Za nas zwalili Jankowskiego. Teraz nas potrzebują!

Zapamiętajmy nazwiska odważnych obywateli i działaczy z Warszawy, którzy wywrócili stojący w Gdańsku pomnik odrażającego pedofila i brutalnego antysemity ks. Henryka Jankowskiego: Konrad Korzeniowski, Rafał Suszek i Michał Wojcieszczuk. Będą potrzebowali naszej pomocy!

Rzadko zdarza się tak spektakularny pokaz obywatelskiego nieposłuszeństwa, to znaczy działania otwarcie bezprawnego, lecz podejmowanego w imię imponderabiliów – wartości etycznych, w obronie których warto i należy nadstawiać kark. Trzej mężczyźni, którzy nocą z 20 na 21 lutego przewrócili pomnik Henryka Jankowskiego, działali z powagą, spokojem i z otwartą przyłbicą. Wiedzieli, że staną przed sądem. Nie strzaskali monumentu kilofami, lecz położyli go na miękkim podłożu; nie zakrywali twarzy, gdyż nie wstydzili się tego, co robią, a konsekwencji prawnych swego czynu nie zamierzali unikać.

Tak postępują ludzie honoru, a nie chuligani, jak zelżywie określają ich obrońcy Jankowskiego. Panowie wysłali też do prasy niezwykle mądre i pięknie napisane oświadczenie, wyjaśniające motywy, którymi się kierowali. Rzadko w przestrzeni publicznej, zdominowanej przez prostactwo, obłudę, bigoterię i populizm, spotykamy tak szlachetne wypowiedzi. Gorąco zachęcam do przeczytania.

W dramatycznym kontraście do tego, co uczynili obrońcy moralności publicznej, stoi wulgarne i agresywne zachowanie promotorów Jankowskiego. Przewodniczący Regionu Gdańskiego Solidarności, a jednocześnie przewodniczący komitetu budowy pomnika Krzysztof Dośla posunął się do nazwania trzech działaczy „zwykłymi bandytami”, w dodatku insynuując im tchórzostwo (gdyż działali w nocy). Co więcej, poważył się na rzucenie oszczerstwa na dziesiątki osób świadczących o zwyrodnialstwie Jankowskiego, nazywając słowa ofiar „wyssanymi z palca pomówieniami”.

Niestety, presja tego środowiska na władze Gdańska jest tak silna, że w świetle wypowiedzi ratusza zachodzi ryzyko, że za kilka dni pomnik zostanie postawiony z powrotem. Pełniąca obowiązki prezydenta Gdańska Aleksandra Dulkiewicz nazwała przewrócenie pomnika samosądem i przemocą symboliczną. Nie wiem, cy zdaje siebie sprawę z przewrotności swoich słów. Czy rozumie, że to właśnie obecność pomnika Jankowskiego jest przemocą symboliczną, a nie odwrotnie? Czy wie, że samosądem nazywa się bicie bądź zabicie człowieka? Obawiam się, że znalazłszy się raz pod urokiem trudnych słówek, pani prezydent zapomniała zastanowić się, co właściwie wypisuje.

Niestety, słowa krytyki wyszły też z ust Adama Bodnara, rzecznika praw obywatelskich. Z godziny na godzinę prasa zapełnia się wypowiedziami piętnującymi trzech odważnych obywateli. To bardzo rozczarowujące. Widać, że łatwy świętoszkowaty pseudolegalizm zwycięża z poczuciem przyzwoitości. Ileż łatwiej śpiewać w chórze, niż samemu pomyśleć, prawda? Dlatego ludzie dobrej woli, którym wstrętna jest obłuda, powinni zmobilizować się w obronie panów Korzeniowskiego, Suszka i Wojcieszczuka, rozpętana przeciwko nim medialna nagonka może skutkować wymierzeniem przez pobudzony emocjonalnie sąd nieproporcjonalnej i niesprawiedliwej kary.

Stanowczo odrzucam zarzut, iż panowie nazbyt się pospieszyli, a usunięcie pomnika powinno odbyć się zgodnie z procedurami. O zwyrodnialstwie Jankowskiego wiadomo od wielu lat, natomiast artykuł Bożeny Aksamit, który tę wiedzę uporządkował i upowszechnił, ukazał się już ponad dwa miesiące temu.

W tej chwili obowiązkiem władz było natychmiast pomnik zasłonić i bezzwłocznie podjąć energiczne kroki zmierzające do usunięcia zgorszenia publicznego, jakim jest eksponowanie wizerunku zboczeńca w przestrzeni miasta. Niestety, mimo złożonych przez prezydenta Adamowicza obietnic nie uczyniono nic konkretnego. Nie podano nawet terminu załatwienia sprawy.

Powściągliwość nakazywałaby odczekać kilka tygodni, lecz jeśli po z górą dwóch miesiącach ratusz nie podał nawet przybliżonego terminu zaprowadzenia porządku publicznego, obywatele mieli pełne prawo wziąć sprawy w swoje ręce. Nie można bowiem wymagać od społeczeństwa, by mu urągano, a urągowiskiem właśnie jest każdy dzień trwania na swym postumencie tej przerażającej figury. To nie obalenie pomnika było aktem anarchii, lecz jego pozostawanie na miejscu. To panowie Korzeniowski, Suszek i Wojcieszczuk usunęli stan nierządu i zaprowadzili porządek – gdy władza publiczna okazała się opieszała i bezwolna. I każdy, kto teraz przyczyni się do powrotu pomnika na dawne miejsce lub nie uczyni tego, co nakazuje mu urząd, aby temu powrotowi zapobiec, nie tylko w imię fałszywie i obłudnie pojętego legalizmu przyczyni się do anarchii, lecz – nie bójmy się tego powiedzieć – obrazi ofiary księdza pedofila.

Fakt, że ludzie z władz Solidarności wciąż bronią Jankowskiego, szydząc ze świadectw jego zbrodni, świadczy o głębi ich demoralizacji. Ich cynizm jest bezbrzeżny. Wszak pan Piotr Duda i jego koledzy nie spodziewają się chyba, że ktokolwiek uwierzy, iżby mieli oni jakiekolwiek wątpliwości co do tego, czy Jankowski był przestępcą seksualnym. Nie, po prostu te przestępstwa i ich ofiary nic ich nie obchodzą.

Niestety, winnych jest wielu, łącznie z Lechem Wałęsą. Jednego wszak nie można Jankowskiemu zarzucić, mianowicie tego, aby krył się jakoś z tym, że jest pospolitym chamem i rasistą. Cały jego sposób bycia, jego język, obyczaje znamionowały zaburzonego, narcystycznego prostaka, a otaczanie się młodymi chłopcami oraz przepychem tylko idiotę mogło pozostawić ze złudzeniem, że być może mimo wszystko obcuje z normalnym (nie mówiąc już, że przyzwoitym) człowiekiem.

Teraz ci wszyscy, których sumienia nie są czyste, lękają się zmienić kurs i zwrócić się jednoznacznie przeciwko Jankowskiemu i jego nieszczęsnemu pomnikowi. Wolą zwrócić się przeciwko trzem szlachetnym ludziom, którzy powiedzieli „nie” kultowi tej strasznej postaci, a tym samym przeciwko ofiarom jego przestępstw. Jak teraz spojrzycie w oczy tych ludzi? A tak się właśnie składa, że papież całuje ich po rękach. Tam całują po rękach, a tu będą na nowo stawiać pomniki? Jak się na to zapatruje Pani Prezydent i Pan Rzecznik Praw Obywatelskich?

Oporu społecznego przeciwko rozpanoszeniu katolicyzmu i jego „bohaterów” w polskiej przestrzeni publicznej nic już nie zatrzyma. Obalenie pomnika jest przełamaniem tabu, obaleniem nie tylko kawałka źle ukształtowanej materii, lecz również mitu nietykalności władzy kościelnej. Proces wyzwalania się Polski spod ideologicznej i politycznej dominacji tej zdeprawowanej instytucji, w której worek z grzechem i zbrodnią wydaje się nie mieć dna, postępuje szybciej, niż mogliśmy się spodziewać. Któż bowiem mógł przypuszczać, że Watykan tak szybko, ledwie parę lat po kanonizacji, wycofa się z kultu Jana Pawła II?

Dziś już papież ani kuria nie ośmieszają się opowieściami o dobrym carze, który o niczym nie wiedział, i złych bojarach, którzy gwałcili dzieci. Sprawa odpowiedzialności monarchy za czyny swojego dworu i swoich faworytów jest już dla tego królestwa oczywista. Za jakiś czas stanie się oczywista dla tego monarchy współobywateli. To się dzieje na naszych oczach. To się dzieje naprawdę!