Bunt w Libanie: politykom już dziękujemy

Premier zapowiedział obcięcie pensji politykom i pakiet reform. Na razie nie wystarcza to do uspokojenia sytuacji.

Aktualizacja: 22.10.2019 06:08 Publikacja: 21.10.2019 19:34

Demonstrantki w Bejrucie eksponują napis „rewolucja”

Demonstrantki w Bejrucie eksponują napis „rewolucja”

Foto: AFP

Poniedziałek był piątym dniem masowych protestów w Libanie. Szkoły, banki, wiele sklepów i firm nie działało. A rząd premiera Saada Haririego, w którym panuje wielka różnorodność polityczna i religijna, obradował przez wiele godzin nad zaproponowanymi przez swojego szefa działaniami ratunkowymi – przede wszystkim obniżeniem o połowę wynagrodzeń dla wszystkich, którzy zajmują lub zajmowali stanowiska polityczne, z ministrami i posłami włącznie.

Pakiet reform przewiduje też prywatyzację telekomunikacji czy zasilenie budżetu przez banki centralny i prywatne sumą ponad 3 miliardów dolarów.

Protesty wywołały zapowiedzi podniesienia podatków, w tym za posługiwanie się popularnym komunikatorem internetowym. Masowe wiece, nie tylko w stolicy Bejrucie, ale i innych miastach, w tym w drugim co do wielkości Trypolisie (na północy kraju), nazywane są przez media zagraniczne antyrządowymi. A przez uczestników określane mianem rewolucji. To totalny bunt przeciwko politykom jako obrosłej w przywileje i skorumpowanej klasie.

Częściowo także przeciw ustalonemu trzy czwarte wieku temu systemowi podziału stanowisk politycznych zgodnie z wyznaniem. Prezydentem może być tylko chrześcijanin maronita, premierem muzułmanin sunnita, a szefem parlamentu muzułmanin szyita. Zgodnie z kryteriami religijnymi podzielone są miejsca do parlamentu. W Bejrucie są dzielnice sunnickie, szyickie, maronickie czy ormiańskie.

W małym kraju z 6 milionami mieszkańców jest dużo partii, przywództwo często przechodzi z ojca na syna. Niektóre były lub nadal są tak mocno powiązane z innymi państwami, że trudno powiedzieć, kogo bardziej reprezentują: wyborców czy ważnych graczy na Bliskim Wschodzie. Premier Saad Hariri (lider sunnickiego Strumienia Przyszłości) podczas wizyty w Arabii Saudyjskiej dwa lata temu ogłosił swoją dymisję, co nastąpiło pod naciskiem gospodarzy. Potem ją odwołał. Radykalny Hezbollah, najważniejsze z ugrupowań szyickich, blisko współpracuje z Iranem, a jego wojskowe skrzydło stało u boku Irańczyków i Baszara Asada w wojnie domowej w sąsiedniej Syrii.

W powołanym w styczniu nowym rządzie Haririego jest 30 stanowisk ministerialnych obsadzonych przez przedstawicieli kilkunastu partii od skrajnej lewicy po Hezbollah, są wśród nich maronici, szyici, sunnici, prawosławni, Druzowie i Ormianie – jeden prawosławny, drugi katolik.

Liderzy protestujących mają różne cele. Jak pisał miejscowy dziennik francuskojęzyczny „L'Orient Le Jour", jednym chodzi o obalenie całego systemu opartego na wyznaniach i zbudowanie nowego państwa libańskiego, innym o obalenie rządu i ukaranie polityków winnych korupcji i błędnych decyzji.

Poniedziałek był piątym dniem masowych protestów w Libanie. Szkoły, banki, wiele sklepów i firm nie działało. A rząd premiera Saada Haririego, w którym panuje wielka różnorodność polityczna i religijna, obradował przez wiele godzin nad zaproponowanymi przez swojego szefa działaniami ratunkowymi – przede wszystkim obniżeniem o połowę wynagrodzeń dla wszystkich, którzy zajmują lub zajmowali stanowiska polityczne, z ministrami i posłami włącznie.

Pakiet reform przewiduje też prywatyzację telekomunikacji czy zasilenie budżetu przez banki centralny i prywatne sumą ponad 3 miliardów dolarów.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Prezydent Andrzej Duda ułaskawił agentów CBA skazanych w aferze gruntowej
Polityka
Jacek Kucharczyk: Nie spodziewałem się na listach KO Hanny Gronkiewicz-Waltz
Polityka
Po słowach Sikorskiego Kaczyński ostrzega przed utratą przez Polskę suwerenności
Polityka
Exposé Radosława Sikorskiego w Sejmie. Szef MSZ: Znaki na niebie i ziemi zwiastują nadzwyczajne wydarzenia
Polityka
Afera zegarkowa w MON. Dyrektor pisała: "Taki sobie wybrałam"