtelną przekorę i kpinę.

Adolf Bagiński, największy polski komik filmowy XX w. urodził się w 1900 r. w Warszawie jako syn kolejarza. Zmarł w dramatycznych okolicznościach z powodu ciężkiej choroby (postępująca utrata słuchu) w Domu Pomocy dla Aktorów w Górze Kalwarii (1975 r.).

„Paweł i Gaweł” w reżyserii Mieczysława Krawicza (1938 r.), na zdjęciu Adolf Dymsza, Eugeniusz Bodo, Helena Grossówna
„Paweł i Gaweł” w reżyserii Mieczysława Krawicza (1938 r.), na zdjęciu Adolf Dymsza, Eugeniusz Bodo, Helena Grossówna

Za czasów carskich został rozesłany za nim list gończy i dlatego rozpoczynając swą aktorską pracę w Teatrzyku Miraż (1919 r.) postanowił z wrodzonej przekory, ale i ostrożności, przybrać pseudonim Leopold Dymsza, skrywając się w ten sposób za nazwiskiem posła do carskiej Dumy. Po paru miesiącach wrócił jednak do swego imienia i od tej chwili występował na scenie i w filmie już jako Adolf Dymsza. Natomiast z racji swej drugiej natury, którą był żart, śmiech i dowcipy, czynione kolegom ze sceny, bez względu na okoliczności, nazywany był w kręgach braci aktorskiej Dodkiem. Ten przydomek stał się dla powojennej krytyki filmowej wygodną maską, skrywającą niewłaściwe – jak sądzono – hitlerowsko-rosyjsko-carskie skojarzenia. Adolf Dymsza, jako mistrz polskiego filmowego humoru, miał zginąć lub odejść w cień. Uznano, że do historii powinien przejść, co najwyżej, jako Dodek (zob. tytuł monografi W. Fillera Wielki Dodek czy montażowy film J. Łomnickiego Pan Dodek z 1962 r., oparty na jego przedwojennych komediach). Szczytem fałszowania historii polskiej kultury filmowej przez socjalistyczną krytykę i jej uczonych współczesnych następców jest fakt przekłamania tytułu jednej z najlepszych komedii aktora Dymsza na Wojnie (1936 r.) na Dodek na froncie. Przekłamany tytuł znalazł się we wszelkich encyklopediach, leksykonach, słownikach filmu po najnowszą Historię filmu polskiego T. Lubelskiego (2008 r.) włącznie. W ten sposób miał powstać sprokurowany mit jego sztampowego aktorstwa, gloryfikujący typ warszawskiego cwaniaczka z przedmieścia, a w najlepszym razie legendy wesołego, warszawskiego komika – prowincjałka, czyniącego dowcipy kolegom, które szybko przeobrażały się w kawiarniane anegdoty przedwojennej „Warszawki”. Jak pisał Krzysztof Teodor Toeplitz Dymsza „stworzył postać warszawskiego cwaniaka, a więc przedmiejskiego lumpa, żyjącego powietrzem i z lekkim sercem znoszącego meandry losu”. Tyle tylko, że ów szacowny krytyk, obwieszczając swój kategoryczny sąd, nie podał ani jednego przykładu filmowego bohatera, który miałby go potwierdzać. O prawdziwej wartości filmowego artyzmu tego najwybitniejszego humorysty i komika polskiego kina XX w., jak dotąd nie pisał nikt.

Z wszystkich zarejestrowanych przez filmografię aktora 37 dzieł, do czasów współczesnych zachowało się 17 filmów (11 przedwojennych i 6 powojennych). Spoglądając na jego twórczość z perspektywy historii kultury, myślę że można w pełni zaryzykować hipotezę o uznaniu Adolfa Dymszy za Epikurejczyka polskiego kina XX w., z racji stworzenia przez niego na ekranie swoistej filozofii uśmiechu, która miała bardzo wiele cech wspólnych z ateńskim twórcą hedonizmu. Podstawową etyczną wartością greckiego filozofa, było osiągnięcie w życiu szczęścia przez przyjemność, ale w aurze rozumu, szlachetności, przyjaźni, więzi z naturą i skromności. Tak pojmowana wartość pogodnego szczęścia 2000 lat później stała się dla Dymszy wyznacznikiem do obserwacji komizmu współczesnego człowieka. Wśród przedwojennych filmów było to szczególnie widoczne w takich komediach jak: 12 krzeseł, Antek Policmajster, ABC miłości, Dymsza na Wojnie, Niedorajda, Paweł i Gaweł. Po wojnie aktor podkreślał te wartości szczególnie w Skarbie, a zwłaszcza Nikodemie Dyzmie, dramatyczno-komicznej kreacji Dymszy z 1956 r. Ten wielki komik, dzięki bogactwu i różnorodności artystycznych środków, potrafił nie tylko mistrzowsko i finezyjnie parodiować ludzkie gesty i zachowania („rozbuchanie” farsy, żart i urozmaicenie stopniowalnej groteski, kongenialna sztuka imitacji dźwięków przedstawicieli natury, a zwłaszcza jej domowej menażerii), lecz nade wszystko, jako jedyny aktor polskiego kina XX w. posiadł sztukę podpatrywania ludzkiej osobowości i komentowania jej poprzez subtelną przekorę i kpinę. Adolf Dymsza nie był aktorem jednego typu – „Dodka”-cwaniaka. Taką legendę stworzyła warszawska powojenna krytyka. W ten sposób bogactwo i wielkość gry polskiego komika, która w latach 30. była niezwykła w skali światowej, miały zostać zdeformowane, a de facto unicestwione.


Dr Zygmunt Barczyk napisał pierwszą w historii polskiego filmoznawstwa rozprawę, będącą opisowo-interpretacyjną analizą niemal wszystkich (15) komedii Adolfa Dymszy.